- Do tej pory myślałam, że policja stoi na straży prawa i tego prawa przestrzega. Wydarzenia z początku marca i późniejsze każą mi zmienić zdanie. Policja stoi ponad prawem - mówi oburzona mieszkanka Miastka. Jej zdaniem miejscowi funkcjonariusze przekroczyli uprawnienia i nie dopełnili swoich obowiązków. Kobieta nagrała rozmowy z policjantami i złożyła skargę m.in. do Komendanta Głównego Policji. O co chodzi? - W nocy z kolegą wracałam do domu. Na ul. Armii Krajowej spotkaliśmy innych znajomych. Rozmawialiśmy. Przed “Gorgeusem" przy stolikach siedziało kilka osób. Po kilku minutach zaczęły nas zaczepiać. Jeden z kolegów powiedział, żeby nas nie zaczepiali, bo nic od nich nie chcemy. Wtedy te osoby wstały i zaczęły go szarpać. Od samego początku całą sytuację obserwowali policjanci w nieoznakowanym radiowozie. Jednak nie zareagowali, co jest dla mnie niepojęte, niezrozumiałe - oznajmia mieszkanka. Z jej dalszej relacji wynika, że po kilku minutach podjechały dwa oznakowane radiowozy. -Policjanci zamiast zwrócić się do agresorów, oświadczyli nam, że dostajemy mandaty. Mało tego. Tamta grupa wyzywała policjantów, a oni nie reagowali. Najwyraźniej woleli zająć się spokojnymi obywatelami, a nie tymi, którzy naruszają prawo - denerwuje się kobieta . Z dalszej relacji mieszkanki wynika, że funkcjonariusze wrócili do radiowozów i po około minucie znowu pojawili się przy nich. - Zaczęli używać gazu, machać pałkami, ale tylko do nas. Bez powodu. Tamtej grupy nie ruszali - mówi kobieta. Do komisariatu został zabrany tylko jeden mężczyzna.
Po tym cała grupa poszła do Komisariatu Policji w Miastku, aby zapytać, dlaczego zatrzymano ich kolegę i aby złożyć wyjaśnienia w tej sprawie.
Wizyta w komisariacie została przez mieszkankę nagrana. Przesłuchaliśmy nagrania. Ma je również policja, bo mieszkanka Miastka dołączyła je do swojej skargi. Na nagraniach słychać jak cała grupa domaga się od policjantów wyjaśnień. I sama chce je złożyć. Są duże emocje.
Padają różne słowa. - Policjanci stwierdzili, że jesteśmy pijani, choć nie przebadali nas alkomatem. Kazali nam wyjść i wrócić jak wytrzeźwiejemy. Ja nie wypiłam nawet grama alkoholu. Nikt tego jednak nie brał pod uwagę - denerwuje się mieszkanka. Grupa cały czas domaga się informacji w sprawie zatrzymania ich kolegi i chce złożyć wyjaśnienia. Policjanci mówią, że przeszkadzają im w pracy i zakłócają porządek.
Po pewnym czasie mieszkanka zwraca uwagę oficerowi dyżurnego, że nie można w dyżurce palić papierosów. - Mówiliśmy o tym, że popełnia wykroczenie. Nie przejął się tym. Dopiero, gdy chcieliśmy zrobić zdjęcie uciekł z papierosem z dyżurki, wracając bez niego po kilku minutach. Po chwili policjanci kazali mi wejść do środka. Myślałam, że po to, aby złożyć wyjaśnienia w sprawie zajścia na ulicy Armii Krajowej. Tymczasem usłyszałam, że mam dostać mandat w wysokości 100 złotych za zakłócanie porządku publicznego. W mojej ocenie to zemsta za zwrócenie uwagi dyżurnemu w sprawie palenia papierosów. Mandatu nie przyjęłam. Od jednego z policjantów usłyszałam, że i tak z nimi nie wygramy - opowiada kobieta. Mieszkanka zwraca uwagę, że mandat miał być z art. 51 paragrafu 1 kodeksu wykroczeń. - Kiedy później dostałam pismo okazało się, że mam zarzut z art. 51 paragrafu 2, który mówi o zakłócaniu porządku m.in. pod wpływem alkoholu. A ja byłam trzeźwa i nikt mnie nie badał alkomatem. Tak właśnie pracuje miastecka policja. Oczywiście nie uważam też, abym zakłócała porządek publiczny - oznajmia kobieta. - Tu działa taki mechanizm. Dajcie mi człowieka, a znajdziemy na niego paragraf - denerwuje się mieszkanka.
W połowie marca nasza czytelniczka przyszła do miasteckiego komisariatu złożyć zawiadomienie w sprawie wykroczenia dyżurnego policji (palenie papierosów). Rozmowy z policjantami zostały nagrane. Odsłuchaliśmy je. W rozmowie z dyżurnym (innym) mieszkanka informuje, że chce złożyć zawiadomienie w sprawie przestępstwa, przewinienia w miejscu publicznym. Później zostaje uściślone, że chodzi o wykroczenie. Mieszkanka wchodzi do środka. Przyjmuje ją policjantka. Mieszkanka oświadcza, że policjant (tu pada jego imię i nazwisko) palił w komisariacie papierosy. W miejscu niedozwolonym. Policjantka mówi: - U siebie. Mieszkanka pyta: - Czemu u siebie? Policjantka: - Jest funkcjonariuszem. Mieszkanka: - Ale to miejsce publiczne. Później mieszkanka pyta policjantkę, czy nie powinno być tak, że dyżurny, aby zapalić powinien wyjść z dyżurki i w tym czasie powinien go ktoś zastąpić. Policjantka odpowiada: - Teoretycznie tak.
Po chwili mieszkanka oświadcza, że chce aby ktoś ukarał policjanta za palenie papierosów w miejscu niedozwolonym. I dodaje. - Gdzie ja mam to zgłosić?
Policjantka nie przyjmuje zawiadomienia o możliwości popełnienia wykroczenia przez funkcjonariusza, a kieruje ją w tej sprawie do komendanta komisariatu (tryb skargi). Mieszkanka jeszcze raz dopytuje się, czy może zgłosić zawiadomienie o przestępstwie, wykroczeniu.
Skierowaliśmy wiele pytań do policji. Otrzymaliśmy od rzecznika taką odpowiedź. - Kwestie, które pan porusza są wyjaśniane. W Komisariacie Policji w Miastku jest wydzielone miejsce do palenia tytoniu. Znajduje się ono na pierwszym piętrze budynku, na klatce schodowej. W sytuacji gdy obywatel chce złożyć zawiadomienie o wykroczeniu policjant je przyjmuje. Jak było w tym przypadku wykaże prowadzone postępowanie. Prowadzone postępowanie skargowe ma na celu wyjaśnienie wszelkich okoliczności - napisał rzecznik.
Wracamy do sprawy nocnej marcowej interwencji miasteckich policjantów.
Mieszkanka Miastka, która skarży miejscowych policjantów za niewłaściwe zachowanie i zarzuca im złamanie prawa dostała z sądu wyrok nakazowy (postępowanie bez rozprawy). O ukaranie wnioskowała policja. Grzywna w wysokości 300 złotych jest za zakłócanie porządku pod wpływem alkoholu. Pani Anna miała w poczekalni komisariatu krzyczeć, używać słów nieprzyzwoitych oraz uderzać rękami w szybę. - Złożyłam już sprzeciw do tego wyroku. Nic takiego nie miało miejsca. O tym jak działa policja niech świadczy fakt, że zarzucono mi działania pod wpływem alkoholu, a ja byłam trzeźwa. Nikt na komisariacie nie badał mnie alkomatem - mówi pani Anna. Miastecka policja upiera się, że pani Anna była pod wpływem alkoholu. - Policjanci wyczuli od niej woń alkoholu - mówi Michał Gawroński, rzecznik prasowy KPP w Bytowie. Dodajmy jednak, że policjant, który chciał w komisariacie ukarać mieszkankę mandatem, mówił o paragrafie, w którym nie ma nic o alkoholu. - Policjant pomylił się - komentuje Gawroński. Dla policji nie ma jednak z tego powodu wielkiej sprawy, bo zagrożenie karą za zakłócanie porządku publicznego jest identyczne w stanie po alkoholu, jak i nie. - Dla mnie ma to ogromne znaczenie - zaznacza pani Anna.
W czasie, kiedy mieszkanka Miastka miała zakłócać porządek, dyżurny komisariatu w Miastku palił papierosy. Pani Anna złożyła zawiadomienie o wykroczeniu oraz skargę. Policja przeprowadziła postępowanie wyjaśniające. Co stwierdziła?
- Na podstawie materiału dowodowego ustalono, że dyżurny palił tzw. E -papierosa, który nie jest wyrobem tytoniowym - napisał komendant powiatowy policji w Bytowie Andrzej Borzyszkowski. Mieszkanka Miastka dostała już też pismo z policji, że w związku z tym, że ma podstaw do wszczęcia sprawy wykroczeniowej przeciwko funkcjonariuszowi, bo nie ma żadnych ograniczeń co do palenia E-papierosa, nie tylko w obiektach policji.
- Dyżurny palił zwykłe papierosy. Takie tłumaczenie to próba uniknięcia odpowiedzialności - oznajmia pani Anna, która złoży zażalenie na tę decyzję.
Kontynuujemy temat z pierwszej strony. Wyrok, skargi i zawiadomienia o wykroczeniach to efekt nocnej marcowej interwencji policji przed lokalem Gorgeus w Miastku.
Według relacji pani Anny i jej znajomych grupa innych osób zaczęła ich zaczepiać. Doszło do szarpaniny (pani Anna nie brała w niej udziału). Na miejscu byli policjanci w nieoznakowanym wozie. Zareagowali, kiedy przyjechały posiłki. Według pani Anny policjanci do nich mieli zastrzeżenia, a nie do tamtej grupy. Zagrozili mandatami. Później użyto gazu. Ostatecznie jeden ze znajomych pani Anny został wsadzony do radiowozu, a mieszkanka Miastka wraz z innymi osobami poszła do komisariat pytać dlaczego został zatrzymany ich kolega.
Wizyta na komisariacie skończyła się dla pani Anny wnioskiem o ukaranie za zakłócanie porządku publicznego.
Miastecka policja nie zgadza się z zarzutami dotyczącymi bezczynności interweniujących funkcjonariuszy. - Policjanci podjęli interwencję co do osób, które w ich ocenie zakłócały porządek publiczny - napisał komendant powiatowy policji w Bytowie Andrzej Borzyszkowski. Dodał, że były podstawy do zatrzymania jej kolegi z uwagi na stan nietrzeźwości mężczyzny, który swoim zachowaniem zagrażał swojemu zdrowiu i życiu oraz zdrowiu i życiu innych.
Pani Anna chciała w nocy złożyć skargę na interweniujących policjantów. Twierdzi, że jej to uniemożliwiono.
Inaczej widzi to policja. - Została pani podana kartka z papierem wraz długopisem w celu złożenia zażalenia bądź skargi, jednakże nie skorzystała pani z tego - odpowiada komendant Borzyszkowski.
Pani Anna mówi wprost. - To nieprawda. Nikt mi nie dawał żadnej kartki - stwierdza oburzona kobieta.
Policja twierdzi, że każdej osobie, która była w nocy w komisariacie (w tym pani Annie) zaproponowano przeprowadzenie badania na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu.
- To kolejna nieprawda ze strony policji. Nikt mi takiego badania nie proponował - oznajmia kobieta.
Pani Anna nie składa broni i dalej będzie skarżyć działania policjantów. Niedługo odbędzie się jej sprawa wykroczeniowa.
Mieszkanka Miastka zawiadomiła też miejscowy komisariat o kolejnym wykroczeniu, które mieli popełnić policjanci. Według pani Anny funkcjonariusze przez pół godziny stali radiowozem w miejscu , w którym jest zakaz zatrzymywania (przy ulicy Kazimierza Wielkiego w Miastku). Przez cały ten czas silnik pojazdu był włączony, co może stanowić kolejne wykroczenie. Komisariat Policji w Miastku stwierdził, że nie ma podstaw do skierowania wniosku o ukaranie podając w podstawie art. 16 kodeksu wykroczeń, który wyłącza ściganie. - Czyli jak dla mnie nie podano żadnych konkretów - komentuje mieszkanka Miastka. Poprosiliśmy rzecznika prasowego o bardziej szczegółowe uzasadnienie. - Policjanci wykonywali czynności służbowe w związku z interwencją - informuje Michał Gawroński, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Bytowie. Dodajmy, że pani Anna czeka jeszcze na odpowiedź od komendanta powiatowego w sprawie w której policjantka nie przyjęła jej zawiadomienia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?