Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto ma rację? Młoda mieszkanka Miastka, czy policja?

Andrzej Gurba
Kto ma rację? Młoda mieszkanka Miastka, czy policja?
Kto ma rację? Młoda mieszkanka Miastka, czy policja? Andrzej Gurba
Publikujemy artykuły z papierowego wydania Głosu Pomorza dotyczące konfliktu między młodą mieszkanką Miastka a miejscową policją. Sprawa ma kilka wątków. Jeden na pewno będzie miał swój finał w sądzie.

- Do tej pory myślałam, że policja stoi na straży prawa i tego prawa przestrzega. Wydarzenia z początku marca i późniejsze każą mi zmienić zdanie. Policja stoi ponad prawem - mówi oburzona mieszkanka Miastka. Jej zdaniem miejscowi funkcjonariusze przekroczyli uprawnienia i nie dopełnili swoich obowiązków. Kobieta nagrała rozmowy z policjantami i złożyła skargę m.in. do Komendanta Głównego Policji. O co chodzi? - W nocy z kolegą wracałam do domu. Na ul. Armii Krajowej spotkaliśmy innych znajomych. Rozmawialiśmy. Przed “Gorgeusem" przy stolikach siedziało kilka osób. Po kilku minutach zaczęły nas zaczepiać. Jeden z kolegów powiedział, żeby nas nie zaczepiali, bo nic od nich nie chcemy. Wtedy te osoby wstały i zaczęły go szarpać. Od samego początku całą sytuację obserwowali policjanci w nieoznakowanym radiowozie. Jednak nie zareagowali, co jest dla mnie niepojęte, niezrozumiałe - oznajmia mieszkanka. Z jej dalszej relacji wynika, że po kilku minutach podjechały dwa oznakowane radiowozy. -Policjanci zamiast zwrócić się do agresorów, oświadczyli nam, że dostajemy mandaty. Mało tego. Tamta grupa wyzywała policjantów, a oni nie reagowali. Najwyraźniej woleli zająć się spokojnymi obywatelami, a nie tymi, którzy naruszają prawo - denerwuje się kobieta . Z dalszej relacji mieszkanki wynika, że funkcjonariusze wrócili do radiowozów i po około minucie znowu pojawili się przy nich. - Zaczęli używać gazu, machać pałkami, ale tylko do nas. Bez powodu. Tamtej grupy nie ruszali - mówi kobieta. Do komisariatu został zabrany tylko jeden mężczyzna.
Po tym cała grupa poszła do Komisariatu Policji w Miastku, aby zapytać, dlaczego zatrzymano ich kolegę i aby złożyć wyjaśnienia w tej sprawie.
Wizyta w komisariacie została przez mieszkankę nagrana. Przesłuchaliśmy nagrania. Ma je również policja, bo mieszkanka Miastka dołączyła je do swojej skargi. Na nagraniach słychać jak cała grupa domaga się od policjantów wyjaśnień. I sama chce je złożyć. Są duże emocje.
Padają różne słowa. - Policjanci stwierdzili, że jesteśmy pijani, choć nie przebadali nas alkomatem. Kazali nam wyjść i wrócić jak wytrzeźwiejemy. Ja nie wypiłam nawet grama alkoholu. Nikt tego jednak nie brał pod uwagę - denerwuje się mieszkanka. Grupa cały czas domaga się informacji w sprawie zatrzymania ich kolegi i chce złożyć wyjaśnienia. Policjanci mówią, że przeszkadzają im w pracy i zakłócają porządek.
Po pewnym czasie mieszkanka zwraca uwagę oficerowi dyżurnego, że nie można w dyżurce palić papierosów. - Mówiliśmy o tym, że popełnia wykroczenie. Nie przejął się tym. Dopiero, gdy chcieliśmy zrobić zdjęcie uciekł z papierosem z dyżurki, wracając bez niego po kilku minutach. Po chwili policjanci kazali mi wejść do środka. Myślałam, że po to, aby złożyć wyjaśnienia w sprawie zajścia na ulicy Armii Krajowej. Tymczasem usłyszałam, że mam dostać mandat w wysokości 100 złotych za zakłócanie porządku publicznego. W mojej ocenie to zemsta za zwrócenie uwagi dyżurnemu w sprawie palenia papierosów. Mandatu nie przyjęłam. Od jednego z policjantów usłyszałam, że i tak z nimi nie wygramy - opowiada kobieta. Mieszkanka zwraca uwagę, że mandat miał być z art. 51 paragrafu 1 kodeksu wykroczeń. - Kiedy później dostałam pismo okazało się, że mam zarzut z art. 51 paragrafu 2, który mówi o zakłócaniu porządku m.in. pod wpływem alkoholu. A ja byłam trzeźwa i nikt mnie nie badał alkomatem. Tak właśnie pracuje miastecka policja. Oczywiście nie uważam też, abym zakłócała porządek publiczny - oznajmia kobieta. - Tu działa taki mechanizm. Dajcie mi człowieka, a znajdziemy na niego paragraf - denerwuje się mieszkanka.

W połowie marca nasza czytelniczka przyszła do miasteckiego komisariatu złożyć zawiadomienie w sprawie wykroczenia dyżurnego policji (palenie papierosów). Rozmowy z policjantami zostały nagrane. Odsłuchaliśmy je. W rozmowie z dyżurnym (innym) mieszkanka informuje, że chce złożyć zawiadomienie w sprawie przestępstwa, przewinienia w miejscu publicznym. Później zostaje uściślone, że chodzi o wykroczenie. Mieszkanka wchodzi do środka. Przyjmuje ją policjantka. Mieszkanka oświadcza, że policjant (tu pada jego imię i nazwisko) palił w komisariacie papierosy. W miejscu niedozwolonym. Policjantka mówi: - U siebie. Mieszkanka pyta: - Czemu u siebie? Policjantka: - Jest funkcjonariuszem. Mieszkanka: - Ale to miejsce publiczne. Później mieszkanka pyta policjantkę, czy nie powinno być tak, że dyżurny, aby zapalić powinien wyjść z dyżurki i w tym czasie powinien go ktoś zastąpić. Policjantka odpowiada: - Teoretycznie tak.
Po chwili mieszkanka oświadcza, że chce aby ktoś ukarał policjanta za palenie papierosów w miejscu niedozwolonym. I dodaje. - Gdzie ja mam to zgłosić?
Policjantka nie przyjmuje zawiadomienia o możliwości popełnienia wykroczenia przez funkcjonariusza, a kieruje ją w tej sprawie do komendanta komisariatu (tryb skargi). Mieszkanka jeszcze raz dopytuje się, czy może zgłosić zawiadomienie o przestępstwie, wykroczeniu.
Skierowaliśmy wiele pytań do policji. Otrzymaliśmy od rzecznika taką odpowiedź. - Kwestie, które pan porusza są wyjaśniane. W Komisariacie Policji w Miastku jest wydzielone miejsce do palenia tytoniu. Znajduje się ono na pierwszym piętrze budynku, na klatce schodowej. W sytuacji gdy obywatel chce złożyć zawiadomienie o wykroczeniu policjant je przyjmuje. Jak było w tym przypadku wykaże prowadzone postępowanie. Prowadzone postępowanie skargowe ma na celu wyjaśnienie wszelkich okoliczności - napisał rzecznik.
Wracamy do sprawy nocnej marcowej interwencji miasteckich policjantów.

Mieszkanka Miastka, która skarży miejscowych policjantów za niewłaściwe zachowanie i zarzuca im złamanie prawa dostała z sądu wyrok nakazowy (postępowanie bez rozprawy). O ukaranie wnioskowała policja. Grzywna w wysokości 300 złotych jest za zakłócanie porządku pod wpływem alkoholu. Pani Anna miała w poczekalni komisariatu krzyczeć, używać słów nieprzyzwoitych oraz uderzać rękami w szybę. - Złożyłam już sprzeciw do tego wyroku. Nic takiego nie miało miejsca. O tym jak działa policja niech świadczy fakt, że zarzucono mi działania pod wpływem alkoholu, a ja byłam trzeźwa. Nikt na komisariacie nie badał mnie alkomatem - mówi pani Anna. Miastecka policja upiera się, że pani Anna była pod wpływem alkoholu. - Policjanci wyczuli od niej woń alkoholu - mówi Michał Gawroński, rzecznik prasowy KPP w Bytowie. Dodajmy jednak, że policjant, który chciał w komisariacie ukarać mieszkankę mandatem, mówił o paragrafie, w którym nie ma nic o alkoholu. - Policjant pomylił się - komentuje Gawroński. Dla policji nie ma jednak z tego powodu wielkiej sprawy, bo zagrożenie karą za zakłócanie porządku publicznego jest identyczne w stanie po alkoholu, jak i nie. - Dla mnie ma to ogromne znaczenie - zaznacza pani Anna.
W czasie, kiedy mieszkanka Miastka miała zakłócać porządek, dyżurny komisariatu w Miastku palił papierosy. Pani Anna złożyła zawiadomienie o wykroczeniu oraz skargę. Policja przeprowadziła postępowanie wyjaśniające. Co stwierdziła?
- Na podstawie materiału dowodowego ustalono, że dyżurny palił tzw. E -papierosa, który nie jest wyrobem tytoniowym - napisał komendant powiatowy policji w Bytowie Andrzej Borzyszkowski. Mieszkanka Miastka dostała już też pismo z policji, że w związku z tym, że ma podstaw do wszczęcia sprawy wykroczeniowej przeciwko funkcjonariuszowi, bo nie ma żadnych ograniczeń co do palenia E-papierosa, nie tylko w obiektach policji.
- Dyżurny palił zwykłe papierosy. Takie tłumaczenie to próba uniknięcia odpowiedzialności - oznajmia pani Anna, która złoży zażalenie na tę decyzję.

Kontynuujemy temat z pierwszej strony. Wyrok, skargi i zawiadomienia o wykroczeniach to efekt nocnej marcowej interwencji policji przed lokalem Gorgeus w Miastku.
Według relacji pani Anny i jej znajomych grupa innych osób zaczęła ich zaczepiać. Doszło do szarpaniny (pani Anna nie brała w niej udziału). Na miejscu byli policjanci w nieoznakowanym wozie. Zareagowali, kiedy przyjechały posiłki. Według pani Anny policjanci do nich mieli zastrzeżenia, a nie do tamtej grupy. Zagrozili mandatami. Później użyto gazu. Ostatecznie jeden ze znajomych pani Anny został wsadzony do radiowozu, a mieszkanka Miastka wraz z innymi osobami poszła do komisariat pytać dlaczego został zatrzymany ich kolega.
Wizyta na komisariacie skończyła się dla pani Anny wnioskiem o ukaranie za zakłócanie porządku publicznego.
Miastecka policja nie zgadza się z zarzutami dotyczącymi bezczynności interweniujących funkcjonariuszy. - Policjanci podjęli interwencję co do osób, które w ich ocenie zakłócały porządek publiczny - napisał komendant powiatowy policji w Bytowie Andrzej Borzyszkowski. Dodał, że były podstawy do zatrzymania jej kolegi z uwagi na stan nietrzeźwości mężczyzny, który swoim zachowaniem zagrażał swojemu zdrowiu i życiu oraz zdrowiu i życiu innych.
Pani Anna chciała w nocy złożyć skargę na interweniujących policjantów. Twierdzi, że jej to uniemożliwiono.
Inaczej widzi to policja. - Została pani podana kartka z papierem wraz długopisem w celu złożenia zażalenia bądź skargi, jednakże nie skorzystała pani z tego - odpowiada komendant Borzyszkowski.
Pani Anna mówi wprost. - To nieprawda. Nikt mi nie dawał żadnej kartki - stwierdza oburzona kobieta.
Policja twierdzi, że każdej osobie, która była w nocy w komisariacie (w tym pani Annie) zaproponowano przeprowadzenie badania na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu.
- To kolejna nieprawda ze strony policji. Nikt mi takiego badania nie proponował - oznajmia kobieta.
Pani Anna nie składa broni i dalej będzie skarżyć działania policjantów. Niedługo odbędzie się jej sprawa wykroczeniowa.
Mieszkanka Miastka zawiadomiła też miejscowy komisariat o kolejnym wykroczeniu, które mieli popełnić policjanci. Według pani Anny funkcjonariusze przez pół godziny stali radiowozem w miejscu , w którym jest zakaz zatrzymywania (przy ulicy Kazimierza Wielkiego w Miastku). Przez cały ten czas silnik pojazdu był włączony, co może stanowić kolejne wykroczenie. Komisariat Policji w Miastku stwierdził, że nie ma podstaw do skierowania wniosku o ukaranie podając w podstawie art. 16 kodeksu wykroczeń, który wyłącza ściganie. - Czyli jak dla mnie nie podano żadnych konkretów - komentuje mieszkanka Miastka. Poprosiliśmy rzecznika prasowego o bardziej szczegółowe uzasadnienie. - Policjanci wykonywali czynności służbowe w związku z interwencją - informuje Michał Gawroński, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Bytowie. Dodajmy, że pani Anna czeka jeszcze na odpowiedź od komendanta powiatowego w sprawie w której policjantka nie przyjęła jej zawiadomienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza