Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto winny, kto niewinny. Sprawa samobójstwa z Darłowa sprzed lat

Michał Kowalski [email protected]
W 1986 roku w Darłowie powiesił się 16 latek. Prawdopodobnie nie wytrzymał tortur SB.
W 1986 roku w Darłowie powiesił się 16 latek. Prawdopodobnie nie wytrzymał tortur SB. Ilustracja: Wojciech Stefaniec
W 1986 roku w Darłowie samobójstwo popełnił 16-letni chłopak. Zrobił to po przesłuchaniu na posterunku MO. Był bity przez funkcjonariuszy.

Rodzinę tragicznie zmarłego chłopca otoczył opieką Biskupi Komitet Pomocy ze Słupska. Bezpieka pisała w raportach, że celem jego działania było wywołanie rozruchów.

Biskupi Komitet Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i ich Rodzinom powstał w 1983 roku. Powołał go biskup Ignacy Jeż, ordynariusz diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.

Władze od początku oceniały go źle. Fragment raportu koszalińskiej bezpieki z 1985 roku: "Czołowy trzon biskupiego komitetu tworzą aktywne działaczki byłej Solidarności, tj. G. Cwojdzińska z Koszalina, Krystyna Oberda ze Szczecinka i Hanna Skowrońska ze Słupska. Spośród kleru uczestniczą odpowiednio następujący księża: o. Parafiński (wikariusz), ojciec Mróz (proboszcz), ks. Giriatowicz (proboszcz). We wszystkich spotkaniach komitetu bierze udział biskup Jeż, który spełnia tutaj rolę wiodącą. Zgodnie z przyjętymi kierunkami działań - komitet stara się udzielać pomocy finansowo - materialnej osobom pozbawionym wolności, pozbawionym pracy bądź wydalonym z uczelni. Przykładem tego jest zapowiedź udzielenia zapomogi żonie Szyjuta (skazanego za usiłowanie wejścia w kontakt z obcym wywiadem) bądź wypłacenie 10 tys. zł dla niepracującej przedstawicielki ekstremy - Potrykus.

Dwa lata wcześniej, jeden z działaczy komitetu - Roman Kulig ze Słupska złożył do Prokuratury Rejonowej zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez funkcjonariuszy SB. - Jeżeli chodzi o mnie, major Markiewicz użył w stosunku do mnie groźby karalnej, mianowicie stwierdził, że jeżeli będę kontynuował wrogą działalność, to trafi mi się kula w łeb. Groził także zemstą na żonie i moim dziecku - napisał.

Sprawa nigdy nie została wszczęta.

Miał sine plecy

21 stycznia 1986 roku trzej chłopcy 16-letni Andrzej S., Robert Ch. i Krzysztof B. z Darłowa rzekomo włamali się do komórki, skąd ukradli sprzęt wędkarski. Kilka dni później zostali zabrani na posterunek w Darłowie. To było 23 stycznia. W nocy B. powiesił się w ogrodzie swojego domu.

Jedna z tez mówiła, że chłopak został pobity na śmierć w komisariacie, a dopiero później powieszony na drzewie.

Rodzice twierdzili, że był to wynik załamania się chłopca w wyniku bicia i przesłuchania na komisariacie.
Z notatki służbowej sporządzonej na podstawie donosu jednego z tajnych współpracowników znajdujemy opis tego, co zrobili z chłopcem milicjanci. "Miał sine plecy, od pośladków do wysokości nerek, od pępka do wysokości mostka była widoczna sina pręga oraz pojedyncze sine plamy. Na czole widoczny był guz wielkości 20 złotowej monety".

- To była bardzo głośna sprawa w Darłowie w tym czasie. Wszyscy wiedzieli co się stało - opowiada adwokat Edward Stępień, badający okoliczności śmierci chłopca po latach.

Milicja obawiała się reakcji społecznej. W zacieraniu śladów i poszukiwaniu motywów, które miałyby dać jej alibi, posuwano się do wszystkiego.

W niektórych materiałach znajdujemy na przykład informacje o rzekomym związku homoseksualnym ojca Krzysztofa B. i chłopaka. To miał być motyw samobójstwa.

Ciekawe jednak, że z dokumentów wynika, iż sama prokuratura uznała milicjantów za winnych pobicia. Wtedy interweniowała Prokuratura Wojewódzka w Koszalinie i kazała śledztwo umorzyć.

Oni chcą wywołać rozruchy

Komitet biskupi ze Słupska zaproponował pomoc rodzinie.

- Reprezentowałam ją, by wyjaśnić okoliczności śmierci. Takie sprawy nigdy nie wychodziły na wierzch. Wszystko zamiatano pod dywan - mówi po latach Anna Bogucka-Skowrońska, prawnik ze Słupska.
Samo pojawienie się profesjonalnego mecenasa wywołało w SB objawy paniki. Uznano, że dążą one do wywołania niepokojów społecznych.

- Każde dążenie do prawdy w tamtych czasach było kojarzone właśnie w taki sposób - dodaje Bogucka-Skowrońska.

W styczniu 1986 roku faktycznie w Darłowie rozrzucono ulotki związane ze śmiercią chłopca. Meldunek SB: "Koledzy Krzysztofa B. twierdzą, że w czasie rozmowy w KMO wszyscy byli bici przez milicjantów. Na tej podstawie rodzice Krzysztofa B. uważają, że popełnienie samobójstwa przez syna było konsekwencją jego załamania się po pobiciu w komisariacie MO. Plotki na temat rzekomego pobicia K. Bielaka były przyczynkiem do ukazania się w Darłowie w dniu 31 stycznia br. czterech ulotek wykonanych drukowanych pismem ręcznym na papierze formatu A-5 o treści: Mordercy zabili dzieci nasze! Blachy - wykonane niebieską kredką oraz Precz z komuną".

Milicjanci biorący udział w tej sprawie nigdy nie zostali osądzeni.

- Rozpatrywałem zdarzenia pod kątem historycznym, ale oprócz tego skontaktowałem się z najbliższą rodziną tego chłopaka. Rozmawiałem z matką i siostrą. Mam sporo bezpośrednich relacji z tej sprawy. Być może kiedyś uda się ją wyjaśnić - dodaje Edward Stępień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza