Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kultura masowa i zmęczone oczy Dody. Nawet makijaż tego nie zasłoni.

Mirosław Miniszewski
Pani Dorota zarabia na chleb tak, jak potrafi najlepiej. Zobaczyłem zmęczoną kobietę, która ukryła się pod lateksowymi ciuchami.
Pani Dorota zarabia na chleb tak, jak potrafi najlepiej. Zobaczyłem zmęczoną kobietę, która ukryła się pod lateksowymi ciuchami. Fot: Wojciech Oksztol
Nie ma żadnej Bogini, żadnej Gwiazdy. Jest tylko wystylizowany turboskafander okrywający produkt o nazwie Doda. Ujrzałem w jej oczach przerażający smutek.

Do Białegostoku przyjechała Doda. Ja także poszedłem ją zobaczyć. Z trudem przedzierałem się przez rozwydrzony i piszczący tłum nastolatek z babciami i mamami im towarzyszącymi, szwadron ochroniarzy oraz liczne barierki. By w końcu zająć miejsce w samym środku sklepu znanej marki odzieżowej, tuż obok "tronu" wykonanego z kiczowatego, różowego lateksu. A na tronie miała zasiąść ona - Bogini.

Czekałem i obserwowałem ludzkie twarze, pełne podniecenia i żądzy ujrzenia postaci z boskiej sfery popkulturowej świętości. Zupełnie inna historia to panowie z obsługi całej imprezy. Te ich uwagi starszych panów na temat młodych dziewcząt przyprawiały mnie o mdłości.

Z pełną świadomością tego, co robią, naigrywali się z dziewczątek, które za lizaka, darmowy katalog z ciuchami na ten sezon oraz smycz wartą dwa złote były gotowe dać się stratować. Wszystko to dla niej - dla Bogini.

Tłum napierał, a ochroniarze porykiwali coraz głośniej i coraz agresywniej potrącali ściśnięte przy barierkach dzieci. Sam zostałem kilka razy dość stanowczo ustawiony w "miejscu przeznaczonym dla prasy", a było ono zaiste uprzywilejowane - tuż obok perwersyjnie połyskującego, różowego "tronu".

To "święte" siedzisko Bogini już samo w sobie stanowiło przedmiot wart dłuższej kontemplacji. Jego zadziwiająca estetyka jeszcze nie tak dawno temu zostałaby z pewnością określona mianem typowo burdelowej, a teraz proszę, zaprasza się tam małe dzieci, aby mogły pooglądać siedzącą nań Boginię, w stroju, który jeszcze nie tak dawno też pasował raczej wyłącznie prostytutkom - a dziś jest wzorem trendu obowiązującego w świecie nastolatek.

Długo trwało to czekanie. Konferansjer o autoramencie akwizytora rozwożącego środki czystości, co chwila zapewniał, że jeszcze kilka minut i Doda przyjedzie. Minuty mijały, a Bogini nadal nie było.

Nie wiedząc, co czynić, prowadzący zaproponował więc rozochoconej dziatwie konkurs na bycie podobnym do Dody. Wybrano trzy dziewczyny, na oko po piętnaście lat każda. Jedna była ruda, druga miała kasztanowe włosy, a trzecia ufarbowane na głęboką czerń. Głosami publiczności wygrała czarnulka, która jako najbardziej podobna do Gwiazdy w nagrodę otrzymała lizaka i smycz, no i oczywiście zakurzony katalog znanej sieci sklepów odzieżowych.
Patrzyłem na nią, jak wdzięczyła się do kamery oraz wycelowanych w nią aparatów fotograficznych, i skanowałem jej podobieństwo do kogokolwiek - Kalina Jędrusik, Anna Dymna, Ewa Demarczyk, ale nie Doda, do cholery! Może było po prostu za ciemno i ludzie nie zobaczyli jej czarnych włosów? A może to nie włosy świadczą o podobieństwie do Bogini? Albo ja się po prostu nie wyznaję na tym zwyczajnie i jestem zwykłym ignorantem. Niezależnie od swego sukcesu, czarnowłose dziewczę, które miało dopiero co swoje pięć minut dla mediów, zostało czym prędzej wypchnięte przez ochroniarzy z powrotem w tłum, który zaczął wyć potwornie, albowiem nadchodziła Bogini Doda.

Wreszcie ją ujrzałem. Zobaczyłem zmęczoną kobietę, której coraz trudniej ukryć zmarszczki na twarzy i zmęczenie je powodujące. Pani Dorota zaczęła pozować fotoreporterom. Ja też skorzystałem z doskonałej okazji i wycelowałem aparat prosto w jej twarz. Przez chwilę jej wielkie, ciemne oczy wpatrywały się prosto we mnie. Zobaczyłem w nich coś takiego, że odłożyłem aparat. Zrobienie zdjęcia w tym momencie wydawało mi się czymś niestosownym. Ujrzałem w jej oczach przerażający smutek. Wtedy też dotarło do mnie, że nie ma żadnej Bogini, żadnej Gwiazdy. Jest tylko wystylizowany turboskafander okrywający produkt o nazwie Doda. Pod spodem jest zwykła pani Dorota, zarabiająca na chleb tak, jak potrafi najlepiej. Zmęczona kobieta, która doskonale ukryła się pod lateksowymi ciuchami. Na oczy jednak maski nałożyć nie sposób. One mówią wszystko.

Żal mi tylko tych tłumów pragnących kontaktu z Boginią Różowej Świętości i żal mi Doroty pod kostiumem okrywającym towar o nazwie Doda. Nie żal mi tylko tej armii cynicznych szowinistów z obsługi imprezy, którzy nie potrafili uszanować godności rozbawionych dzieci. To jest zepsucie! Najpierw wygenerować na coś popyt, zgromadzić ludzi, zagrzewać ich do entuzjazmu, potem sprowadzić ich do poziomu trzody chlewnej, której można rzucać ochłapy z pańskiego stołu, a na koniec brutalnie szturchać, kiedy pcha się do ustawionego koryta. Tak musi chyba wyglądać koniec cywilizacji. W ten też oto sposób bogowie staczają się z Olimpu do smutnej i szarej codzienności - wystarczy tylko spojrzeć na nich z bliska.

Źródło:
Poznaj Dodę z innej strony! Zobacz, co kryje się pod różową fasadą! - poranny.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza