Mężczyzna boi się, że będzie musiał odpowiadać za ewentualne wypadki, które popełnią nowi właściciele.
Pan Damian postanowił sprzedać swój samochód. Auto wystawił w komisie internetowym. Już po kilkudziesięciu minutach skontaktowali się z nim potencjalni nabywcy. – Wybrałem propozycję mężczyzny z Trójmiasta, który zjawił się w Słupsku już po kilku godzinach - mówi.
Klient przyjechał po odbiór samochodu wraz ze swoim kolegą. Na początku obaj mężczyźni oglądali samochód oraz szukali usterek, by pan Damian nieco opuścił cenę samochodu. – Widać było, że znają się na autach – mówi czytelnik. – Bardzo długo rozmawiali ze mną na temat samochodu. Znaleźli wszystkie wady, nawet te, o których istnieniu sam nie miałem zielonego pojęcia.
Czytelnik sporządził dwie umowy kupna-sprzedaży. Kiedy obie strony zatwierdziły warunki i podpisały je, mężczyźni dalej rozmawiali o aucie. – Nie zauważyłem nawet, kiedy schowali do teczki również moją umowę – dodaje czytelnik. – Zauważyłem to kilka minut po ich odjeździe. Bardzo szybko zadzwoniłem do nich. Niestety, powiedzieli, że nie mają czasu już wrócić, a umowę wyślą za tydzień.
Pan Damian zadzwonił kolejny raz, ale mężczyźni nie odbierali telefonu. Czytelnik zadzwonił więc z innego telefonu. Wtedy zapowiedzieli, że wyślą dokumenty dopiero za dwa tygodnie.
– Zgłosiłem sprawę na policję, bo zacząłem się obawiać, że nowi właściciele mogą złamać prawo i wszystko pójdzie na moje konto – mówi czytelnik. – Policjant powiedział mi, że funkcjonariusze nie zajmą się sprawą, bo nie zostało jeszcze popełnione przestępstwo.
Myśl, że ktoś może spowodować wypadek lub ukraść benzynę, nie dawała spokoju naszemu czytelnikowi. – Nie wiedziałem, co robić, bo policjant potwierdził, że rzeczywiście w tej sytuacji za wszystkie przewinienia, które popełni nowy właściciel, odpowiem ja – dodaje pan Damian. – Zwróciłem się więc do miejskiego rzecznika konsumentów. On jednak także nie umiał mi pomóc w tej sytuacji. Polecił mi wysłać listy z prośbą do mężczyzn o oddanie mojej umowy. Teraz nie mam już więcej pomysłów, a chciałbym wreszcie wyrejestrować samochód i spać spokojne.
Zapytaliśmy w Wydziale Komunikacji słupskiego ratusza, co może w tej sytuacji zrobić czytelnik. – Tego typu sprawy nie są proste do załatwienia – usłyszeliśmy w Wydziale Komunikacji. – Nie możemy wyrejestrować auta „na słowo”. Musimy mieć dokument potwierdzający transakcję. Mężczyzna musi odzyskać umowę, bo w przeciwnym razie może odpowiadać za przewinienia nowego właściciela. Problem może się rozwiązać, jeśli nabywca auta zechce je zarejestrować w swoim urzędzie. Wtedy dostaniemy informację, że auto ma już nowego właściciela i czytelnik nie będzie musiał odpowiadać za ewentualne przewinienia.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?