Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kurski: - Góry lodowe płyną ku Platformie

Fot. Krzysztof Świderski
- Ta znana lodówka rzeczywiście zacznie pustoszeć, bo zapowiadane cuda PO jednak nie następują. - mówi Jacek Kurski.
- Ta znana lodówka rzeczywiście zacznie pustoszeć, bo zapowiadane cuda PO jednak nie następują. - mówi Jacek Kurski. Fot. Krzysztof Świderski
- My robimy swoje, czyli pytamy PO i PSL, kiedy zobaczymy na własne oczy to, co obiecywali - mówi Jacek Kurski, poseł Prawa i Sprawiedliwości.

- Nie obawia się pan, że te marne od miesięcy notowania PiS stały się górną barierą dla ugrupowania?

- Absolutnie nie. Po, przyznam, lekkim szoku wyborczym był czas na przegrupowanie, zastanowienie się nad tym, jaką mamy być opozycją, jak odzyskać zaufanie wyborców do naszego programu i jak też przeciwstawić się kampanii medialnej przeciwko nam. Kampanii, która, o dziwo, wciąż trwa, zupełnie jakby większość mediów przegapiła fakt, że to już nie nielubiany przez nie PiS rządzi, lecz ubóstwiana Platforma. Musieliśmy też mieć czas na określenie, jaką rolę będziemy odgrywać jako opozycja…

- Wybraliście wersję betonową, skarży się PO.

- Jeśli za beton uznać pytania o to, kiedy zostaną spełnione przedwyborcze obietnice, to tak. Jesteśmy betonową opozycją. Ale wtedy PO musiałaby uznać, że coraz większa część Polaków zaczyna się betonować.

- Podczas spotkania w Opolu powiedział pan, że najdalej w styczniu, lutym ludzie powiedzą Platformie: sprawdzamy i okaże się, że ta partia nic nie ma i nie miała w kartach.
- Bo można oszukiwać na krótką metę wielu ludzi, ale nie sposób wszystkich i ciągle. I Platformie nic nie pomogą konferencje prasowe i potoki słów, gdy ludzie zobaczą, że jabłka, prąd, mieszkania, cukier i co tam jeszcze nie poddają się zaklęciom, tylko wciąż drożeją. Ta znana lodówka rzeczywiście zacznie pustoszeć, bo zapowiadane cuda jednak nie następują.
- To nie była zapowiedź cudów, o czym pan dobrze wie. Temu fragmentowi exposé premiera nadano taki propagandowy wydźwięk, by za jakiś czas można było o te cuda retorycznie pytać.
- Ale przyzna pan, że drugiej Irlandii PiS premierowi nie wmówił?
- Przyznam. Ale zostawmy PO na boku. O co macie pretensje do mediów?
- Z jednej strony sam pan mówi, że mamy niskie wyniki w badaniach opinii publicznej, a jednocześnie tematyka PiS wypełnia kolumny gazet. Zadziwiająca dysproporcja, prawda?
- Partia, która narzeka na zainteresowanie mediów, to dopiero ciekawostka.
- Byłaby to ciekawostka, gdyby nie specyficzny ton przebijający z tekstów. Mówiąc obrazowo: ktoś nie zorientowany w sytuacji bieżącej w Polsce mógłby na podstawie lektury gazet wysnuć wniosek, że rządzi złowrogi PiS, a opozycja w postaci PO nie zajmuje się niczym innym jak szerzeniem samego dobra. Prosta ilustracja: do biura sędziego - mówię o zdarzeniach z ostatnich tygodni - wchodzi ABW. Prawie chwilę potem sędzia się wiesza. Natychmiastowa reakcja "Gazety Wyborczej". Komentarz na czołówce, że żadną miarą nie można tej sytuacji porównywać do tak zwanej sprawy Blidy. Ciekawe, bo jeszcze chyba nikt nie zdążył zrobić takiego porównania, a tu gazeta już próbuje wpłynąć na tok myślenia ludzi. Jeśli zaś czytać rozliczne publikacje na temat sprawy samobójczej śmierci posłanki, to należałoby mieć ogromną wewnętrzną odporność na sugestie, by nie dojść do wniosku, że to chyba Kaczyński z Ziobrą ją zamordowali. Podkreślam, że mówię tu o odczuciach, jakie rodzą się u przeciętnego czytelnika gazet. Nie analizuję dosłownie kolejnych publikacji. I sądzę, że tu nie ma przypadku. Takie właśnie uczucia mają być wdrukowane w publiczną świadomość, i właśnie jesteśmy świadkami drukowania.
- Ojej, znowu media winne… Trochę to już nudne. A czemuż one tak kochają PO?
- Są z natury liberalno-lewicowe. Dlatego tak jak trudno mieć pretensje do kota, że miauczy, tak trudno, by PiS spodziewał się sympatii ze strony mediów. Ja się nie skarżę. Pokazuję tylko fakty. A skoro pytał pan o oznaki sympatii mediów dla PO, proszę: na konferencję na temat Euro 2012 pojechała na Ukrainę polska delegacja pod przewodnictwem… wojewody małopolskiego! Rząd współorganizatora reprezentował wojewoda! I nic, zero medialnych reakcji. Nawet pytania, czy tu aby wszystko grało? Wyobrażam sobie, co by się stało, gdyby podobna rzecz stała się za rządów PiS. Zostalibyśmy zjedzeni nazajutrz już przed południem.
- Strasznieście wrażliwi. Ale wróćmy do notowań partii. Dobrze rozumiem, że planujecie powrót do władzy dopiero, gdy PO potknie się o własne nogi, czyli gdy nastąpi kryzys?
- To chyba normalna droga? Skoro z wyroku wyborców jesteśmy w opozycji, nie do nas należy polityczna inicjatywa. My robimy swoje, czyli pytamy PO i PSL, kiedy zobaczymy na własne oczy to, co obiecywali.
- A jeśli jest gorzej, niż zakładacie? Jeśli ludzie nigdy nie wierzyli w cuda, jeśli wolą rząd leniwy od nadpobudliwego, bo wolą sami o siebie dbać, niż czekać na rządową mannę z nieba? Wtedy możecie utkwić w opozycji na dobre…
- Jeśli nadpobudliwością nazwać wypełnianie przedwyborczych zapowiedzi, jeśli w ogóle działający rząd nie jest nikomu do niczego potrzebny, to zgoda - PiS utkwi w opozycji na dobre. Ale ta pańska wizja jest zarazem efektowna i nieprawdziwa.
- A jeśli wysokie notowania PO to efekt nie wygasłego wciąż strachu przed powrotem PiS?
- W sporej mierze pewnie tak. Tym bardziej że, jak mówiłem, media kreślą diaboliczny obraz mojej partii, posądzając o wszystko, co najgorsze. Każdy nasz błąd jest obracany na oczach publiczności po stokroć. Błędy ulubieńców mediów są zamiatane pod dywan.
- Ale to nie media chyba sprawiły, że staliście się partią reprezentującą Polskę B, że przegraliście wszystkie duże miasta, młodzież, inteligencję, zdobywając zwolenników tylko na wsi, w przysiółkach, wśród słabo wykształconych i odruchowo przeciwnych wszelkim zmianom?
- W miastach rzeczywiście ponieśliśmy dotkliwą porażkę, ale nie sądzę, by była ona nie do nadrobienia. Często w polityce bywa tak, że ludzie dają się ponieść pięknym wizjom, zwłaszcza gdy są one efektownie opakowane i ładnie podane, ale to uwiedzenie nie trwa wiecznie. Na razie bal na "Titanicu" Platformy trwa! Kelnerzy roznoszą drinki, orkiestra gra, pary wirują w tańcu. Ale góry lodowe już ruszyły swym szlakiem. Wedle naszych map, wejdą na kolizyjną w przyszłym roku.
Mirosław Olszewski
nto.pl**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza