Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łańcuszki szczęścia. Zamiast pomagać, zbierają dane

Marcin Markowski [email protected]
Jeśli nie prześlesz dalej tej wiadomości, to znaczy, że nie masz serca – tak najczęściej zaczynają się e-maile zwane łańcuszkami szczęścia.
Jeśli nie prześlesz dalej tej wiadomości, to znaczy, że nie masz serca – tak najczęściej zaczynają się e-maile zwane łańcuszkami szczęścia. sxc.hu
Jeśli nie prześlesz dalej tej wiadomości, to znaczy, że nie masz serca - tak najczęściej zaczynają się e-maile zwane łańcuszkami szczęścia. Okazuje się jednak, że celem takich wiadomości wcale nie jest pomoc potrzebującym­.

Wielu naszych czytelników otrzymało w ostatnim czasie poruszającego e-maila napisanego przez bezradnego ojca szukającego pomocy dla swojego dziecka.

- Błagam, przeczytaj chociaż połowę i prześlij ten list wszystkim na swojej liście adresowej. To nie jest łańcuszek. (...) Jeśli usuniesz ten list, będzie to oznaczać, że naprawdę nie masz serca. Jestem 23-letnim ojcem. Ja i moja żona mieliśmy razem cudowne życie. Bóg pobłogosławił nas dzieckiem. Nasza dziesięciomiesięczna córka ma na imię Wandzia. Niedawno lekarz wykrył raka mózgu w jej malutkim ciele. Jest tylko jedna droga, aby ją ocalić, operacja - pisze w e-mailu mężczyzna.

Internauci mogą pomóc w bardzo prosty sposób. Wystarczy, że prześlą wiadomość do wszystkich osób zapisanych w swojej książce adresowej.

- Każda osoba, która otworzy i prześle list dalej, do co najmniej trzech osób, podaruje nam 32 centy. Proszę, pomóż nam! To nic nie kosztuje - woła o pomoc w liście zrozpaczony ojciec.

Wzruszeni czytelnicy zaczęli wysyłać ten e-mail do wszystkich znajomych. Ku ich zdziwieniu, już kilka godzin później w ich skrzynkach e-mailowych pojawiły się kolejne podobne listy dotyczące innych chorych dzieci oraz materiały reklamowe zagranicznych firm.

- Zastanawiam się, czy przesyłanie tego e-maila naprawdę może pomóc temu dziecku. Mam wrażenie, że komuś zależało tylko na tym, by zdobyć adresy poczty elektronicznej wszystkich moich bliskich, bo oni również otrzymali wiadomości reklamowe - mówi Barbara Jarzewicz ze Słupska.

- Uwierzyłam w treść tego apelu ojca, bo było w nim napisane, że wspiera go popularny portal internetowy. Apel nie tylko na mnie zrobił wrażenie. List przesłało dalej już wiele tysięcy osób.
W liście "ojca" rzeczywiś­cie widniała informacja:

- Epuls i Onet zgodziły się nam pomóc. Jedyny sposób, w jaki mogą to uczynić, polega na tym, że ja wysyłam ten list do Ciebie, a Ty wysyłasz go dalej, do innych ludzi. Onet sprawdza, ile osób dostało taki list - czytamy w e-mailu.

Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z rzecznikiem prasowym portalu Onet.pl, by zapytać, czy portal rzeczywiście wspiera tę akcję. Przestrzega on, by nie reagować na tego typu e-maile i nie podawać obcym nadawcom listy e-mailowej swoich znajomych oraz żadnych innych poufnych danych, bo może to zostać użyte przeciwko nam.

- Dostaję takie pytania od osób, które otrzymały ten i podobne listy. Informacje w nim zawarte odnośnie do zaangażowania Onetu są nieprawdziwe - mówi Paweł Klimiuk, rzeczni Grupy Onet.pl.

- My nie prowadzimy tego typu akcji. Takie działanie to oszustwo, bazujące na emocjach ludzi, służy tylko i wyłącznie spamowaniu użytkowników i być może do pozyskiwania ich adresów e-mailowych do dalszych akcji spamerskich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza