Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lębork. Afery z prądem ciąg dalszy

(eda)
Robotnicy w miejscu, w którym odkryli nielegalne przyłącze prądu.
Robotnicy w miejscu, w którym odkryli nielegalne przyłącze prądu.
Lewe podłączenie prądu do posesji państwa Koniecznych zainstalowano już w 1997 r. i korzystano z niego 11 lat - twierdzi nasz informator. Przypomnijmy, że chodzi o dom przewodniczącej Rady Miasta w Lęborku.

- Państwo Konieczni zlecili wykonanie pierwszego przyłącza w 1995 roku. W 1997 dokonano przebudowy sieci. To wtedy musiano podłączyć dodatkowy kabel. To była tzw. mufa trójnikowa - twierdzi nasz informator.

Z nielegalnego przyłącza ogrzewana była cała ciepła woda. Było ono też doprowadzone do domku letniskowego, który był wynajmowany. Z prądu poza licznikiem korzystano też w części przy ogrzewaniu domu, na zmianę z grzejnikiem olejowym.

- Rachunki były na poziomie zużycia dla mieszkania w bloku, a nie dla domku, gdzie powinny być dwa, trzy razy wyższe - wyjaśnia nasz rozmówca.

Rachunki były na męża pani Koniecznej. Według informacji uzyskanych z Energi to właśnie do niego skierowane będą roszczenia w kwestii zapłaty za zużyty prąd, jako do strony, która podpisała z Energą umowę.

Kiedy Energa oszacuje straty? - Do tego potrzebny jest nielegalny przewód, a on jako dowód w śledztwie jest w rękach policji - twierdzi informator. Ta zaś nie zwróciła się jeszcze do Energi o opinię, co potwierdza jej rzeczniczka Alina Geniusz-Siuchnińska.

Tymczasem Wanda Konieczna odmawia komentarza i milczy w sprawie wysokości rachunków. - Nie interesowałam się tym - mówi. Nie chce też odnieść się do krążących po mieście wieści o rezygnacji z funkcji.

- Nie potwierdzam, nie zaprzeczam - ucina.

Sprawę od Lęborka przejęły obecnie słupskie organa ścigania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza