Do świetlicy przy Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Lęborku przychodzi ok. 15 dzieci z najbliższej okolicy w wieku od 6 do 15 lat. Jesienią i zimą jest ich blisko 20. Większość dzieciaków mieszka przy ulicach Stryjewskiego, Malczewskiego i pobliskich. Matki, który zaalarmowały nas o przeniesieniu świetlicy, nie ukrywają, że dla ich dzieci świetlica to jedyna alternatywa na spędzenie popołudnia po szkole.
- Gdzie mają się podziać? Na podwórku niczego dobrego się od starszych nie nauczą, a jedynie pić i palić. To był dla dzieci drugi dom - mówi Dorota Rakałowicz, której dziecko uczęszcza na zajęcia do świetlicy.
- Tu przez tyle lat była świetlica. Jeszcze mój najstarszy syn do niej chodził. Z domu są tu dwa kroki, a do nowej na ulicy Krzywoustego trzeba jechać przez całe miasto. Same dzieci boję się puścić, przecież to taki kawał drogi - dodaje Bernadeta Stencel z Lęborka.
Obie mamy twierdzą, że o przeniesieniu dowiedziały się przypadkiem, zaledwie kilka dni temu, choć świetlica ma działać w nowym miejscu już od początku września.
- Panie z świetlicy nam powiedziały - mówi mały Szymek. - A my powiedzieliśmy innym mamom.
Obie kobiety zapewniają, że do nowej świetlicy dzieci nie puszczą. - To za daleko. Świetlica jest potrzebna tutaj. Wiadomo, że tu jest trudne miejsce do życia. A naszym dzieciom zabierają wszystko. Najpierw plac zabaw, teraz świetlicę, dlaczego kosztem dzieci? - dopytuje pani Dorota.
O to samo zapytaliśmy kierownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Elżbieta Michalska tłumaczy, że przenosiny świetlicy mają na celu uratowanie innej tego samego typu placówki.
- Przy ulicy Krzywoustego istniała do tej pory świetlica Towarzystwa Przyjaciół Dzieci, ale nie dostała ona dotacji ze starostwa powiatowego. Przejęło ją miasto. Aby uratować tamtą świetlicę, zdecydowaliśmy się połączyć ją z tą. Nie możemy przenieść świetlicy TPD, bo w tamtym miejscu nie ma już innej tego typu placówki. W okolicy MOPS są jeszcze trzy inne świetlice. Poza tym naszych dzieci jest dużo mniej. Ze świetlicy TPD korzysta około 30 dzieci, my mamy ich zaledwie 14 - mówi kierownik MOPS, Elżbieta Michalska.
Na zarzuty, że wszystko zostało przeprowadzone po cichu i bez wiedzy rodziców, kierownik odpowiada: - Sami dowiedzieliśmy się późno i nie byliśmy do końca pewni, jak to rozwiążemy.
Zdaniem Elżbiety Michalskiej nie ma większego problemu w doprowadzeniu czy dowiezieniu dzieci do budynku dawnego Zwaru.
- Mamy mogą się zorganizować. Mogą zawozić dzieci na zmianę - mówi.
- Z tej świetlicy korzysta piątka moich dzieci. W roku szkolnym każde kończy lekcje o innej porze. Musiałabym chodzić kilka razy dziennie. Jesienią czy zimą wcześnie robi się ciemno. Dzieci kończą lekcje o godzinie 15-16, a świetlica jest czynna do 18. Dłużej będziemy iść, niż dzieciaki będą w świetlicy - mówi pani Bernadetta z Lęborka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?