Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarze pediatrzy grożą odejściem z oddziału

Monika [email protected]
Jak już informowaliśmy, od połowy marca to lekarze z pediatrii zajmują się dziećmi, które dotąd były zaopatrywane przez Szpitalny Oddział Ratunkowy.
Jak już informowaliśmy, od połowy marca to lekarze z pediatrii zajmują się dziećmi, które dotąd były zaopatrywane przez Szpitalny Oddział Ratunkowy. Archiwum
Cztery lekarki z oddziału pediatrycznego słupskiego szpitala zagroziły zerwaniem umów i odejściem z pracy. To ich reakcja na dołożenie im nowych obowiązków, za które nie mają płacone, i od których nie są ubezpieczone.

Jak już informowaliśmy, od połowy marca to lekarze z pediatrii zajmują się dziećmi, które dotąd były zaopatrywane przez Szpitalny Oddział Ratunkowy.

Przed oddziałem ustawiono dla dzieci, które trafiają do szpitala z nagłymi zachorowaniami, plastikowe krzesła. Tam czekają, aż zajmie się nimi lekarz, który jednocześnie pracuje na oddziale. - W ten sposób dodatkowo przyjmujemy od kilku do kilkunastu dzieci na dobę. Jednocześnie musimy zajmować się małymi pacjentami na oddziale i przyjmując pacjentów na planowe leczenie. Na wszystko nie starcza czasu. Samo przyjęcie dziecka z SOR-u wymaga, oprócz zadysponowania leczenia, wypełnienia rozbudowanej dokumentacji. To zajmuje nawet 40 minut - mówią lekarze, którzy dyżurują po dwie, trzy osoby.

Skarżą się, że wraz z dodatkowymi obowiązkami, których, jak mówią, nie otrzymali na piśmie, nie dostali żadnej pomocy. - Sami musimy prosić pielęgniarki z oddziału, np. o pobranie krwi. One nie muszą tego robić. Owszem, jest dodatkowy ratownik medyczny, ale tylko w ciągu dnia. Nocą, gdy nagłych przypadków jest najwięcej, zostajemy same - mówią.

Lekarki twierdzą, że dodatkowo zostały obciążone odpowiedzialnością za pacjentów z SOR, od której nie są ubezpieczone. Co więcej, trzy z nich to rezydentki, które w ogóle nie powinny ich przyjmować, bo nie obejmuje tego umowa z Ministerstwem Zdrowia, które płaci za ich naukę w szpitalu.

- Tymczasem pacjenci z SOR przychodzą tu tylko z formularzem z rejestracji i czekają przed oddziałem. My nie wiemy, w jakim są stanie, komu najpierw powinniśmy pomóc, bo w ich przypadku SOR nie robi tzw. segregacji. Boimy się, że gdy będziemy zajęci pracą na oddziale, w poczekalni zdarzy się jakiś dramat. Tam nikt nie monitoruje pacjentów.

Jeżeli sytuacja się nie zmieni, lekarki odejdą z pracy 21 kwietnia. Jak mówią, wówczas na pediatrii zostanie tylko dwóch dyżurujących lekarzy.

Od połowy marca dzieci, które trafiają na SOR słupskiego szpitala, od razu są kierowane na pediatrię. Prezes szpitala planując reorganizację uzasadniał ją troską o to, by mali pacjenci nie byli świadkami dramatycznych scen ratowania życia innym pacjentom, nie patrzyły na osoby pobudzone czy pod wpływem alkoholu. Zdecydował o organizacji dla dzieci, które trafią do szpitala z nagłymi zachorowaniami, miejsca przy oddziale pediatrycznym.

Ta inicjatywa od początku budziła obawy lekarzy. Teraz mówią, że jest wręcz zagrożeniem dla pacjentów. M.in. dlatego, że w poczekalni przed oddziałem czekają bez medycznego nadzoru dzieci w różnym stanie. Jeśli lekarz będzie zajęty chorym na oddziale, w poczekalni może dojść do dramatu. - Ponadto zarząd szpitala nie zadbał o całodobowe zabezpieczenie tzw. dziecięcego SOR-u odpowiednim personelem - mówią lekarze z pediatrii. - My przyjmujemy dodatkowych pacjentów w ramach dotychczasowych obowiązków. Nie mamy do pomocy pielęgniarki. Musimy prosić o wsparcie te z oddziału, które już tam mają dość pracy. Nie ma też nikogo do monitorowania stanu zdrowia obserwowanych pacjentów, np. tych pod wpływem dopalaczy. Tymczasem na SOR-ze jest monitorowana sala obserwacji. Jest ratownik medyczny, ale tylko w ciągu dnia i to nie on, a my wypełniamy dodatkową dokumentację pacjentów z SOR - mówią lekarze, którzy zapowiedzieli, że jeżeli zarząd szpitala nie zmieni tej sytuacji, 21 kwietnia odejdą z pracy - nie przedłużą umów lub wypowiedzą obowiązujące.

Cztery lekarki, trzy rezydentki, których pracę finansuje Ministerstwo Zdrowia, i jedna kończąca specjalizację - już poinformowały o swojej decyzji prezesa szpitala. Przyznają, że zdecydowały się na taki krok, bo o swoich obawach związanych z nową organizacją, a potem o pojawiających się problemach, informowały dyrekcję już od lutego. Na te wnioski zarząd odpowiadał pismami pełnymi statystyk.

Dodają, że tylko te cztery osoby zabezpieczają teraz prawie 40-łóżkowy oddział dyżurami przez 18 dni w miesiącu. Jak mówią, po ich odejściu zostanie tylko dwoje dyżurujących lekarzy na oddziale.

Zarząd szpitala potwierdza, że otrzymał pismo podpisane przez trzy rezydentki pediatrii niezadowolone ze zmian organizacyjnych na oddziale pediatrycznym i twierdzi, że wprowadzone zmiany spotkały się z pochlebnymi reakcjami rodziców, którzy zgłaszają się z najmłodszymi pacjentami na SOR. - Zastosowane przez nas rozwiązanie jest praktykowane w większości szpitali w Polsce - informuje Alicja Rojek, rzeczniczka szpitala. - Dzieci w zagrożeniu życia, u których wymagane jest zastosowanie technik ratujących życie, w dalszym ciągu będą zaopatrywane przez SOR posiadający do tego odpowiedni sprzęt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza