Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzi ratuje las, bo wójt nie potrafi

Kamil Leszk [email protected] tel. 059 822 82 82
Żyć się tu normalnie nie da - mówią mieszkańcy Mydlity. Wszystko przez wodę, która rzadko leci z kranów. - Toż my tu mamy jak za króla Ćwieczka - narzekają. Wójt jest bezradny, bo - jak mówi - nie może dogadać się z agencją rolną.

Mydlita to popegeerowska miejscowość w gminie Czarna Dąbrówka. Wieś jest cicha i spokojna, ale jej mieszkańcy, 11 rodzin podłączonych do hydroforni, są raczej nerwowi. Zwłaszcza wtedy, gdy odkręcają kurki w kranach i nic z nich nie leci. Co mówią w takich chwilach i jakich słów używają, lepiej nie wiedzieć.
- Tegoroczne lato było po prostu straszne - denerwuje się na samo wspomnienie Ryszard Sawicki, mieszkaniec wsi. - W największe upały woda znikała, a nawet jeżeli pojawiała się w kranach, to na dwa, trzy dni. W dodatku wtedy była zanieczyszczona i nie nadawała się do picia.
Słowa pana Ryszarda potwierdzają inni mieszkańcy. - Bardzo ciężko jest nam zimą, bo jesteśmy zmuszeni chodzić przez śniegi po wodę do źródełka w lesie - opowiada Maria Jaszewska. - Naszą hydrofornię wybudowano w latach 60., jest więc wyeksploatowana. Już od kilku lat nie ma miesiąca, by coś się w niej nie popsuło. Gdy kiedyś oddałam wodę do zbadania okazało się, że normy żelaza są siedmiokrotnie przekroczone. Nie możemy w niej prać białych rzeczy, bo robią się szare.
Gdy nie ma wody, przedstawiciele 11 rodzin wybierają się do źródełka w lesie. Na wydeptanej ścieżce spotkać można osoby starsze i kobiety, które noszą wodę w baniakach do swoich domostw. Najbliższe są 200 metrów od źródła, najdalsze 400 metrów. - Takich kursów z wiadrem czy dużymi butelkami trzeba zrobić dziennie kilka - mówią mieszkańcy.
Wójt gminy Czarna Dąbrówka problem zna. - Latem nawet dowoziliśmy wodę w butelkach mieszkańcom, gdy jej nie mieli - mówi Wojciech Gralak. - Staramy się rozwiązać ten problem radykalnie, zwłaszcza że mamy już od strony Rokit w kierunku Mydlity położony kawałek wodociągu. Chcielibyśmy jednak, żeby pieniądze dała Agencja Nieruchomości Rolnych Skarbu Państwa, która ma subwencje na takie cele.
Jednak w bytowskiej Agencji ostatnio, zdaniem wójta, nie miał z kim rozmawiać, bo były zawirowania ze stanowiskami.
- Sprawy nie zostawię - obiecuje wójt mieszkańcom, którzy dziwią się tylko, dlaczego wcześniej w Agencji wójt nie negocjował, chociaż oni mają problem od kilku lat. - Jednak jesteśmy biedną gminą i nie zrobimy inwestycji z własnych funduszy, zwłaszcza że problemów jest w terenie naprawdę sporo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza