Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz Jarosiewicz: nie planuję żadnych głupich ruchów

Rafał Szymański
Łukasz Jarosiewicz obecnie przygotowuje się do sezonu w beach soccerze. Na każdym treningu ma jednak włączony telefon i czeka na oferty klubów z I ligi.
Łukasz Jarosiewicz obecnie przygotowuje się do sezonu w beach soccerze. Na każdym treningu ma jednak włączony telefon i czeka na oferty klubów z I ligi. Łukasz Capar
Rozmowa z Łukaszem Jarosiewiczem, byłym graczem I - ligowego Kolejarza Stróże, wychowankiem Jantara Ustka.

- Do końca czerwca powi­nieneś mieć kontrakt z Kolejarzem Stróże. Ofi­cjalna witryna tego klubu podaje, że jednak rozwią­załeś umowę za porozu- mieniem stron. W Ustce teraz odpoczywasz, ale co dalej?

- Szukam klubu. Myślę, że obecnie trudno będzie mi coś znaleźć. Miałem już dwa dogadane kluby w pierwszej lidze, ale wyniknęły różne sytuacje, które nie pozwoliły podpisać umowy. Dalej więc czekam na propozycje i oferty. Trenuję i odpoczywam, przygotowuję się do walki w mistrzostwach Pol­ski na plaży w Team Słupsk. Wakacje są więc trochę krót­sze. I tyle...

- Te dwa kluby, które rozmawiały z tobą, wyco­fały się, bo przestraszyły się opinii o Łukaszu Jarosiewiczu? Powiedzieli ci coś?

- Jedynie mogę podejrzewać. Chodzi zapewne o moje grzechy z przeszłości, wiadomo, jakim byłem kiedyś zawodnikiem. To się teraz odbija na rozmowach i negocjacjach i przy zainteresowaniu klubów.
Opinia jest bardzo ważna. Wydaje mi się, że to decyduje. Ta moja szemrana sława przyczyniła się do tego, że nie podpisałem umowy w Wiśle Płock i Olimpii Grudziądz.

- Dasz radę jeszcze popracować nad opinią?

- Mam 30 lat, wiem co robię. Wiem, że wcześniej było tych nieprzyjemnych momen­tów mnóstwo. Jednak jestem takim typem człowieka, że nie będę wydzwaniał i prosił się o grę w jakimś klubie.

- Są trenerzy, którzy lubią niepokornych. Czekasz na takiego szkoleniowca?

- Możliwe, że trener Mieczysław Broniszewski, który prowadzi Wisłę Płock, właśnie dlatego mnie chciał. Ale nad takimi szkoleniowcami są jesz­cze prezesi, są zarządy klubów i muszę się poddać ich decyzjom. Tam nie wszyscy muszą podzielać poglądy trenera.

- Przeskakiwałeś do Kolejarza z Pomorza Potęgowo. Z IV ligi do I. Różnica na boisku była odczuwalna?

- Od początku wskoczyłem do pierwszej jedenastki. Wydaje mi się, że ta runda była udana w moim wykonaniu i ten przeskok nie był widoczny. Albo inaczej - nie zapomnia­łem, jak się gra w piłkę. Tym bardziej że Kolejarz się utrzy­mał się w pierwszej lidze, a wszyscy skazywali go na degradację. Mam wrażenie, że ten przeskok nie był taki duży. Grałem wcześniej w różnych klubach i miałem doświadczenie. Dobrze, że przepracowałem z Kolejarzem zimę. Miałem jakby takie porównanie, jakie są wymagania w pierwszej lidze.

- Mówisz tak pewnie, to dałbyś radę pograć nawet w ekstraklasie? Może odezwie się Podbeskidzie Bielsko-Biała czy ŁKS Łódź? Grałeś z nimi w rundzie wiosennej.

- Nie byliśmy od nich gorszym zespołem, chociaż wyniki mówią inaczej. Ale patrzeć trzeźwo, ekstraklasa to już dla mnie za wysokie progi. Pierwsza liga w tym momencie bardzo by mi pasowała.

- Grałeś już w zdecydo­wa­nie większych klubach. Jak odnalazłeś się w klimacie malutkiej miejscowości w Stróżach?

- Sympatycznie. Jako jedyny z zawodników Kolejarza mieszkałem w Stróżach, wszy­scy inni piłkarze dojeżdżali z kwater w Nowym Sączu. Bar­dzo mi to pomogło w odbudowaniu swojej formy. Był trening, cisza i spokój. Mała wieś i cisza, spokój, cisza, spokój...

- Cisza, spokój, cisza, spokój, to i szybko nuda? To prowokuje do wyjścia w miasto...

- Nie, chciałem poprawić swoją opinię. Nie wiem, czy się udało skoro się rozstaliśmy.

- Była plotka, że nie mogłeś się dogadać z prezesem klubu...

- Nie. Z senatorem Stanisławem Kogutem rozstaliśmy się w zgodzie. Nie miałem nic mu do zarzucenia. Z mojej stro­ny sportowo i wychowawczo wyglądało to bardzo fajnie. Pożegnaliśmy się w bardzo kulturalny i sympatyczny sposób.

- Jak było tak sielsko, to dlaczego nie chciano cię tam na kolejny sezon?

- Zaważyła na tym odległość i pieniądze. Kolejarz nie jest bogatym klubem. Może i mógł­bym grać tam dalej, ale nie na takich warunkach, jakie przedstawił mi prezes, dlatego podziękowałem.

- Mówisz, że byłeś grze­czny. To mamy wierzyć, że jak młodsi zawodnicy Kolejarza chcieli iść w miasto, to ty - Łukasz Jarosiewicz, znany w Polsce z umiłowania do zabawy - mówiłeś: "Panowie, nigdzie nie idziemy. Liczy się najbliższy mecz"...

- Nie było takich momen­tów. Od pewnego czasu stronię od tego typu zabaw. Jakieś bankiety po wygranych meczach, itp.? Wiem, jak to się koń­czy z własnego doświadczenia. Jest takie powiedzenie piłkarskie, że jest na to czas po sezonie. Są urlopy, aby odpocząć i się zrelaksować, tak jak każdy to lubi. To już zależy od człowieka. A w trakcie sezonu jest to po prostu głupotą. To się odbija na formie i bardzo źle kończy. No i opinia idzie w światek piłkarski. A jest on bardzo mały.

- To mam uwierzyć, że jesteś już taki grzeczny na boisku? "Proszę", "dziękuję" "koledzy, zagraj­my lepiej", "dzień dobry panie sędzio". Trudno się wierzy w takie bajki.

- W Stróżach nie było z mojej strony żadnych głupich ruchów. Byłem zadowolony z tej rundy. Grzeczny? Może nie grzeczny, ale doświadczony i bardziej wyważony.

- Ściągał cię do Kolejarza trener Marek Motyka. Potem odszedł. Może będzie cię chciał przy podjęciu pracy w kolej­nym klubie?

- Nie mam z nim kontaktu. Nie było takiego tematu.

- Zagrasz drugi sezon w beach soccerze. W zeszłym roku pokazałeś się z dobrej strony w mistrzostwach Polski. Podobnie będzie w tym roku?

- To bardzo ważne dla mnie rozgrywki, drugi raz zagram w Teamie Słupsk. Podziękowa­nia dla Daniela Kaniewskiego, to jedyny prezes klubów w Polsce, który teraz mi zaufał. Bardzo poważnie będziemy traktować te rozgrywki. Wzma­cniamy się. Organizacyjnie i sportowo jesteśmy na miarę ekstraklasy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza