Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najszczęśliwszy na świecie? Słupska „Śnieżka” na rockową nutę, czyli dobre serce popłaca

Mateusz Marecki
Zespół Tęczy ze wzruszeniem na nowo przywitał się ze swoją publicznością
Zespół Tęczy ze wzruszeniem na nowo przywitał się ze swoją publicznością Fot. Teatr Lalki Tęcza
Nowy spektakl słupskiego Teatru Lalki „Tęcza”, którego premiera przy „żywej” widowni odbyła się 22 maja, wciąga od pierwszego dźwięku. Rockowa „Śnieżka” w reżyserii Tomasza Mana stawia młodych widzów przed dylematami moralnymi oraz obnaża absurdy oryginalnej baśni, na której jest oparta. Bywa mrocznie i groteskowo, ale wszystko kończy się tak, jak powinno w przedstawieniu dla dzieci – dobro wygrywa ze złem, a mądrość z próżnością.

Warto sobie dla porównania przypomnieć przed spektaklem „Królewnę Śnieżkę” braci Grimm. Ma ona niewiele wspólnego z cukierkową wersją Walta Disneya, gdzie wyidealizowana główna bohaterka powraca do żywych za sprawą magicznego pocałunku księcia. Lektura grubo ciosanej fabularnie baśni braci Grimm może przyprawić o gęsią skórkę: jest tu bezwzględna macocha, w której sercu „pycha i zawiść rosły jak chwast”; jest wypatroszony warchlak; jest też zasłużona kara dla mściwej i próżnej królowej, która w ostatniej scenie tańczy w „rozgrzanych do czerwoności pantoflach”.

Przedstawienie „Tęczy” w dużej mierze oddaje surowy i dosadny charakter baśni. Prosta, ale wymowna scenografia Anetty Pieklarskiej-Man przenosi dzieci w tradycyjnie wyobrażane realia średniowiecza z ich kamiennymi zamkami i tajemniczymi lasami. Postawienie na postaci wykrojone z kartonu, zamiast lalek lub marionetek, wzmacnia surowy charakter spektaklu oraz wrażenie kruchości bohaterów, którzy postępują (przynajmniej początkowo) impulsywnie i nierozważnie. Wreszcie gra światłem, zwłaszcza zaciemnianie sceny, gdy pojawia się na niej knująca spiski zła królowa, pozwala na wyraźne zarysowanie granic między światem mroku i niewinności.

Choć słupski spektakl opiera się w dużym stopniu na oryginalnej baśni, to jednak proponuje też jej nowe czy też – siłą rzeczy – bardziej współczesne odczytanie. Wypełnia luki i eksponuje to, co niedopowiedziane i przemilczane w wersji braci Grimm. Tytułowa Śnieżka wychowuje się w toksycznej rodzinie z wiecznie nieobecnym ojcem, który jako król prowadzi wojnę, oraz antypatyczną i chorobliwie zazdrosną o swoją pasierbicę macochą. Buntuje się też jak typowa nastolatka, gdy opiekujące się nią krasnoludki wymagają od niej wykonywania prac domowych, uzasadniając to potrzebą współpracy dla dobra wspólnego. W słupskiej reinterpretacji jesteśmy też świadkami dylematu lustereczka, które użala się nad swoją niedolą – bierną rolą, z której nie może się wyrwać. Jest skazane na mówienie prawdy, przez co nieumyślnie podgrzewa nienawiść królowej wobec młodej pasierbicy. Być może warto byłoby kiedyś opowiedzieć językiem teatralnym tę baśń właśnie z perspektywy nieszczęsnego lustra.

Niewątpliwie największe wrażenie robi oprawa muzyczna. Spektakl został pomyślany jako opera rockowa, w której chwytliwe i dość mocne brzmieniowo piosenki umiejętnie budują napięcie i ukazują zmieniające się stany mentalne bohaterów. Wysmakowane i intrygujące harmonicznie fragmenty muzyczne, tak różne od przesłodzonych telewizyjnych melodyjek dla dzieci, wprawiają w trans. Dzieciaki na widowni nie mogły oderwać wzroku od sceny, zwłaszcza w czasie piosenek. Na uwagę zasługuje też znakomite przygotowanie wokalne zespołu aktorskiego – Alicji Gierłowskiej, Izabeli Nadobnej-Polanek, Anny Rau i Iwa Bochata, których głosy bardzo dobrze się uzupełniały, a przede wszystkim ciekawie oddawały charakter każdej z postaci.

Wątpliwość może budzić jedynie momentami dosadny język dialogów, oddających klimat baśni braci Grimm. Być może warto byłoby zamienić niektóre sformułowania na mniej dosłowne albo lekko podwyższyć minimalny wiek widza, do którego kierowany jest spektakl. Ostatecznie jednak decyzja o tym, czy dziecko jest gotowe na spotkanie ze słupską „Śnieżką”, powinna należeć do rodziców i opiekunów, którzy najlepiej znają swoje pociechy.

Do połowy czerwca przedstawienie będzie wystawiane jeszcze pięć razy: 29.05 i 5.06 o godzinie 11 oraz 8, 16 i 17 czerwca o godz. 9 rano. „Tęcza” zaprasza też w maju i czerwcu na swoje inne znakomite przedstawienia: „O trzech zaklętych królewnach, czyli opowieści rozbójników”, „Niesamowite przygody niesamowitych skarpetek”, „Niedźwiedź i Masza, czyli gdzie moja kasza” i „Pippi Pończoszka”.

Sobotnia premiera przy „pełnej” (tj. do 50% wypełnionej) widowni była szczególnie wzruszająca dla zespołu „Tęczy” z dwóch powodów. Po pierwsze, jak podkreślał Michał Tramer, dyrektor teatru, była początkiem powrotu do normalności. Po drugie, po nagrodzonym gromkimi oklaskami spektaklu prezydentka Słupska Krystyna Danilecka-Wojewódzka i jej zastępczyni – Marta Makuch – wręczyły nagrodę jednej z aktorek, Joannie Stoike-Stempowskiej, w uznaniu dla jej trwającej już 20 lat pracy artystycznej.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza