Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mądry Polak po szkodzie? Nie dotyczy akwaparku i hali w Słupsku

Grzegorz Hilarecki
Gdy zasugerowaliśmy odpowiedzialnemu za inwestycje w Słupsku wiceprezydentowi Markowi Biernackiemu krótką pamięć w sprawie akwaparku, zaśmiał się, a następnie zaczął tłumaczyć, że nie miał innego wyboru w sprawie przetargu na projekt hali widowiskowo-sportowej.

Po pierwsze, oferta spółki Pas Projekt z Nadarzyna była najlepsza cenowo (po odrzuceniu najniższej oferty - dop. gh). Po drugie, formalnie wszystko w niej się zgadza. Wybór więc był przesądzony wcześniej i gdy tylko radni w ubiegły piątek na nadzwyczajnej sesji zgodzili się przekazać dodatkowe pieniądze na projekt (oferta tej spółki była wyższa od zaplanowanych przez miasto środków), od razu opublikowano informację z wyborem zwycięzcy przetargu.

Formalnie przetarg wygrała spółka Pas Projekt z o.o. W ubiegłym roku zawiązał ją Sławomir G., właściciel Pas Projekt Archi. Studia, czyli biura, które projektowało słupski akwapark. W nowej spółce ma on 99 procent udziałów, a jego żona, która została prezesem, 1 procent udziału.

Zobacz także: Siedem wielkich kłamstw w sprawie słupskiego akwaparku

Gdy zadzwoniliśmy do Sławomira G. z prośbą o komentarz, dlaczego wystartował w przetargu w Słupsku, wszak projektował tu akwapark, szybko się rozłączył, odmawiając rozmowy.

Nieprawomocny wyrok w sprawie Trzech Fal

Przypomnijmy, że ubiegłego lata słupski sąd skazał Sławomira G. za posługiwanie się sfałszowanym projektem akwaparku. W uzasadnieniu wyroku sędzia Jarosław Turczyn stwierdził, że Sławomir G. posłużył się sfałszowanym w części projektem, ale fałszerstwo i posługiwanie się takim projektem można mu udowodnić tylko do momentu złożenia dokumentacji w wydziale administracji budowlanej.

Zdaniem sądu, oskarżony wiedział jednak, że projektant dróg (przy akwaparku - dop. gh) Jerzy Lipko nie żyje, mimo to wykazał go w spisie autorów projektu. Podpisu tego projektanta nie brakowało, nie trzeba było uzupełniać go w wydziale, więc Sławomir G. wcześniej go sfałszował. Sąd zauważył też, że Sławomir G. w zatrważający sposób manipulował projektami i projektantami. Jednak tylko troje z dziewięciu, których podpisy sfałszowano, zaprzeczyło, że brało udział w pracach. Według sądu, właściciel biura projektowego celowo wskazał tych projektantów, by spełnić warunki przetargu i posłużył się sfałszowanym projektem, by inwestycja uzyskała pozwolenie na budowę.

Wyrok (10 tys. zł grzywny) nie jest prawomocny i Prokuratura Okręgowa w Słupsku wniosła apelację, ale tylko wobec wyroku oskarżonego Sławomira G.

Zobacz także: Gigantyczny fallus obok akwaparku. Szukają wandala

Wraz z nim skazane zostały trzy urzędniczki ratusza, które wydawały pozwolenie na budowę akwaparku. Apelację w ich sprawie złożyli obrońcy, domagają się uniewinnienia. Natomiast Sławomir G. i jego adwokat nie odwołują się od wyroku Sądu Rejonowego w Słupsku.

Tymczasem nie był to pierwszy wyrok Sławomira G. W grudniu 2014 uprawomocniło się skazanie go w Łodzi, jak nas poinformowano w tamtejszym sądzie. Za sprawy związane z... oszustwem projektowym.

Prawomocnie skazany w Łodzi

Architekt został skazany w 2014 roku na rok i dwa miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata za usiłowanie popełnienia oszustwa oraz podrabianie dokumentów dotyczących inwestycji na terenie Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Sprawę szeroko opisywał „Dziennik Łódzki”. Toczyła się ona przed Sądem Okręgowym w Łodzi. Prokuratura Rejonowa Łódź-Bałuty ustaliła, że w 2007 roku oskarżony zawarł z ASP umowę na prace projektowe i wykonanie tzw. nadzoru autorskiego. Architekt zobowiązał się do wykonania koncepcji zagospodarowania należącego do uczelni terenu i opracowania projektów budowlanych Centrum Promocji Mody oraz Centrum Nauki i Sztuki.

Zobacz także: Sądowy finał sprawy słupskiego akwaparku

Do zadań Sławomira G. należało pełnienie nadzoru autorskiego nad realizacją projektów budowlanych, ale w jego imieniu miała to robić żona, posiadająca odpowiednie uprawnienia. Prokuratura ustaliła, że nie była ona na placu budowy, a jej podpisem posługiwał się mąż.

Prokuratora zajęła się sprawą po doniesieniu od byłego rektora ASP. Gdy terminy, dotyczące realizacji inwestycji, nie były dotrzymywane, uczelnia zaczęła naliczać odsetki. W reakcji na to architekt przedłożył porozumienie, zawarte rzekomo w 2009 roku między nim a ówczesnym rektorem uczelni (który pełnił tę funkcję do 2012 roku). Z porozumienia wynikało, że ASP zrezygnowała z części zamówienia, natomiast terminy wykonania przesunięto o rok z korzyścią dla Sławomira G. W efekcie nie musiał on płacić kary umownej w wysokości 1,4 miliona złotych.

Rektor, z którym rozmawialiśmy, zakwestionował autentyczność dokumentu. Stwierdził, że na kartkę z autentycznej umowy z jego podpisem nadrukowano nowe treści i skierował sprawę do prokuratury.

Niezrozumiała akwaparkowa historia

Sprawa projektu akwaparku w Słupsku też mocno przyczyniła się do klęski tej sztandarowej inwestycji poprzednich władz miasta. Doskonale o tym wie obecny wiceprezydent Marek Biernacki, który zresztą publicznie podkreślał, że obiekt trzeba przeprojektować.

- Więc jaką gwarancję pan ma, że teraz hala będzie, skoro projektant ten sam - zapytaliśmy odpowiedzialnego za inwestycje w mieście wiceprezydenta.

- Przypomnę, że akwapark był budowany w systemie zaprojektuj i wybuduj, co oznacza, że wykonawca, który wygrał przetarg, w ofercie wskazał projektanta. Miasto kupowało więc kota w worku. My działamy etapowo, najpierw projekt, potem wykonawca. Sprawdzałem osobiście, np. w PKP, firmę Pas Projekt, bo robiła kilka modernizacji dworców. Będziemy dokładnie sprawdzać projekt. W sprawie akwaparku zawiódł nadzór ze strony miasta. Ja dopilnuję, by był teraz odpowiedni. Z projektantem będą pracować fachowcy, a ja sam jestem inżynierem i realizowałem kilka projektów - zapewnia Marek Biernacki.

W 2014 roku dokładnie opisaliśmy dwa przykłady złego zaprojektowania i wykonania akwaparku. Pierwsza to sprawa dachu. Nadal obiekt nie ma porządnego dachu. Obecny trzeba rozebrać i zutylizować. Opinia Ryszarda Neugebauera, biegłego rzeczoznawcy z Gdyni, jest miażdżąca. To co jest obecnym dachem, jest źle zaprojektowane, źle wykonane i będzie przeciekać, gdy będzie śnieg, który jest wielkim zagrożeniem dla konstrukcji i nie da się go zimą odśnieżać.

Druga sprawa to drogi wokół akwaparku. Tak, te, które „zaprojektował po śmierci” nieżyjący inżynier.

- Te drogi to bubel projektowy - powiedział nam wtedy Józef Łysakowski, który pracował przy ich budowie jako podwykonawca w 2012 roku. - Część zaprojektowano poniżej wód gruntowych. Jest tam ciągle jezioro. Przymrozki wszystko rozwalą. Tam powinien być nasyp.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza