Mecz jak wszystkie poprzednie był twardy, emocjonujący i wyrównany. W Czarnych znów genialny był Lewis (23 pkt), ale awans do zasługa całego zespołu. Kiedy Anwil, który w II połowie tylko gonił Czarnych, doszedł na dwa punkty (62:60) Mantas Cesnauskis rzucił za trzy punkty, choć wcześniej kilka razy spudłował.
W meczu ogromną rolę odegrała presja. Obie drużyn świetne akcje przeplatały okropnymi stratami. Ale po stronie Czarnych były ich atuty z poprzednich spotkań. Bardzo dobra obrona i trafianie naprawdę trudnych rzutów. Gdyby trafiali za to łatwiejsze punkty, z pewnością nie remisowaliby do przerwy 29:29. W trzeciej kwarcie Czarni pokazali prawdziwą siłę. Lewis z zerowym do przerwy dorobkiem punktowym znowu szalał.
Świetnie rzucał Ginyard, a akcje tym razem w obronie Davida Kravisha miały ogromny wpływ na wynik meczu. Trener Czarnych Roberts Stelmahers w ostatniej kwarcie nie bawił się w taktyczne zawiłości. Postawił wszystko na jedną kartę, grał jedną w zasadzie piątką graczy i wygrał. Rola trenera w tym sukcesie jest nie do przecenienia. Już można powiedzieć, że ten szkoleniowiec, mimo trudnych początków, jest głównym autorem sukcesu. A wybór tego szkoleniowca na trenera Energi było bardzo dobrą decyzją.
Zobacz także:
Czarni w półfinale! Anwil Włocławek - Energa Czarni 62:67
Czarni w półfinale PLK. Przeżyjmy to jeszcze raz [skrót meczu]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?