Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mają dość tułaczki po mieście

Konrad Remelski [email protected] tel. (059) 857 35 72
Miasteccy bezdomni: – Już mamy dość całodziennego przesiadywania na ławkach w parku i krycia się przed deszczem po piwnicach i klatkach schodowych!
Miasteccy bezdomni: – Już mamy dość całodziennego przesiadywania na ławkach w parku i krycia się przed deszczem po piwnicach i klatkach schodowych!
Podopieczni miasteckiej noclegowni buntują się przeciwko zmianie godzin otwarcia placówki. W czasie upałów czynna była od godziny szesnastej do rana, a teraz można do niej wejść dopiero po dwudziestej.

- To niesprawiedliwie - mówi pan Kazimierz. - Cieszyliśmy się, że w czasie upałów od szesnastej możemy schować się w noclegowni, a teraz kiedy leją deszcze, przemoczeni, przemarznięci, musimy się wałęsać po mieście. Wśród nas są osoby chore, które muszą brać o określonej porze leki. Czy robić to na ławce w parku? Czym popić? Wodą z kałuży?
Sprawdziliśmy - niektórzy pensjonariusze, jak pan Kazimierz są poważnie chorzy. On sam ma wszczepiony stymulator serca. Inni mają wysokie nadciśnienie tętnicze lub astmę sercową. - Najgorzej jak mnie złapie atak duszności - opowiada jeden z nich. - W noclegowni ktoś zawsze może mi pomóc w zaaplikowaniu lekarstwa, a na ulicy, jak jestem sam, to staję się bezradny. W noclegowni mamy dostęp do telefonu, na wypadek gdyby coś się z nami stało, a w parku czy w piwnicy może być problem z wezwaniem pomocy.
Miasteccy bezdomni chowają się przed deszczem do piwnic i klatek schodowych, ale są stamtąd wyrzucani. Podobnie jest na dworcach - PKP i PKS. - Kiedy o dwudziestej wracamy cali mokrzy do noclegowni, to nasze rzeczy nie zdążą nam do ósmej rano wyschnąć. Wychodzimy na ulice w wilgotnych ubraniach.
- Napisaliśmy pismo do burmistrza w sprawie godzin otwarcia noclegowni, ale nie mamy do dzisiaj żadnej odpowiedzi. Rozumiemy, że władze na odpowiedź mają jakieś tam terminy, ale to jest sprawa nie cierpiąca zwłoki - przekonuje pan Kazimierz. - Nikt z nami nie chce rozmawiać. Traktuje się nas jak zbędny mebel lub jak powietrze.
- Ci panowie mylą pojęcia - twierdzi Wojciech Kwaśniewski, kierownik Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, któremu podlega placówka.
- To noclegownia dla bezdomnych mężczyzn, która udziela schronienia, jak z samej nazwy wynika - tylko w okresie nocnym. To nie jest ani przytulisko, ani schronisko, tylko miejsce, w którym ludzie ci mogą znaleźć tylko nocleg. I tak poszliśmy na ustępstwa, że w okresie jesienno-zimowym noclegownia jest czynna cała dobę.
W czasie niedawnych upałów ze względu na choroby podopiecznych, kierownictwo ośrodka zezwoliło na wydłużenie godzin funkcjonowania noclegowni. - Ale to był wyjątek, bo teraz wróciliśmy do stanu sprzed upałów. Budżet jest taki, a nie inny i mamy pieniądze zabezpieczone na okresy jesienno-zimowe, żeby wtedy noclegownia była czynna już od szesnastej.
- Widać, że traktuje się nas jak zło konieczne - oceniają decyzję kierownictwa MGOPS bezdomni. - Nasze zdrowie warte jest dla ośrodka kilkaset złotych, bo tyle kosztowałoby zatrudnienie portiera na dodatkowe cztery godziny.
- Przyjrzymy się sprawie - obiecuje wiceburmistrz Tomasz Zielonka. - Wspólnie z kierownikiem przeanalizujemy, jakie są możliwości finansowe wydłużenia godzin funkcjonowania noclegowni. Na razie placówka ta ma status noclegowni, a nie całodobowego przytuliska, ale być może będzie możliwość umożliwienia bezdomnym dłuższego w niej przebywania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza