Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Majątek za grosze

Cezary Sołowij [email protected] tel. 347 35 49
Bogdan Saletra przed domem, który może stracić już 21 lutego. Nieruchomość zlicytuje komornik, aby zaspokoić żądania wierzyciela - nabywcy długów pana Saletry. Sam dług wraz z odsetkami wynosi dziś około 400 tys. zł. Sprzedaż lokalu, którego wartość oszacowano na 169 tys. zł, pokryje tylko część zobowiązań.
Bogdan Saletra przed domem, który może stracić już 21 lutego. Nieruchomość zlicytuje komornik, aby zaspokoić żądania wierzyciela - nabywcy długów pana Saletry. Sam dług wraz z odsetkami wynosi dziś około 400 tys. zł. Sprzedaż lokalu, którego wartość oszacowano na 169 tys. zł, pokryje tylko część zobowiązań. Fot. Radosław Koleśnik
Bogdan Saletra z Koszalina chce założyć stowarzyszenie osób poszkodowanych przez sekcję upadłości koszalińskiego sądu gospodarczego. Uważa, że padł ofiarą syndyka, który za 90 złotych sprzedał jego dług wynoszący około 100 tysięcy.

Bogdan Saletra na początku lat 90. dzierżawił od Koszalińskich Zakładów Naprawy Samochodów pomieszczenia, w których prowadził działalność metalurgiczną. Gdy KZNS upadł, okazało się, że Saletra jest winny firmie około 100 tysięcy złotych. Syndyk prowadzący upadłość nie mógł od niego odzyskać pieniędzy. Zdecydował się więc sprzedać dług. Za 90 złotych kupił go pewien mieszkaniec Koszalina.
- Może to wydawać się dziwne, ale zdarza się, że sprzedajemy dług za bezcen - przyznaje prowadzący upadłość KZNS syndyk Jerzy Deszkiewicz.
- Musiałem sprzedać te wierzytelności, aby zakończyć proces upadłościowy i podzielić majątek. Po to, aby większość wierzycieli KZNS-u mogła odzyskać swoje pieniądze - tłumaczy. Twierdzi, że w przypadku Bogdana Saletry zrobił co mógł, aby z korzyścią dla KZNS sprzedać jego długi: dał ogłoszenie w prasie, wysłał oferty do różnych firm windykacyjnych. Bezskutecznie. - Nie mam sobie nic do zarzucenia - zapewnia.

Miał samochody czy nie?

Bogdan Saletra widzi sprawę inaczej. Według niego syndyk poszedł na łatwiznę i nie próbował ściągnąć z niego długu, tylko go sprzedał za bezcen.
- Każdy z wierzycieli prowadzonego postępowania upadłościowego lub inne osoby zapłaciłyby dużo więcej za mój dług, który był zabezpieczony hipoteką domu wartego 260 tysięcy złotych - przekonuje. Mówi, że w tamtym czasie prowadził dochodową działalność i miał kilka samochodów. Ich zajęcie wystarczyłoby na spłatę zobowiązań. Poza tym Saletra zostawił w KZNS wyroby, których wartość, według niego, pokrywała jego dług. - Syndyk powinien działać w interesie masy upadłościowej i wierzycieli - podkreśla przedsiębiorca.
Co na to syndyk Deszkiewicz? Zapewnia, że o domu znajdującym się w posiadaniu pana Saletry nic nie wiedział, podobnie jak o żadnym innym jego majątku. Uważa, że sprzedając długi "nie do odzyskania" za 90 złotych działał właśnie w interesie wierzycieli KZNS-u.
- Moje działania były poddane ocenie sądu. Wszystko było zgodne z prawem - podkreśla.

Sąd: nie ważne, za ile sprzedano dług

Mimo tych zapewnień Saletra uważa, że padł ofiara syndyka. Składał na niego doniesienia do policji i prokuratury. Oskarżył nawet go o próbę wymuszenia łapówki. Twierdził, że w zamian za "kopertę" syndyk miałby pozwolić na sprzedaż wierzytelności podstawionej osobie, by w ten sposób rozwiązać sprawę zadłużenia (prokuratura tę sprawę umorzyła - red.).
Saletra skarżył się też na działalność sędziego nadzorującego upadłość i syndyka do przełożonych. Usłyszał w odpowiedzi, że "był winny, nie zapłacił, więc dług sprzedano". - Dla interesów i pozycji dłużnika bez znaczenia jest kwota, za którą wierzyciel (tutaj syndyk KZNS
- red.) zbył swoją wierzytelność - wyjaśnia sędzia Małgorzata Lubelska, wizytator ds. gospodarczych. Dodaje, że niezależnie od tego, za ile nabywca kupiłby dług, przebieg jego egzekucji byłby taki sam.
Bogdan Saletra wraz z trzema innymi przedsiębiorcami zamierzają założyć stowarzyszenie poszkodowanych przez sekcję upadłości koszalińskiego sądu gospodarczego. W przypadku dwoj-
ga z nich także sprzedano ich długi za "symboliczną złotówkę". Przedsiębiorcy przyznają, że wyczerpali już przysługującą im drogę prawną w dochodzeniu swoich racji. Ostatnio w tej sprawie napisali do Sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza