Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Makabryczne pamiątki z urlopu. Chcesz swej zguby? Krokodyla przywieź luby

Magdalena Kuźmiuk [email protected]
Głowy aligatorów, które celnicy znaleźli w bagażu jednego z podróżnych, miały być ozdobą nad kominkiem i fontanną w oczku wodnym przed domem
Głowy aligatorów, które celnicy znaleźli w bagażu jednego z podróżnych, miały być ozdobą nad kominkiem i fontanną w oczku wodnym przed domem Archiwum Służby Celnej
Głowa aligatora w walizce, żółw w futerale od aparatu, egzotyczna papuga w plastikowej butelce, pocięta rafa koralowa - takie suweniry przywożą do kraju turyści. A to poważne przestępstwo.

Do Polski turyści przywożą rzeczy nieprawdopodobne. Sprawdziliśmy, co znajduje się na czarnej liście celników w naszym kraju.

Dziewięć aut osobowych było potrzebnych, by w ich wnętrzu ukryć podzieloną na mniejsze części, ważącą bagatela 700 kilogramów rafę koralową. To była jedna z najbardziej spektakularnych prób przemytu zagrożonych gatunków.

- Handel okazami CITES, czyli dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem, jest - po broni i narkotykach - na trzecim miejscu pod względem opłacalności - przyznaje Piotr Kraszewski, specjalista do spraw ochrony ginących gatunków w Izbie Celnej w Białymstoku. Rafę udało się uratować. Podjęło się tego Akwarium Gdyńskie. Ponownie nasączone wodą koralowce odżyły.

Choć tę olbrzymią rafę próbowali przemycić gangsterzy, to koralowce są prawdziwą zmorą celników kontrolujących turystów. Bo te są wciąż na topie listy najlepszych pamiątek z Egiptu. - Zdecydowana większość turystów nie zdaje sobie sprawy, że przywożąc fragmenty rafy z wakacyjnej podróży, popełnia poważne i zagrożone surową karą przestępstwo - mówi Maciej Czarnecki, rzecznik prasowy podlaskich celników.

I nie ma tu żadnego znaczenia, czy rafa jest żywa, oderwana podczas beztroskiego nurkowania, czy jest to już zwapniony szkielet, który morze wyrzuciło na brzeg.

Bardzo często turyści przywożą z wakacji też muszle. - Był przypadek przywiezienia do Polski muszli przydaczni olbrzymiej. Muszla była wielkości stolika do kawy i ważyła 20 kilogramów. Na pytanie funkcjonariusza, dlaczego przywiozła tę muszę, turystka stwierdziła, że chciała sobie zrobić... umywalkę w łazience - opowiada Maciej Czarnecki.

Inny mężczyzna - zatrzymany w Krakowie - podobną muszlę przywiózł ze Stanów Zjednoczonych. Była w specjalnym kontenerze z jego osobistymi rzeczami. Akurat ta muszla ważyła 130 kilogramów. Musiało ją nieść aż trzech funkcjonariuszy.
Z kolei wędkarze, wypoczywający na przykład na północy Grecji, często dają się skusić ulicznym sprzedawcom, którzy namawiają ich na kupno kolców jeżozwierza afrykańskiego. Bowiem doskonale sprawdzają się jako spławik.
- Zwierzęta żywe, wypchane (na przykład sowa uszata, którą próbowała wwieźć do kraju pewna kobieta w prezencie dla koleżanki), także wyroby z nich wykonane, jak skóry, figurki, jeśli należą do gatunków chronionych, to ich wywóz jest nielegalny - podkreśla Piotr Kraszewski.

- Ludzie przewożą wężowe skóry, na przykład do wytapetowania sobie gabinetu, czy pokoju. Mamy w naszych magazynach na przykład skórę pytona - dodaje Maciej Czarnecki.

Makabryczną pamiątką z safari często stają się nogi słonia. Spełniają potem w domach turystów funkcje kosza na śmieci lub stojaka na parasole. Popularnym prezentem są też otwieracze do butelek z zębów hipopotama. A polakierowana głowa krokodyla ma stać się ozdobą oczka wodnego w ogrodzie. - To bestialstwo - mówią wprost celnicy.

Są kolekcjonerzy, którzy wyłożą każde pieniądze, by wzbogacić swoją kolekcję w akwarium czy terrarium. Ale jako domowe pupile przemycane są egzotyczne gatunki pająków, skorpionów, ryb. I żółwie. Piotr Kraszewski pamięta przypadek, z jakim spotkali się celnicy z warszawskiego Okęcia.

Młoda para wracała z urlopu z Egiptu. Funkcjonariusze prześwietlili bagaż podręczny kobiety. Ich podejrzenia wzbudziło to, że aparat w torbie leżał luzem. Okazało się, że futerał skrywał... żółwia.

Między narzeczonymi wybuchła awantura, bo mężczyzna nie wiedział o pamiątce, jaką chciała do Polski przywieźć jego wybranka. Tłumaczyła, że przy lotnisku spotkała handlarza żółwi. I tak jej się zrobiło ich żal, że za symboliczne 10 dolarów kupiła jednego.

- Mieliśmy też drastyczny przykład podróżnego, który przez granicę z Ukrainą przewoził żółwie w walizce. Odnóża miały zaklejone taśmą, ze skorup wystawały tylko głowy. Większość nie przeżyła, mimo bardzo szybkiej interwencji weterynarza. Podobnie jak egzotyczne papugi poupychane w plastikowe butelki po napojach - opowiada Maciej Czarnecki.

Celnicy jak co roku ostrzegają podróżnych - w przypadku przewozu okazów ze zwierząt zagrożonych wyginięciem kara może sięgnąć nawet pięciu lat pozbawienia wolności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza