Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maleje zapał Niemców do militarnego wspierania Ukrainy

Waldemar Maszewski
Niemiecka policja podczas obchodów w Berlinie siłą odebrała ukraińską flagę.
Niemiecka policja podczas obchodów w Berlinie siłą odebrała ukraińską flagę.
Niemcy chcieliby pomagać Ukrainie, ale obawy, że wojna rozszerzy się na całą Europę są silniejsze niż moralne wzmożenie. Poparcie niemieckiego społeczeństwa dla militarnej pomocy Ukrainie jest coraz mniejsze.

Jeszcze pod koniec kwietnia prawie 60 proc. Niemców opowiadało się za wysyłaniem ciężkiej broni na Ukrainę. Obecnie liczba zwolenników dozbrajania tego kraju niemieckim sprzętem zmalała do 46 procent. Tendencja jest wyraźna i stała. Niemieckie elity, politycy, a wraz z nimi społeczeństwo podzieliło się w kwestii zaangażowania się w pomoc Ukrainie. Około połowa obywateli jest zdania, że należy pomagać i dozbrajać Ukrainę, bo tylko w ten sposób uzyska się cel, jakim jest szybkie zakończenie wojny. Z kolei przeciwnicy takiej narracji uważają, że dozbrojenie Ukrainy… nakręci wojenną spiralę.

Lewicowe elity straszą obywateli

Kilka dni temu dwudziestu ośmiu przedstawicieli lewicowych niemieckich elit napisało list otwarty do kanclerza Olafa Scholza, w którym apeluje o natychmiastowe zaprzestanie dozbrajania Ukrainy. List został udostępniony w Internecie i do 12 maja podpisało go ponad 300 000 osób. Lewicowi działacze obawiają się wybuchu konfliktu atomowego i dlatego wzywają kanclerza Olafa Scholza, by nie prowokował Putina.

Ich zdaniem dostarczanie broni do tego kraju doprowadzić może do eskalacji walk i wybuchu trzeciej wojny światowej. Opublikowanie listu nakręciło spiralę strachu wśród obywateli. Z najnowszego sondażu wynika, że trwająca wojna u ponad jednej trzeciej obywateli wywołuje obawy związane z „pogorszeniem się ich egzystencji”. Jedna ósma Niemców uważa, że w wyniku wojny na Ukrainie może stracić pracę. Strach o własną egzystencję dorównuje poziomowi lęków z okresu pandemii koronawirusa.

Zawieszenie broni za wszelką cenę

Nie ma się co dziwić zatem, że w Niemczech maleje zapał dla militarnego wsparcia dla Ukrainy. Także lewicowe elity chcą trzymać się od wojny jak najdalej. List przez dużą część obywateli został nazwany „listem hańby” podpisały znane ze swoich skrajnie lewicowych poglądów m.in. feministka Alice Schwarzer, pisarz Martin Walser, dziennikarz naukowy Ranga Yogeshwar, znany filozof i prawnik Reinhard Merkel, piosenkarz Reinhard Mey, a także artyści kabaretowi i aktorzy. Autorzy w swoim liście do kanclerza piszą m.in.: „Mamy nadzieję, że nie będzie pan dostarczał ciężkiej broni na Ukrainę. Wręcz przeciwnie apelujemy, aby pan zrobił, co w jego mocy, żeby doprowadzić do zawieszenia broni i do kompromisu, który zostanie zaakceptowany przez obie strony (…) Odpowiedzialność za ewentualną eskalację nuklearną spoczywa nie tylko na pierwotnym agresorze, ale także na tych, którzy z szeroko otwartymi oczami dostarczają mu motywu. Potwierdzamy, że Rosja dokonała agresji i łamie prawo międzynarodowe, ale jednocześnie musimy zapobiec eskalacji konfliktu.”

List lewicowych intelektualistów wywołał skrajne emocje. Główna współautorka apelu do kanclerza - znana niemiecka feministka Alice Schwarzer broniąc tez listu posunęła się jeszcze dalej i zarzuciła ukraińskiemu prezydentowi Wołodymyrowi Zelenskiemu, iż stosuje wobec niemieckich przywódców prowokację. - Chciałabym wreszcie zobaczyć bardziej zniuansowany ton płynący z ust ukraińskiego prezydenta - powiedziała Alice Schwarzer agencji prasowej DPA i dodała, że krytyka jego działań nie musi oznaczać, że nie masz współczucia dla kraju, lub że ignorujesz ofiary wojny.

Winny zachód

Emerytowany socjaldemokrata były burmistrz Hamburga Klaus von Dohnany podczas jednego z programów w telewizji publicznej, która ma dużą oglądalność, stwierdził wprost, że współwinnym wojny na Ukrainie są Stany Zjednoczone.

Niemiecki polityk zarzucił Ameryce, że była gotowa do rozmów z Rosją i Putinem. Jego zdaniem to USA nie chciały Ukrainy w NATO. Dohnany jest zdania, że Niemcy nie powinny się zbytnio angażować w wojnę, bowiem przede wszystkim muszą myśleć o swoim kraju, a nie o innych. - Nie jesteśmy odpowiedzialni za inne kraje, lecz jedynie za samych siebie. Naszym obowiązkiem jest ochrona własnego kraju - powiedział polityk SPD w telewizji ARD i dodał, że Ukraina odpowiada za siebie.

Tego typu bojaźliwe myślenie jest charakterystyczne dla około połowy Niemców. Także socjaldemokrata i jednocześnie emerytowany burmistrz jednego z podhamburskich miast Juergen Stroeh w rozmowie ze mną mówi wprost, że Rosja zaatakowała Ukrainę, bowiem poczuła się osaczona przez kraje natowskie. - Ukraina powinna porozumieć się z Rosją i przyjąć warunki pokoju - powiedział Stroeh. - I tak nie ma szans na zwycięstwo.

To nie jest wcale odosobniony w Niemczech punkt widzenia.

9 maja "Dzień Zwycięstwa" w Kolonii. Rosyjskie symbole można nosić w Niemczech bez żadnych konsekwencji.
9 maja "Dzień Zwycięstwa" w Kolonii. Rosyjskie symbole można nosić w Niemczech bez żadnych konsekwencji.

Nie można być tak naiwnym

W odpowiedzi na list lewicowych elit do kanclerza, kilkudziesięciu intelektualistów pisze list z zupełnie odmiennym przesłaniem. Tym razem przedstawiciele niemieckich elit o odmiennych niż lewicowe poglądach (politycy, pisarze, aktorzy, prawnicy, publicyści, lekarze i inni) apelują do Olafa Scholza, aby rząd federalny dostarczał broń Ukrainie. Bo tylko w ten sposób mogą się bronić przed rosyjską agresją.

Jeden z inicjatorów apelu chadecki polityk, były sekretarz generalny CDU i były szef komisji parlamentarnej ds. zagranicznych Ruprecht Polenz w rozmowie z nami przyznał, że założenie iż wstrzymanie dostaw broni na Ukrainę przyczyni się do zakończenia wojny jest wyjątkowo naiwne. Sygnatariusze listu nie rozumieją bowiem, że Putin do ewentualnego rozpętania kolejnej wojny - nawet atomowej - nie potrzebuje żadnych pretekstów. - Nie może być tak, że wystarczy, aby agresor i szantażysta zagroził wojną atomową i wtedy kończy się prawo do jakiegokolwiek oporu - twierdzi Polenz i zapewnia, że fakt, iż Niemcy dostarczają broń Ukrainie w świetle prawa międzynarodowego nie czynią z Niemiec strony wojny. Polityk CDU przypomina, że retoryka Putina jest od początku pokrętna i kłamliwa. - Nie można ulegać szantażowi rosyjskiemu - twierdzi chadecki polityk i dodaje -Jeżeli chcemy zapobiec wojnie jądrowej, to nie możemy dawać Putinowi wszystkiego, czego zażąda. Zawsze będzie żądał więcej. Zamiast tego musimy polegać na wiarygodnym odstraszaniu, jak w minionej epoce zimnowojennej.

Kanclerz Niemiec Olaf Scholz jest ostro krytykowany za swoją politykę wobec Ukrainy. Dziennik „Bild Zeitung” ujawnił np. że to osobista decyzja Olafa Scholza uniemożliwiła eksport czołgów typu „Mader”. Tego rodzaju przekaz powoduje, że Scholz traci poparcie społeczne. Nie tylko on zresztą.

Na czoło w klasyfikacji „najbardziej ulubionych polityków” wysunęli się w ostatnich dniach szefowa niemieckiej dyplomacji Annalena Baerbock i minister gospodarki Robert Habeck.

Niemiecki „Besserwisser”

„Besserwisser” jest dość pogardliwym określeniem kogoś, kto bez względu na faktycznie posiadaną wiedzę zawsze zabiera (nawet nieproszony) głos w każdej sprawie. Besserwisser ma zawsze coś do powiedzenia, wie lepiej od innych i w zasadzie nigdy nie daje się przekonać.

Typowym przykładem Besserwissera jest niemiecka lewica, która od lat bezrefleksyjnie naśladuję narrację Kremla. Tak jest również obecnie. Prominentny polityk partii lewicowej Sahra Wagenknecht w jednym z wywiadów stwierdziła, że dostarczanie broni przez Niemcy jest poważnym zagrożeniem tego, że zostanie ona wciągnięta w wojnę. - Grozi nam wojna i to wojna nuklearna pomiędzy NATO i Rosją - powiedziała Wagenknecht. - A to jest dla nas bardzo niebezpieczne - dodała.

Niemiecka lewica nie przyjmuje np. do wiadomości tego, że negocjacje z bandytą (czytaj z Putinem) nie przynoszą żadnych rezultatów, bowiem ten rozumie jedynie argument siły.

Wasz strach wzmacnia Putina

Mimo wspomnianych obciążeń, coraz więcej publicystów ośmiela się krytykować rząd federalny za jego opieszałość w kwestii pomocy militarnej dla Ukrainy. Ukraiński polityk i dziennikarz Serhij Leschtschenko w rozmowie z niemieckim „Cicero” twierdzi, że pokazywanie słabości i własnego strachu jedynie wzmacnia Putina i jego agresję. Leschtschenko jest zdania, że Putin żywi się strachem innych ludzi. - Wtedy jest silny, gdy, wie iż się go boją, ale nie sądzę, aby doszło do ataku nuklearnego, bowiem to by oznaczało koniec Rosji - powiedział w „Cicero” ukraiński dziennikarz. Co prawda niemiecki rząd zmienił ostatnio swój kurs wobec pomocy dla Ukrainy, to jednak nadal panuje pogląd, iż należy się obawiać wojny nuklearnej. Do Berlina ponownie przyjechał ukraiński minister spraw zagranicznych Dmytro Kuleba, który zamierza pytać rząd federalny o wydanie zgody na dostarczanie broni. Ukrainiec chce wyjaśnić ciągle występujące wątpliwości. - Przyjechałem do Niemiec, aby się dowiedzieć jak będzie wyglądała kwestia dostarczania broni ciężkiej na Ukrainę - powiedział Kuleba dziennikowi „Die Welt”. Jak poinformowały niemieckie media, szef ukraińskiej dyplomacji podczas rozmów z politykami niemieckiej SPD zapewnił, że nie chce już dłużej roztrząsać tego, dlaczego niemieccy socjaldemokracji w ciągu ostatnich dziesięcioleci pomimo widocznych zagrożeń tak blisko i bezrefleksyjnie współpracowali z Rosją? - Trzeba patrzeć w przyszłość - powiedział Kuleba w siedzibie niemieckiej SPD i dodał - Dawne stosunki rosyjsko-niemieckie i rola socjaldemokratów, jaką odgrywała przez dziesięciolecia w stosunkach z Rosją to już historia.

To tylko broń psychologiczna

Niemcy coraz bardziej boją się ataku atomowego. Tutejsze media pokazują obrazy z rosyjskich dzienników telewizyjnych, w których roi się od symulacji ataków atomowych. Materiały reporterskie przygotowywane przez największe stacje telewizyjne wręcz straszą obywateli skutkami wojny atomowej. Jeszcze nie ma paniki, ale coraz częściej w mediach występują eksperci uspakajający napiętą atmosferę.

W telewizji publicznej ZDF psychiatra Manfred Luetz stwierdził, że bomba atomowa obecnie jest jedynie bronią psychologiczną. - Od ponad 77 lat ten rodzaj broni nigdy nie został przez nikogo użyty - przypomniał Luetz i dodał, że nawet podczas kryzysu kubańskiego nikt tego nie zrobił. Jego zdaniem Putin i Ławrow we współpracy z rosyjskimi mediami używają argumentu atomowego jako środka nacisku na zachód. - Niestety to ma także wpływ na zwykłych Niemców, którzy stają się coraz bardziej bojaźliwi i nerwowi.

Boją się Rosji, czy są nią zafascynowani?

Coraz częściej pojawia się w niemieckiej prasie pytanie czy Niemcy boją się Rosji, czy raczej nie chcą psuć dobrych relacji, które były pielęgnowane przez lata. A może są po prostu zafascynowane Moskwą, Kremlem i Putinem? Wiele decyzji niemieckich władz sprawia, że jest im bliżej do Putina i Rosji, niż do wolnego świata. Przykładem może być obchodzony 8 i 9 maja także w Niemczech „Dzień Zwycięstwa”. Zupełnie nieoczekiwanie władze Berlina zakazały w tych dniach eksponowania ukraińskich barw narodowych. Swoją decyzję umotywowały tym, że mogą one… prowokować do zamieszek.

Teoretycznie zakaz dotyczył również barw rosyjskich i radzieckich, ale w praktyce siłom porządkowym czerwień oraz sierp i młot nie przeszkadzał. Nawet Z było dozwolone. Furię wywoływał natomiast kolor niebieski i żółty. Zakaz publicznego eksponowania ukraińskich flag ostro skrytykował sekretarz generalny berlińskiej CDU Stefan Evers. Jego zdaniem ta decyzja to nie tylko hańba dla Berlina, ale także złamanie wolności słowa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza