Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mali bohaterowie uratowali mieszkańców bloku (wideo)

Sylwia Lis [email protected]
Oskar Michalak i Jakub Sanach – młodzi bohaterowie z Lęborka. Gdyby nie oni,  cały blok przy ul. Czołgistów mógł stanąć w ogniu.
Oskar Michalak i Jakub Sanach – młodzi bohaterowie z Lęborka. Gdyby nie oni, cały blok przy ul. Czołgistów mógł stanąć w ogniu. Sylwia Lis
Mają po 11 lat. I gdyby nie oni, blok przy ul. Czołgistów mógł stanąć w ogniu, a ojciec jednego z nich pewnie by nie przeżył. Chłopcy zachowali zimną krew.

Zakręcili kurek z gazem, wywietrzyli mieszkanie i wezwali pogotowie.

Mali bohaterowie z Lęborka już stali się gwiazdami. Wszyscy są dumni z postawy uczniów. W czwartek (25 kwietnia) spotkaliśmy się z Oskarem Michalakiem i Jakubem Sanachem. Chłopcy akurat wrócili ze szkoły. Opowiadają o tym, co wydarzyło się kilka dni temu, gdy wracali razem po lekcjach do domu.

Najpierw postanowili pójść do Oskara, który mieszka w bloku przy ulicy Czołgistów.

- Już na klatce schodowej poczuliśmy zapach ulatniającego się gazu - mówią chłopcy. - Szybko poszliśmy na górę. Wiedzieliśmy, że dzieje się coś złego. Okazało się, że ten smród pochodził ode mnie z domu - wyjaśnia Oskar. - Po wejściu szybko zakręciłem kurek. - A ja otworzyłem okna - dodaje Jakub.

Oskar próbował otworzyć balkon, wtedy zauważył, że na łóżku leży jego ojciec.

- Szybko wybiegliśmy z domu - opowiada jeszcze dziś przestraszony Oskar.
- Dzwoniliśmy na numer 112, ale tam nikt nie odbierał. Potem na pogotowie. Na zewnątrz czekaliśmy na przyjazd karetki. Pojawiła się prawie natychmiast.

Czytaj również: Uratował życie naszego syna. Dziękujemy bohaterze!

- Kiedy pogotowie przyjechało, stężenie gazu było nadal bardzo wysokie, więc wezwano nas na pomoc - mówi Bogdan Madej, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Lęborku.

- Mieszkanie było już dostatecznie przewietrzone i weszliśmy do środka z lekarzami. Mężczyznę pogotowie zabrało do szpitala.

36-latek został już zwolniony do domu. Czuje się dobrze. Strażacy z lęborskiej komendy ustalili, że w dniu wypadku ojciec Oskara wrócił do domu, na kuchenkę gazową wstawił czajnik z wodą. Gdy się zagotowała, zalała palnik, ale gaz musiał się wciąż ulatniać, bo mężczyzna zasłabł.

Bogdan Madej podziwia postawę chłopców. - Zasłużyli na pochwałę - podkreśla strażak. - Uczniowie postąpili w tej sytuacji bohatersko i myśleli rozsądnie. Zachowali zimną krew. Byli opanowani i uratowali nie tylko ojca, ale cały blok. Stężenie gazu było naprawdę wysokie, wystarczyło tylko włączyć światło i mogło dojść do potężnej eksplozji.

Przeczytaj również: Uratowali tonących słupszczan. Odważnych było dwóch

Przypomina, że gdy wyczujemy ulatniający się gaz, trzeba koniecznie wyłączyć kuchenkę, otworzyć okna i wywietrzyć pomieszczenie, absolutnie nie wolno włączać światła.

Skąd więc chłopcy wiedzieli, jak się zachować?

- Pani nam o tym mówiła na godzinie wychowawczej - mówią bohaterowie.

Dumny z chłopców jest Daniel Nadworski, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 8 w Lęborku.

- Nauka nie poszła w las - mówi. - To fajni chłopcy i bardzo rozsądni.

Mama Oskara: - Nie chcę myśleć, co mogłoby się stać, gdyby chłopcy w porę nie weszli do domu - mówi drżącym głosem. - Jestem z nich dumna, przygotuję im niespodziankę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza