Najpierw chcieli dojechać do Azji koleją transsyberyjską. Okazało się, że ta wyprawa jest zbyt droga na studencką kieszeń. Postanowili rzucić się na głęboką wodę i pojechać maluchami.
Aby wyprawa samochodzikami doszła do skutku trzeba było specjalnie przygotować każde z aut. Wymieniono w nich wszystkie części na nowe, a ponadto każdy z fiatów wiózł ze sobą cały silnik w częściach, aby możliwa była naprawa na trasie.
- No i mieliśmy ze sobą mechanika samochodowego, który czuwał nad wszystkim - tłumaczy Janek. - Taka przezorność okazała się przydatna, bo pierwszy pojazd zepsuł się już 50 kilometrów po starcie z Wieliczki.
Więcej o wyprawie maluchami do Mongolii czytaj w piątkowym wydaniu magazynu "Głosu" (4 lutego)
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?