Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Najman: - Aż stalowe mięśnie Pudziana zamienią się w watę

Rozmawiał Wojciech Kukliński
Marcin Najman (na pierwszym planie) chce wygrać ze sławnym rywalem.
Marcin Najman (na pierwszym planie) chce wygrać ze sławnym rywalem. Fot. Polsat
Rozmowa z Marcinem Najmanem, który w piątek wieczorem stanie na ringu do walki z najsilniejszym człowiekiem świata, Mariuszem Pudzianowskim.

Pudzian vs. Najman

Pudzian vs. Najman

Transmisja w piątek w Polsacie o 21.45.

Zawodnicy walczący w formule MMA stosują techniki m.in. z boksu, kickboxingu, judo, zapasów itd. Już od pięciu lat w Polsce organizowane są Konfrontacje Sztuk Walki.

Nie boisz się stanąć w ringu oko w oko z Pudzianem?
Marcin Najman: Każdy się boi. On także. Tchórza od bohatera można jednak odróżnić po tym, że ten drugi umie radzić sobie ze strachem. Opanować go i użyć do własnych celów.

Stoczysz pojedynek w formule mieszanych sztuk walki. Będzie to dla ciebie również pierwsze takie starcie.
Marcin Najman: I dla mnie, i dla Pudziana. On jeszcze nigdy nie stoczył żadnej walki. Ja niemal dorastałem w ringu. Czuję się w nim doskonale. Z drugiej strony mój rywal ma wiele do stracenia. Uważam, że zamiast bić się ze mną, powinien na początek postarać się o jakiegoś słabszego przeciwnika.

I dlatego podczas konferencji wręczyłeś mu paletki do badmintona?
Marcin Najman: Oczywiście. Badminton to chyba bardziej odpowiedni dla niego sport.

Czy to prawda, że sporo swoich umiejętności bokserskich zawdzięczasz Przemkowi Salecie?
Marcin Najman: No nie. Z Saletą dużo sparowałem. To prawda, ale żeby się czegoś od kogoś nauczyć, to najpierw ten ktoś musi coś umieć. A Saleta na boksie nie zna się za dobrze. Nauczyć to ja się mogłem sztuki walki na pięści od mojego największego przyjaciela, Jerzego Kuleja.

Ale przez pewien czas z Saletą byliście przyjaciółmi?
Marcin Najman: Tak. Kumplowaliśmy się. Trzymał z nami jeszcze Józek Warchoł z Koszalina, który podczas mojej piątkowej walki będzie moim sekundantem. Był nim już wcześniej podczas moich walk kickbokserskich.

W powszechnej opinii twoja taktyka walki z Pudzianowskim będzie miała polegać przede wszystkim na zrobieniu wszystkiego, by nie sprowadził on ciebie do parteru. Taka będzie?
Marcin Najman: To bzdura. Tak mogą mówić jedynie ludzie, którzy mnie nie znają. Jestem silny i bardzo sprawny. Do walki w dole przygotowuje mnie Robert Kostecki. To zapaśnik i dwukrotny olimpijczyk. Z Atlanty i Barcelony. Warunkami fizycznymi jest bardzo zbliżony do Pudzianowskiego. Jestem przygotowany na totalną wojnę w dole ringu. A odnośnie mojej taktyki, to głównie będzie ona polegała na tym, by przetrwać pierwsze dwie minuty walki. Nieważne jak, byle przetrwać. Później stalowe mięśnie Pudziana będą już jak z waty. Ten człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego, co to jest realna walka. Jak wytrzymam, to później będziecie świadkami powolnego kończenia się mitu najsilniejszego człowieka świata.

Mówisz to tak pewnie, a Pudzianowski jest blisko o połowę cięższy od ciebie. I z pewnością silniejszy.
Marcin Najman: Z tą wagą trochę przesadziłeś. Dostałem wiadomość, że dziś Pudzian waży nieco ponad sto trzydzieści kilogramów. Ja ponad setkę, więc ta różnica nie jest aż tak duża, a jak kiedyś powiedział były trener Tysona, zawodnik ważący ponad 90 kg jest w stanie znokautować każdego innego.

Ostatnio rękawicę rzucił tobie Kornel Zapadka, wielokrotny mistrz świata brazylijskiego jiujitsu. Podejmiesz ją?
Marcin Najman: Chętnych na walkę ze mną jest obecnie bardzo wielu znanych i mniej znanych zawodników. Prawda jest taka, że wiele zależeć będzie od mojego piątkowego starcia. Mam podpisaną z Konfrontacją Sztuk Walki umowę na cztery pojedynki i to oni ostatecznie dobiorą mi następnych przeciwników. Nie ma obawy, będę walczył z każdym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza