Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Kochan: Rządy mandarynów, Majdan i małe księstwo moskiewskie: trzy scenariusze dla Rosji

Marek Kochan
Agresja na Ukrainę, niezależnie od jej finału, przyniesie poważne konsekwencje dla samej Rosji. W starej chińskiej księdze Tao Te Ching można znaleźć taką myśl: Kto służy przywódcy narodu za pośrednictwem Tao nie zniewala innych krajów za pomocą wojska, gdyż może się to obrócić przeciwko niemu.

FLESZ - Fake news, dezinformacja czyli rosyjska propaganda ROZMOWA

od 16 lat

Ta refleksja starożytnego mędrca jest z pewnością znana przywódcom współczesnych Chin. Wielka księga Tao nie była chyba jednak elementem kursów dla oficerów KGB. Gdyby była, Władimir Putin mógłby poznać także inną myśl Lao Tsy: Czyżby więc władca olbrzymiego imperium mógł lekceważyć sobie świat. Lekceważąc, odetnie się od źródeł; wprowadzając zamieszanie, utraci władzę.

Oczy całego świata od ponad tygodnia skupione są na Ukrainie. Zdjęcia bombardowanych miast, ludzie ginący w cywilnych budynkach ostrzeliwanych przez artylerię – to wszystko jest jak trójwymiarowy film dokumentalny na temat XX wieku, dziejący się jednak na żywo, z prawdziwymi ofiarami. Polacy zobaczą w zdjęciach Kijowa czy Charkowa losy Wielunia albo Warszawy, dla Ukraińców jest to dosłowna powtórka z II wojny światowej. Z Putinem w roli Hitlera.

Już po tygodniu od rozpoczęcia „specjalnej operacji” (której w Rosji nie można publicznie nazywać po prostu wojną, bo grozi za to 15 lat więzienia), wiadomo, że Putin, tak jak Hitler, musi tę wojnę przegrać. Prędzej czy później.

Chyba jest tym wszystkim zaskoczony. Zamiast groteskowych zabiegów wizerunkowych: prężenia muskułów, jeżdżenia z nagim torsem na koniu po Syberii czy wyławiania z morza wcześniej utopionej tam amfory, zrobił to samo co po zatonięciu okrętu podwodnego Kursk – ukrył się w bunkrze. I tak jak Hitler wiosną 1945 roku, ma tam pewnie dużo czasu na rozmyślania. Może wpada we wściekłość, jak przywódca III Rzeszy w końcówce filmu Upadek, może już myśli, jaki będzie jego koniec.

Władimir Putin pomylił się w ocenie sytuacji. Być może uwierzył we własną potęgę i we własne kłamstwa na temat Ukrainy, gdzie wedle jego słów jacyś wyimaginowani „naziści” dokonują bliżej nieokreślonego „ludobójstwa”, a więc wszyscy oczekują „ratunku” od rosyjskich „oswobodzicieli”.

Putin nie jest Hitlerem, spokojnie można go jednak nazwać zbrodniarzem wojennym: ma na sumieniu dziesiątki tysięcy ofiar wojen, które rozpoczynał: Czeczenów, Gruzinów, Ukraińców, a także obywateli własnego państwa. Dotąd jednak to wszystko uchodziło mu niemal na sucho. Przyzwalanie na kolejne akty agresji musiało rozzuchwalić przywódcę archaicznego państwa, żywcem wyjętego z XX a może nawet XIX wieku. Mającego imperialne ambicje, nieadekwatne ani do realiów cyfrowego świata ani do potencjału ekonomicznego tej zbankrutowanej kleptokracji, żyjącej głownie z zasobów Syberii, zrabowanej dwa stulecia temu.

Dzisiejsza Rosja pod rządami Władimira Putina to machający gazrurką pijany dresiarz na sterydach, który wkrótce upadnie na ziemię, zamroczony alkoholem i własnymi rojeniami o wielkości. Przedtem jednak może tą gazrurką wielu ludziom wyrządzić całkiem realne krzywdy.

Rozpętana przez Rosję wojna mieć rozmaite konsekwencje, nie tylko dla państwa-agresora. Zarówno negatywne jak i pozytywne.

Negatywne są oczywiste. Śmierć tysięcy ludzi, zniszczenie dużego kraju, którego odbudowa zajmie lata. Ogromny kryzys, nie tylko w Europie. Miliardy dolarów utopione w Rosji przez zagranicznych inwestorów, straty firm na całym świecie, wzrost kosztów energii, zwiększenie wydatków na zbrojenia, kosztem innych. A to wszystko w dwa lata po wybuchu pandemii, która także była ogromnym kryzysem, a jeszcze się na dobre nie skończyła.

Pozytywne skutki mogą dotyczyć postrzegania Rosji i jej przywódcy. Maski spadły. Dziś sławne słowa Georga W. Busha, jak to zajrzał w oczy Putina i zobaczył w nich człowieka otwartego i prostolinijnego, są kompromitujące. Wszyscy ci, którzy wspierali Putina w jego dążeniach i namawiali by mu zaufać, utracili wiarygodność. Fiasko polityki przywódców Unii Europejskiej jest aż nadto widoczne. Rosja, nie wyleczona z totalitaryzmu, pokazała swoją prawdziwą twarz: barbarzyńskiej postsowieckiej dyktatury, nie mającej nic wspólnego z wartościami wolnego świata i do tego świata nie pasującej. To nie jest kraj, z którym można robić normalne interesy.

Dla krwawiącej dziś Ukrainy wojna z rosyjskim najeźdźcą będzie drugim po Majdanie mitem założycielskim. Bohaterowie tej wojny trafią do ukraińskiego panteonu, a prezydent Zełeński będzie już zawsze legendarnym przywódcą, który sprawdził się w chwili próby. Będzie miał pomniki i ulice, jego imieniem będą nazywane szkoły. Ukraina już nigdy nie będzie częścią Rosji. Zmiany są nieodwracalne.

Wojnę w Ukrainie obserwują na pewno inne państwa znajdujące się kiedyś w orbicie wpływów ZSRS. Turkmenistan, Uzbekistan i Kazachstan dystansują się wobec rosyjskiej agresji. Rosja utraciła swój moralny kapitał, jeśli go kiedykolwiek miała. Żadne państwo nie będzie chciało dobrowolnie zacieśniać więzi z postsowieckim pseudoimperium, wiedząc już, jak to się może skończyć. Lepiej zawczasu rozluźnić z nim więzi i umocnić niepodległość.

Prorosyjskie partie i prorosyjscy politycy w Europie powinni się znaleźć na cenzurowanym. Także w Polsce, gdzie sympatię do Rosji deklarowali nie tylko działacze Zmiany, ale i politycy ugrupowań sejmowych. Dziś jest pora na jedność w obliczu zagrożenia, ale nie można zapominać, kto optował za przedłużaniem na wiele lat umów surowcowych z Rosją. Kto chętnie wypowiadał się dla telewizji Sputnik. Takim politykom trzeba uważnie patrzeć na ręce.

Wyraźnie widać, że tak jak po katastrofie smoleńskiej, ujawnia się rosyjska agentura. Ktoś robi zamieszanie, organizuje happeningi, protesty, dziwnym trafem wtedy, kiedy Rosja najeżdża Ukrainę. Portale antyszczepionkowe dziś powielają rosyjskie fakenewsy. Jak widać w internecie, wydatki Rosji na farmy trolli pewnie wzrosły, choć ich działania mogą być dziś mniej skuteczne niż kiedyś: zdjęcia bombardowanych ukraińskich miast działają mocniej niż jakiekolwiek słowa płatnych prorosyjskich naganiaczy.

Agresja na Ukrainę i bezwzględność dyktatora, który rozkazuje bombardować cywilne obiekty powinna zmusić wiele osób do zweryfikowania swoich sądów na temat katastrofy smoleńskiej. Zwłaszcza tych, którzy kiedykolwiek uwierzyli, że rozpędzony samolot o wadze kilkudziesięciu ton może złamać skrzydło o pień brzozy, tak jakby biegnący człowiek mógł urwać nogę, zahaczając o łodygę kwiatu. Ludzi, którzy potrafili zignorować informacje o niszczeniu wraku przez Rosjan, o rzekomych samobójstwach ludzi związanych z lotem, o remoncie tupolewa w Samarze, o ułożeniu szczątków samolotu, który rozpadał się w powietrzu wcześniej, nim doleciał do owej „pancernej brzozy”. Ludzi, którzy zaufali Putinowi i Anodinie, przyjmując bezkrytycznie rosyjską narrację, tak silnie lansowaną w Polsce przez konkretnych ludzi i konkretne media, jeszcze do niedawna.

Zmiana postrzegania Rosji, oby trwała, może przynieść w Europie realne konsekwencje. Rezygnacja z rosyjskiego gazu i ropy długofalowo podkopie byt tego potiomkinowskiego imperium, od lat utrzymywanego przy życiu przez surowcową kroplówkę.

Na razie nie wiadomo jak skończy się wojna. Wygrana Ukrainy i opuszczenie terenu tego państwa przez rosyjskie wojska to wariant optymalny i możliwy. Rosjanie mogą też na jakiś czas zatriumfować, by potem Ukraina stała się dla nich drugim Afganistanem, który opuszczą w niesławie.

Przed Rosją rysują się co najmniej trzy możliwe scenariusze.

Rządy mandarynów

Rosyjskie elity, oligarchowie i przywódcy wojskowi niekoniecznie muszą chcieć umierać za Putina, ani tracić życia w wojnie nuklearnej, którą upadający dyktator chciałby może na pożegnanie rozpętać. Przyzwyczaili się do swoich rezydencji, jachtów, kont w Szwajcarii, ogromnych firm. Być może dotarło już do nich, że mogą to wszystko utracić. Na przykład na poczet reparacji wojennych dla Ukrainy: rezerwy rosyjskiego banku centralnego, które powinny być na ten cel zablokowane, mogą nie wystarczyć.

Długofalowo za to co robią żołnierze Putina, zapłacą wszyscy Rosjanie. Z Rosją pod takimi rządami prawie nikt nie będzie chciał robić interesów, inwestować tam, pożyczać pieniędzy, kupować obligacji.

Być może elita putinowskiej Rosji uważa wojnę za błąd i chce, żeby było jak dawniej, tylko bez Putina. Wyjście jest tylko jedno. Trzeba usunąć dyktatora, który jako współczesny Hitler uosabia dla świata wszystko co w Rosji najgorsze. Koniec kariery innego Rosjanina o podobnym nazwisku - Rasputina - może być inspirujący.

Taki wariant jest chyba najbardziej prawdopodobny, może ziści się już niebawem. Dlatego Putin jest pewnie bardzo zestrachany. Jak pisał Słowacki w Beniowskim: nie śpi tyran, gdy łoże okrwawi.

Majdan

Nie wszyscy Rosjanie popierają Putina. Ale nawet ta większość, która go popiera, może zmienić zdanie gdy drastyczne obniży się ich poziom życia i znikną iluzje, że są oni obywatelami normalnego państwa. Rosja to nie Korea Północna, działa tam internet, telefony. Żadna blokada informacyjna nie może być skuteczna. Giną tysiące młodych żołnierzy, którzy mają matki, siostry, braci, ojców. Protesty, w których na razie bierze udział niewiele osób, mogłyby stać się masowe. Ludzie Putina wsadzili już do więzień kilka tysięcy ludzi, ale nie zdołają uwięzić kilku czy kilkudziesięciu milionów, jeśli tyle osób zapragnie Nawalnego czy Kasparowa zamiast Putina, który mógłby być wówczas wydany trybunałowi w Hadze i osądzony za zbrodnie wojenne.

Taki finał tej wojny byłby najlepszy i dla Rosji, i dla Polski i dla Europy. A także dla uciemiężonych narodów Azji, których terytoria zostały dwieście lat temu wchłonięte przez carską Rosję.

Ale niestety, to mniej prawdopodobne. Przynajmniej w krótkim horyzoncie czasowym.

Małe księstwo moskiewskie.

Może być też tak, że mimo wojennej porażki, podstępem i terrorem, Putin utrzyma władzę. Na pewno jednak straci kontrolę nad gospodarką. Rosja jest zrujnowana, jedynym potencjalnym sojusznikiem pozostają Chiny. Nic jednak za darmo.

Rosja stanie się wtedy chińską Białorusią. Marionetkowym państwem, faktycznie podporządkowanym silniejszemu sąsiadowi, który potrzebuje przestrzeni i surowców.

Być może zresztą o to właśnie chodziło. Napaść Rosji na Ukrainę miała być testem dla Zachodu, Chiny chciały sprawdzić reakcję wolnego świata na hipotetyczną aneksję Tajwanu. Okazało się, że to nie musi być dobry pomysł. Zachód jest zjednoczony, bardziej, niż przedtem, pokazuje swoją siłę. Kanibalizacja Rosji jest więc być może dla Chin tym, co osiągalne, przynajmniej teraz.

Jak bowiem pisał Lao Tse: Znawca osiąga swój cel i na tym poprzestaje; nie śmie dalej rosnąć w siłę. Osiąga swój cel, ale się nim nie pyszni, osiąga swój cel, ale nie idzie po trupach; (…); osiąga swój cel bez wysiłku.

Marek Kochan (ur. 1969) – pisarz, reżyser radiowy, profesor Uniwersytetu SWPS. Autor powieści, między innymi Plac zabaw (2007) i Fakir z Ipi (2013), a także dwudziestu kilku dramatów nagradzanych w Polsce i za granicą, prezentowanych w Berlinie, Neapolu, Madrycie, Hawanie,

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Marek Kochan: Rządy mandarynów, Majdan i małe księstwo moskiewskie: trzy scenariusze dla Rosji - Gazeta Krakowska

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza