- Wśród naszego zespołu zebraliśmy kilka kartonów pieluch, chusteczek i środków pielęgnacyjnych dla mamy z Ukrainy. To rzeczy, które pomogą jej w opiece nad maluszkiem na samym początku. Zdajemy sobie sprawę jak trudno jest uchodźcom po przyjeździe do obcego kraju, a tym bardziej z jakimi problemami musi borykać się młoda mama – mówi Małgorzata Czyczyn-Egird, pielęgniarka oddziałowa z Oddziału Ginekologiczno-Położniczego szpitala w Słupsku.
Pani Margerita miesiąc temu, w ósmym miesiącu ciąży, z dwójką starszych dzieci i mamą wyjechała z bombardowanego Charkowa. Nie wiedziała dokąd jedzie. Trafiła do Siemianic, gdzie zaopiekowała się nimi Polka.
– Teraz już jesteśmy spokojni, choć tęsknimy za domem i bliskimi. Najważniejsze, że synek urodził się w bezpiecznym miejscu i starsze dzieci nie są przerażone każdym dniem, nie muszą chować się w schronach – mówi. - Bardzo dziękuję personelowi szpitala za pomoc, opiekę i wszystkie te rzeczy. Nie spodziewałam się takiego wsparcia - mówiła wzruszona kobieta.
Z postawy personelu dumny jest zarząd słupskiego szpitala. – Nasi lekarze przyjęli już ponad 1000 uchodźców. W Słupsku narodziło się ośmioro uchodźczych dzieci. To ważne, że nie stajemy się obojętni na to co przechodzą nasi sąsiedzi z Ukrainy i że nasz zespół ma wciąż otwarte serca – mówią prezes szpitala Andrzej Sapiński i wiceprezes Anetta Barna-Feszak.
Położne i lekarze z Oddziału Położniczo-Ginekologicznego słupskiego szpitala taką samą pomoc ofiarowywali innym kobietom, które uciekły w ciąży z Ukrainy z powodu wojny i rodziły w Słupsku. Inne panie jednak pomocy odmawiały.
- Ja się z tym stykam, to skromność. Niektórzy, choć są w ciężkiej sytuacji, odmawiają. Wojna to co przeżyli w jej czasie jednak odciska na ludziach piętno. My jednak dwóm młodym matkom, które w Słupsku rodziły pomagaliśmy. Szybko, sprawnie, gdy tylko okazało się, że rzeczy dla dziecka potrzebne są, je zorganizowaliśmy. Sam z córką całą wyprawkę zawieźliśmy, córka nawet swoje rzeczy dodała. A jak wielka była z tego radość - mówi Dariusz Cylupa, prezes słupskiego oddziału Związku Ukraińców w Polsce. - Młoda mama dostała wszystko dla urodzonego dziecka, ale mieliśmy też prezent-zabawkę, dla jej starszego synka. On nie mógł w to uwierzyć, kilka razy pytał, czy to dla niego. Trzeba było zobaczyć jego oczy, by wiedzieć, jak był wdzięczny.
- Z drugiej strony, też Polacy, którzy przynoszą do nas dary, jedzenie, czasami wcale nie są majętni. Ale chcą pomóc - to też bardzo cieszy.
Przy cerkwi przy ul. Jaracza w Słupsku w siedzibie Związku Ukraińców w Polsce wciąż są zbierane rzeczy dla uchodźców. Jeśli ktoś chce pomóc, to może tam się zgłosić.
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?