Długowłosy, brudny, cuchnący, bez zębów – to stereotypowy obraz narkomana z lat 80., jaki pamięta wielu z nas. Okazuje się, że dziś nie ma on już racji bytu. Współczesny narkoman po pierwsze jest nie do rozpoznania. Po drugie – żyje w Hajlandzie. O tym jest książka „Hajland. Jak ćpają nasze dzieci”. Ale czym jest Hajland? Na pozór wydawać by się mogło, że to całkiem przyjemne miejsce.
Czy przyjemne? W istocie jest to miejsce ucieczki. Być może atrakcyjne, kolorowe, bo nie widać szarości, codzienności, bo można zaznać przyjemności szybko i na krótko. A wszystko, co szybkie i na skróty, na dłuższą metę jest nietrwałe i ma słabą jakość. Chyba można to odnieść do wszystkich dziedzin życia. Ale jeśli już nawiązała pani do tytułu książki, to on się zmieniał kilkakrotnie. Pierwotnie książka miała się nazywać „Prochy w paczkomacie”. Tytuł dwuznaczny, bo prochy to zarówno narkotyki, jak i końcowy wynik śmierci. Ale okazało się, że „paczkomat” to nazwa własna i nie można jej użyć w tytule książki. Tymczasem chciałyśmy z Agatą Jankowską, współautorką książki pokazać, jak to zjawisko narkomanii niebywale się zmieniło. I to jest absolutny kontrast do tego stereotypowego obrazu długowłosego narkomana, który pani przywołała.