Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maria Peszek: Intuicja mnie nigdy nie zawiodła

Małgorzata Klimczak
Maria Peszek 4 października zagrała koncert w Szczecinie.
Maria Peszek 4 października zagrała koncert w Szczecinie. Materiały organizatorów (Ivo Dudek)
Rozmawiamy z Marią Peszek, aktorką i wokalistką.

Pani ostatnia płyta "Jezus Maria Peszek" jest nazywana przez krytyków manifestem pokolenia. Czy na koncertach czuje Pani, że te utwory dużo znaczą dla słuchaczy, fanów?

- To moja najbardziej osobista płyta i chyba też najważniejsza. To manifest mojego światopoglądu, ale także rewolucja dla mnie samej. Pierwszy raz w tak dużym stopniu jestem odpowiedzialna za brzmienie, jestem też współkompozytorką piosenek. To duża zmiana i otwarcie nowego rozdziału. Tym bardziej cieszę się, że jest tak ważna dla bardzo wielu osób w Polsce. To dla mnie fantastyczne doświadczenie.

Zdarza się, że publiczność śpiewa wszystkie teksty?

- "Jezus Maria Peszek" wywołał lawinę skrajnych emocji - od miłości do nienawiści. A teraz w końcu LUDZIE mają głos i to weryfikują. Zwykli ludzie, którzy tak naprawdę są dla mnie najważniejsi. Przychodzą na koncerty i po prostu ze mną śpiewają. To jest moja trzecia płyta, ale z żadną z dwóch poprzednich nie było na koncertach tak "masowo" - ludzie chłoną każdy oddech, każde słowo i śpiewają głośniej niż ja. I to jest cudowne. To jest najlepsza nagroda za moją nieustępliwość i upór w tym co robię.

Powiedziała pani, że trzecia płyta "Jezus Maria Peszek" to ktoś wolny, szczęśliwy, bezkompromisowy i odważny. Ktoś taki narodził się w Pani po powrocie z otchłani, w jakiej się Pani znalazła po swojej depresji?

- Niewątpliwe to było bardzo ważne dla mnie doświadczenie. Doświadczenie weryfikujące moje dotychczasowe życie i otwierające nową perspektywę. Bez tego trudnego, ale jak się okazało przełomowego przeżycia, nie byłabym dziś szczęśliwa. No i na pewno nie byłoby płyty "Jezus Maria Peszek".

Płyta spotkała się z pozytywnym odbiorem, ale też negatywnym. Czy nadal znajdują się tacy, którzy twierdzą, że "zaprezentowano treści bluźniercze, antypolskie i antychrześcijańskie"? Czy szum medialny wokół płyty już minął?

- Tej płycie wciąż towarzyszą silne emocje. Ciągle znajdują się też tacy, którym przeszkadza to, co robię. Osobiście uważam, że "Jezus Maria Peszek" jest kompletnie pozbawiony takiej nuty wojującej czy kogokolwiek atakującej. Tam są zawarte moje osobiste poglądy, które są w bardzo klarowny sposób komunikowane i myślę, że tak naprawdę to sposób, w jaki ja mówię jest dla ludzi trudny do przełknięcia. Bardzo prostym i bezkompromisowym językiem mówię o rzeczach, które dotyczą każdego człowieka i myślę, że ci, którzy nazywają to skandalem czy kontrowersją, tak naprawdę mają problem nie z tymi treściami tylko z formą. Bezpośredniość jest dla nich tym, co kojarzy im się z przekroczeniem granic, przynajmniej ich własnych. Z tego chyba wynika to wrzenie wokół płyty, na pewno nie z samych treści, bo te rzeczy były mówione już setki razy.

Zdarza się, że ktoś protestuje przeciwko Pani koncertom?

- Zagraliśmy dotychczas pięćdziesiąt kilka koncertów i - z tego co mi wiadomo - tylko raz zdarzył się protest. Graliśmy w klubach dużych miast, ale też w całkiem niewielkich miasteczkach, na festiwalach dla setek tysięcy ludzi i w kameralnych salkach. Jedno było wspólne: emocje i silne reakcje odbiorców.

Pani poglądy na temat patriotyzmu, macierzyństwa, religii powodują, że ludzie uważają Panią za dziwną. Trudno jest być "dziwną"?

- Robię to, co uważam za stosowne i nigdy ta intuicja mnie nie zawiodła. A to, że część społeczeństwa nie akceptuje mojej twórczości i nie lubi Marii Peszek jest ceną jaką płacę za moją wyrazistość. Nie jest to wygórowana cena. Płacę ją świadomie w zamian za moją niezależność i wolność. Jestem szczęśliwym człowiekiem, który robi to, co chce, utrzymuje się z tego, co kocha. I jeszcze ma szansę spotkań z fantastycznymi ludźmi w czasie koncertów.

Była Pani przez wiele lat cenioną aktorką. Porzuciła Pani aktorstwo dla muzyki. Co jest takiego ważnego w muzyce? Czemu bardziej Panią pociąga?

- Byłam aktorką przez ponad dziesięć lat i uprawiałam ten zawód z pasją. Przynosił mi dużo piękna i radości, ale też sporo bólu. W którymś momencie aktorstwo przestało mi wystarczać. Chciałam stworzyć swój odrębny świat w mniejszym stopniu zależny od reżysera czy współtwórców spektaklu. Muzyka daje mi zdecydowanie więcej wolności.

Odrzuca Pani propozycje udziału w popularnych programach telewizyjnych? Nie zależy Pani na tego typu popularności? Nie ma Pani potrzeby bywania i bycia celebrytką?

- Ograniczam wizyty w telewizji do absolutnego minimum związanego np. z promocją płyty czy koncertu. Unikam też innych medialnych aktywności, bo przede wszystkim szkoda mi na to czasu i energii. Zdecydowanie wolę być artystą i pracować.

Trzecia płyta to ktoś wolny i szczęśliwy. Jaka będzie kolejna?

- Jest zdecydowanie za wcześnie by o tym mówić. Na razie koncertujemy i daje nam to mnóstwo radości. Zespół jest w szczytowej formie, wprowadzamy małe nowości do programu koncertu i jeździmy po Polsce. Będziemy koncertować do 8 marca 2014 roku. Potem znikam na dłużej. A co będzie jak wrócę? Tego jeszcze nie wiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza