Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mary Rose - okręt, który zatonął przed Wasą

Wojciech Wachniewski [email protected]
Wrak "Mary Rose” przeleżał na dnie ponad czterysta lat – do czasu podniesienia jego resztek w dniu 11 października 1982 roku. Podniesione z dna szczątki są, wraz z wielką liczbą różnych przedmiotów z okrętu, eksponowane w Portsmouth Historic Dockyard.
Wrak "Mary Rose” przeleżał na dnie ponad czterysta lat – do czasu podniesienia jego resztek w dniu 11 października 1982 roku. Podniesione z dna szczątki są, wraz z wielką liczbą różnych przedmiotów z okrętu, eksponowane w Portsmouth Historic Dockyard. Wikipedia
Na fali "Mary Rose" powstała w Portsmouth w latach 1509-1510. Nosiła imię ulubionej siostry Henryka VIII, Marii. Załoga karaki liczyła 200 marynarzy, 185 żołnierzy i 30 artylerzystów.

"Mary Rose" była 500-tonową angielską karaką z epoki Tudorów, o długości niemal 39 i szerokości prawie dwunastu metrów, uzbrojoną w 78 dział różnych wagomiarów, jedną z pierwszych zbudowanych od stępki angielskich jednostek wojennych i jednym z pierwszych w historii okrętów, jakie zdolne były strzelać burtowymi salwami swej artylerii.

Król Anglii, Henryk VIII (1509-47) zdołał utworzyć najlepszą w dotychczasowych dziejach tego kraju flotę regularnych okrętów wojennych. Jednym z jej prawdziwych "klejnotów" była "Mary Rose" - można ją uważać za jeden z pierwszych w historii okrętów liniowych, uzbrojonych w brązowe i żelazne działa, ładowane zarówno od wylotu lufy, jak i zaopatrzone w zamki i komory prochowe. Artylerię tę rozmieszczono na kilku pokładach bateryjnych. Przedmioty wydobyte z wraku "Mary Rose" leżącego na dnie Solent, świadczą o tym, że działa okrętu o całe dziesięciolecia (a w przypadku żelaznych dział z zamkami nawet o wieki!) wyprzedzały swoje czasy.

Patrząc w przyszłość, Henryk VIII bynajmniej nie zapominał o przeszłości, by wyciągnąć wnioski i przezwyciężyć następstwa stuletniej wojny Anglii z Francją. Dokonane na jego polecenie, zdumiewające innowacje w dziedzinie artylerii morskiej uważano za ulepszenia broni i taktyki sprawdzonej już w Średniowieczu. Na ilustracjach z epoki, przedstawiających "Mary Rose" (wykonanych już po jej znacznej przebudowie) uwagę zwracają potężne, ciężkie kasztele na dziobie i rufie, najeżone działami dla obrony okrętu przed abordażem. Załogę każdego kasztelu stanowili, obok strzelców, także łucznicy ze swą sprawdzoną bronią, która dwieście lat wcześniej przyczyniła się do zwycięstw floty Edwarda III w bitwach koło Sluys i Winchelsea.

Sam okręt służył jako flagowiec adm. Sir Edwarda Howarda podczas tzw. Wojen Włoskich. 10. sierpnia 1512 roku "Mary Rose" była okrętem flagowym floty 50 jednostek, jakie zaatakowały Francuzów w Breście (Bretania). Angielski flagowiec zaatakował "Marie la Cordeliere", flagowiec francuskiego adm. Ren de Clermonta; okręt francuski został w akcji obezwładniony, a uszkodzona "Mary Rose" weszła na mieliznę. "Francuzowi" poszło jednak o wiele gorzej - długo ostrzeliwany przez "Mary James", "Sovereign" i "Regenta", w końcu eksplodował i zatonął, zabierając ze sobą ponad tysiąc ludzi! Ogółem Francuzi utracili w tej bitwie aż trzydzieści dwie jednostki, z których część została zdobyta, a część zniszczona.

Gdy w roku 1513 Sir E. Howard zmarł, "Mary Rose" została flagowcem Lorda Admirała Sir Thomasa Howarda.

W latach 1528 i 1536 "Mary Rose" została przebudowana; jej wyporność wzrosła do 700 ton, a uzbrojenie wzmocniono do 91 dział. Podczas tych prac okrętowi prawdopodobnie dodano jeden pokład, co pogorszyło jego stateczność. Źródła historyczne, dotyczące ostatniej akcji "Marii Róży", a także znaleziska archeologiczne na miejscu świadczą, że podczas przebudowy siłę bojową okrętu postawiono wyżej, niż jego dzielność morską.

W roku 1545 król Francji Franciszek I wysłał do ataku na Anglię flotę ponad 200 okrętów z trzydziestoma tysiącami ludzi na pokładach. Siłom tym - większym niż sławetna Armada, z którą walczyć będzie za parę dekad flota Elżbiety! - Anglicy przeciwstawić mogli jedynie około osiemdziesięciu okrętów z dwunastoma tysiącami ludzi, dowodzonych z pokładu "Mary Rose" przez wiceadm. Sir George' a Carew.
W pierwszej połowie lipca 1545 roku flota francuska wpłynęła na Solent między Hampshire a wyspą Wight. 19. lipca 1545 flota angielska wyszła z Portsmouth i zaatakowała z dużej odległości okręty Francuzów. "Maria Róża" wyszła w morze z artylerią gotową do akcji, z otwartymi furtami działowymi oraz żołnierzami, łucznikami i strzelcami na stanowiskach. Poza etatową załogą liczącą 415 marynarzy i żołnierzy na pokładzie okrętu znajdowało się około 200-300 osób dodatkowo. Nadciągająca bitwa miała toczyć się w starym, dobrym stylu: na wstępie do akcji wejść mieli artylerzyści i łucznicy. Następny dzień był pogodny; przy braku wiatru Francuzi posłali w bój przeciw pływającym angielskim fortecom swoje galery. Wieczorem zerwał się wiatr; w pewnej chwili ciężki i toporny kadłub "Mary Rose" przechylił się pod nagłym podmuchem wiatru, dolne furty działowe znalazły się pod wodą, po czym "Maria Róża" poszła na dno jak kamień, a wraz z nią znikł z powierzchni mórz "stary i dobry" styl walki.

Po wszystkim sprawę utraty prestiżowego okrętu gruntownie zbadano. W czasie przesłuchań uczestników akcji wyszło na jaw, że w pewnym momencie, oddawszy salwę z dział lewej burty, karaka wykonała ostry zwrot, by móc odpalić do wroga salwę z dział drugiej burty. Niestety - zwrot ten okazał się ostatnim w dość długim "życiu" okrętu: do wnętrza kadłuba, znacznie przechylonego na jedną z burt, runęła przez otwarte furty działowe dolnego pokładu woda, wskutek czego "Mary Rose" natychmiast przewróciła się i zatonęła. Przesłuchiwani ludzie wskazywali też na zbyt niskie umieszczenie dolnego rzędu furt działowych w burtach okrętu, co groziło łatwym wtargnięciem wody do jego wnętrza. Okręt był ponadto znacznie obciążony wielką liczbą ciężkozbrojnych żołnierzy na górnym pokładzie, co dodatkowo pogorszyło sytuację. Sieci, porozpinane nad górnym pokładem okrętu dla ochrony przed abordażem wroga, okazały się śmiertelną pułapką dla wielu marynarzy i żołnierzy, usiłujących uciec z przewracającego się kadłuba. I tak wielką liczbę ofiar powiększyła dodatkowo powszechna wśród załogi nieumiejętność pływania, uważanego podówczas za wyzywanie losu.

O tragedii "Mary Rose" pisano później, że spowodowali ją jakoby sami - kompletnie pijani! - marynarze karaki. Jego Wysokość Król Henryk, stojąc nieopodal obozem ze swą armią, miał podobno słyszeć krzyki tonących, a na wieść o katastrofie rozpłakał się. Następnie - dla przykładu! - kazał ściąć budowniczego okrętu, wszystkich cieśli i puszkarza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza