Marzenia o projektowaniu bolidów

- Jak trafiłeś do finału krajowego olimpiady astronomicznej?

- Przypadkowo. Pewnego dnia wpadł mi w ręce zestaw zadań, które trzeba było rozwiązać, aby uczestniczyć w I etapie olimpiady astronomicznej. Gdy udało mi się z nimi uporać, postanowiłem, że je wyślę do organizatorów. Po kilku tygodniach okazało się, że dostałem się do II etapu, w którym uczestniczyło już tylko 66 osób. Do finału centralnego dostało się zaledwie kilkanaście osób. Ostatecznie znalazłem się w piątce laureatów, która pojedzie na międzynarodową olimpiadę astronomiczną w Chinach.

- Czy przed finałem ogólnopolskim zajmowałeś się oglądaniem nieba?

- Tylko trochę, bo szkoła nie dysponuje odpowiednimi urządzeniami. Mogłem jednak skorzystać z urządzeń obserwacyjnych pana Jacka Pali ze Słupska. Miałem więc pojęcie, jak one wyglądają, do czego służą i jak się nimi posługiwać. Ale w trakcie olimpiady ta wiedza nie była konieczna.

- To na czym polegały zadania, które trzeba było rozwiązać?

- Łączyły wiedzę z fizyki, matematyki i geografii. Trzeba się było także wykazać sporą wyobraźnią. W moim przypadku bardzo pomocna okazała się wiedza, którą zdobyłem na lekcjach matematyki oraz opieka ze strony fizyków państwa Grażyny i Jarosława Linderów.

- Wiążesz swoją przyszłość z astronomią?

- Raczej myślę o studiach międzywydziałowych łączących chemię, fizykę i matematykę. Najbardziej marzy mi się jednak praca przy projektowaniu bolidów.

- Czy wyjazd do Chin będzie się wiązał z dodatkowymi przygotowaniami?

- Jeszcze nie wiem, czy pojedziemy do Pekinu, czy do Szanghaju, bo to ostatecznie nie zostało jeszcze zdecydowane. Wiem, że z nami pojadą wybitni polscy astronomowie, którzy mają tłumaczyć przygotowane przez organizatorów zadania na języki narodowe. Ja będę się teraz normalnie przygotowywał do matury i innych konkursów, w których biorę udział.