Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matka: Mój syn zmarł po dopalaczach, ja nie mogę milczeć.

Monika Zacharzewska [email protected]
„Głos” wraz z samorządami z Pomorza przez ponad dwa tygodnie prowadził akcję Stop dopalaczom.
„Głos” wraz z samorządami z Pomorza przez ponad dwa tygodnie prowadził akcję Stop dopalaczom. Archiwum
Dziś kończymy naszą akcję Stop dopalaczom rozmową z panią Hanną Jurak, mamą 19-letniego Patryka, który zmarł po dopalaczach.

Od tej tragedii minęło niewiele ponad pół roku. Jak do tego doszło?

Mieszkamy w niewielkiej miejscowości Bińcze pod Człuchowem. Patryk był upilnowanym dzieckiem, był pod kontrolą, ale nie trzymaliśmy go pod kloszem. Nie wiedzieliśmy, że wcześniej zdarzyło mu się sięgać po dopalacze. Tego dnia, 3 czerwca wieczorem, wyszliśmy z mężem z domu. Patryk został z młodszym, 14-letnim bratem. Jeszcze godzinę wcześniej, przed tragedią, rozmawiałam z nimi przez telefon. Chłopcy opowiadali, że słuchają w pokoju muzyki.

A gdy wróciliście do domu?

Patryk leżał zwinięty na dywanie. Wcześniej wymiotował. Był nieprzytomny. Reanimowaliśmy go, potem przez godzinę
robili to ratownicy z pogotowia. Niestety, nie udało się. Zmarł z powodu ostrej niewydolności krążeniowo-oddechowej.

I znaleźliście przy nim jakiś dopalacz?

Tak, to był susz, który Patryk palił przez lufkę. Częstował nim też brata. Na szczęście młodszemu synowi nic się nie stało.
Potem dowiedzieliśmy się, że Patryk wcześniej kilka razy próbował dopalaczy.

Wiecie, czym konkretnie syn się zatruł?

Od początku podejrzewaliśmy, że przyczyną śmierci był dopalacz, jednak dopiero szczegółowe badania laboratoryjne to potwierdziły. W substancji, którą zażył Patryk, była tzw. AB-Chminaca, środek, który był też w popularnym w czasie wakacji
dopalaczu Mocarz.

Wcześniej mieliście jakąś wiedzę o dopalaczach?

W naszej małej miejscowości nikt o tym głośno nie mówił, ale okazuje się, że przyjeżdżał tu diler. Młodzież miała i brała
dopalacze. Dopiero po śmierci Patryka dopalacze w naszej miejscowości przestały być tematem tabu. Za mało jednak się
o tym mówi i robi akcji profilaktycznych. Policja ma ograniczone możliwości, żeby z tym skutecznie walczyć. Trzeba szybko
zmienić prawo.

Chce pani rozmawiać o tym problemie. Wśród rodziców to rzadkość.

Ja nie mogę milczeć. Owszem, my przeżyliśmy tragedię, straciliśmy dziecko, ale trzeba o tym mówić, by uchronić innych
rodziców i inne dzieci przed dramatem. Może ktoś, kto pozna naszą historię, dzięki temu się opamięta. Dlatego też kibicuję takim akcjom jak ta „Głosu Pomorza”. Zbyt mało wciąż wiemy o dopalaczach, które przecież zabierają życie. Dlatego poprosiłam „Głos” o kilka egzemplarzy komiksu „Mocarz”. To forma, która ma szansę trafić do młodzieży. Pokażę go mojemu młodszemu synowi, zostawię w świetlicy, żeby dzieciaki wiedziały, czym grozi zażywanie tego świństwa. Nam po śmierci syna bardzo pomogły grupy wsparcia i chcemy pomagać innym będącym w podobnej sytuacji. Jeśli ktoś chce o tym porozmawiać,
proszę o telefon. Mój numer to 794 370 062.

Państwa młodszy syn też ma problem z dopalaczami?

On próbował dopalacza właśnie wtedy, kiedy poczęstował go nim Patryk. Na szczęście jemu nic się nie stało. Jednak nie
może się otrząsnąć po śmierci brata. Jeździmy z nim na terapię do psychologa.

„Głos” wraz z samorządami z Pomorza przez ponad dwa tygodnie prowadził akcję Stop dopalaczom. Codziennie informowaliśmy, czym są te środki i czym grozi ich zażywanie. Natomiast do szkół naszych partnerów trafi komiks „Mocarz” Wojciecha Stefańca, który sugestywnie pokazuje, co dzieje się z organizmem człowieka po dopalaczach. Dla chętnych komiks jest dostępny również w naszej redakcji. Liczba egzemplarzy jest ograniczona.

Zobacz nasz serwis specjalny STOP DOPALACZOM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza