Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ME w siatkówce. Trener Nikola Grbić i przyjmujący Aleksander Śliwka po zwycięskim meczu nad Serbią. ,, Straciłem pięć lat z życia''

OPRAC.:
Mateusz Pietras
Mateusz Pietras
Fot. Trener polskich siatkarzy Nikola Grbić podczas meczu z Serbią
Fot. Trener polskich siatkarzy Nikola Grbić podczas meczu z Serbią PAP/EPA/NICOLA MASTRONARDI
Biało-Czerwoni awansowali do półfinału mistrzostw Europy siatkarzy. Po meczu swoimi odczuciami podzielili się trener Nikola Grbić oraz przyjmujący reprezentacji Polski Aleksander Śliwka. W czwartek Polacy zagrają o finał przeciwko Słowenii.

Ćwierćfinałowe starcie było pełne zwrotów akcji, a końcówki pierwszej i trzeciej partii były bardzo emocjonujące i toczyły się na przewagi. Serbowie postawili aktualnym wicemistrzom świata bardzo trudne warunki i sprawili im sporo problemów.

Szkoleniowiec Polaków Nikola Grbić jest Serbem, w przeszłości prowadził reprezentację swojego kraju, w której grało wielu obecnych kadrowiczów. Doskonale zdawał sobie więc sprawę z tego, jak bałkański zespół zaprezentuje się w meczu z liderami światowego rankingu.
– Oczywiście Serbowie zagrali tak, jak się tego spodziewałem. Nie mam szklanej kuli, w której wszystko widzę, ale znam tych chłopaków, wiem, jak reagują w różnych sytuacjach, można było tego oczekiwać. Z zewnątrz widać, jak dobrą atmosferę mają w zespole, zawodnicy z kwadratu rezerwowych po udanej akcji krzyczą, przelewają dobrą energię na kolegów na boisku. Cieszę się, że zdołaliśmy pokonać takie trudności i szczerze mówiąc, mimo że straciłem pięć lat z życia, wolę wygrywać w taki sposób niż łatwo 3:0, bo takie zwycięstwo daje odwagę, świadomość, że jest się w stanie wychodzić z takich trudnych sytuacji – podkreślił szkoleniowiec. Zwrócił także uwagę, że kluczem była w tym meczu cierpliwość.

W trzecim secie doskonale spisującego się w drugiej partii Wilfredo Leona zmienił na przyjęciu Kamil Semeniuk. Szkoleniowiec wyjaśnił, z czego wynikała ta roszada.
– Leon męczył się w pierwszym secie. Psuł zagrywki, nie kończył ataków. W drugiej partii był jednak bardzo dobry, wrócił do gry. Rywale wiedzieli, że jeśli on zostanie na boisku, to będą mieli problemy. Natychmiast zrozumiałem, że będą chcieli go zdjąć z parkietu, a jedyny sposób, by to zrobić, to wywierać na nim presję zagrywką. Kiedy Semen pojawił się na parkiecie, oni nie wiedzieli, na kogo zagrywać. Z nim na boisku byliśmy w stanie dogrywać piłkę bliżej do siatki i mieliśmy więcej opcji w ataku –podsumował Grbić, który serbską reprezentację prowadził w latach 2015-2019.

Aleksander Śliwka: ,,Nie pamiętam, żebym grał wcześniej w takim secie''

Przyjmujący Aleksander Śliwka zwrócił uwagę, że o porażce Polaków w pierwszej partii zaważyły ich błędy.
– Chcieliśmy zagrać agresywnie od samego początku. Zrobiliśmy parę błędów w polu serwisowym, potem jeszcze doszły pomyłki w ataku. Czasami tak jest, że nie zaczyna się tak, jakby się tego chciało. Największą wartością drużyny jest jednak to, by wrócić do swojej gry, mimo tego, że źle się zaczęło. Nie panikować. Wrócić do tych rzeczy, które robi się dobrze i tak właśnie było w naszym przypadku – ocenił gracz Grupy Azoty Zaksy Kędzierzyn-Koźle.

Zaznaczył, że trudno jednoznacznie określić, co zadecydowało o zwycięstwie biało-czerwonych w trzeciej partii i przyznał, że nie potrafi przypomnieć sobie takiego seta.
– Szczerze mówiąc, nie pamiętam, żebym grał wcześniej w takim secie. To była naprawdę partia o ogromnym ładunku emocjonalnym.

Polscy siatkarze przeniosą się teraz do Rzymu, gdzie rozegrane zostaną półfinały oraz mecze o medale. Ich rywalem w walce o finał będzie Słowenia. (PAP)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza