Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Metoda na wnuczka. Wykorzystał samotną 80-latkę

Marzena Sutryk [email protected]
Pani Krystyna z Koszalina to samotna 80-latka.
Pani Krystyna z Koszalina to samotna 80-latka. sxc.hu
Pani Krystyna z Koszalina to samotna 80-latka. W każdej chwili może być wyrzucona ze swojego mieszkania. Jej łatwowierność wykorzystał oszust oraz właściciel lombardu. Ich działania przypieczętował notariusz z Koszalina.

Ta sprawa szokuje i budzi mnóstwo pytań - czy gdyby stosowne instytucje, służby, jak np. opieka społeczna, czy policja zareagowały inaczej, szybciej, skuteczniej, to udałoby się uniknąć tego, co się stało? Czy notariusz, który podpisał się pod stosownym aktem notarialnym, śpi dzisiaj spokojnie? Czy prokuratura, sąd i inne instytucje zadziałają teraz na tyle sprawnie, że uda się unieważnić całą tę absurdalną transakcję?

Zastaw, potem sprzedaż

Tydzień temu koszalińscy policjanci do walki z przestępczością gospodarczą zatrzymali 20-latka, który przekonał starszą kobietę, że jest jej wnuczkiem. Wprowadził się do niej jesienią zeszłego roku. Tak omotał samotną chorą 80-latkę, że ta zgodziła się oddać w zastaw swoje mieszkanie, a następnie zgodziła się je sprzedać i oddać chłopakowi pieniądze. Ok. 30 m kw. w Koszalinie za 30 tys. złotych!

Dziś kobieta nie jest już właścicielką lokalu, choć nadal jeszcze w nim mieszka, ale z dnia na dzień może być z niego wyrzucona. Z naszych informacji wynika, że jej rzeczy są już spakowane - wygląda więc na to, że w każdej chwili ktoś ją może z tego mieszkania wyprowadzić i wywieźć na drugi koniec Polski.

Zarzuty już usłyszał

Wyjaśnijmy jeszcze, że najpierw "wnuczek" spowodował, że 80-latka zgodziła się oddać do lombardu w zastaw mieszkanie, w zamian za 20 tys. złotych. Po tygodniu, z końcem stycznia tego roku, umowa została jednak zerwana i doszło do podpisania kolejnej. Ta już właśnie dotyczyła sprzedaży mieszkania na rzecz właściciela lombardu za 30 tys. zł (mężczyzna dołożył 10 tys. zł i można powiedzieć, że rozliczenie długu zostało załatwione). Obie umowy były potwierdzane notarialnie.

20-latek usłyszał już zarzut oszustwa. Od soboty jest w areszcie. Grozi mu do 8 lat więzienia.

Sąsiedzi

W tej sprawie najwięcej dobrego zrobili sąsiedzi. Gdyby nie ich upór, to świat najpewniej nie usłyszałby o tej historii.

Ci, którzy żyją na co dzień w otoczeniu pani Krystyny, stawiają sprawę jasno: opieka społeczna nie zrobiła nic, żeby zapobiec tragedii. - Bo to, co się zdarzyło, ta cała sytuacja i fakt, że nasza sąsiadka może być wyrzucona pod most, to tragedia - mówią.

I pytają: - Dlaczego pracownicy opieki społecznej nic nie zrobili? Dlaczego nie zareagowali na nasze interwencje? - pytają. A oni słali pisma, wydzwaniali, przychodzili osobiście na spotkania z kierowniczką rejonu w ośrodku pomocy społecznej. - A ona zadawała dziwne pytania: a dlaczego pani tak zależy na tej sprawie? Jaki ma pani w tym interes? Albo, że prowadzanie babci do lekarza nie jest ich obowiązkiem. Na słowa, że w mieszkaniu kręci się podejrzane towarzystwo, słyszeliśmy, że babcia może sobie sprowadzać kogo chce, ma do tego prawo, bo nie jest ubezwłasnowolniona.

Zaczęła tracić pamięć

Sąsiedzi mają babcię - bo tak też mówią o pani Krystynie - na oku od dłuższego czasu, odkąd w wyraźny sposób dały znać o sobie jej problemy z pamięcią.
- W 2011 zaczęła tracić pamięć, nie poznawała znajomych, sąsiadów, przestała się orientować, gdzie załatwić bieżące sprawy - opowiadają mieszkańcy kamienicy i proszą o zachowanie anonimowości. - Jesienią 2011 roku jedna z sąsiadek trafiła do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, by prosić o pomoc dla pani Krystyny. Nic to nie dało. Panią Krystynę zaczęła wtedy odwiedzać obca dla niej dziewczynka, w wieku 11 - 12 lat. Ona mieszka w pobliżu, ma opiekę kuratora sądowego. Przychodziła o różnych porach. Często też wychodziła z panią Krystyną do pobliskiego banku, mogą to potwierdzić pracownice tego banku. Szybko się okazało, że pani Krystyna daje tej dziewczynce pieniądze. Z czasem dziewczynka zaczęła przyprowadzać inne dzieci z patologicznych rodzin, a potem grupy młodzieży. Ci zachowywali się hałaśliwie, wulgarnie, przeklinali, palili papierosy na klatce schodowej.

MOPS nie chce pomóc

- Wizyty te trwały całymi dniami, do późnych godzin - opowiadają dalej sąsiedzi. - A pani Krystyna? A to zdarzało się jej gubić dokumenty, a to klucze od mieszkania. W jej mieszkaniu pojawiało się coraz to nowe, różne towarzystwo młodych ludzi. Zaczęliśmy się obawiać o bezpieczeństwo jej i nasze. Rozmowy nic nie dawały.
Jedna z sąsiadek udała się do lekarza rodzinnego pani Krystyny, z prośbą o skierowanie jej na badania neurologiczne albo psychiatryczne, a także o opiekę medyczną i pielęgniarską. Sąsiadka poszła z tym skierowaniem do MOPS. Usłyszała, że "zaprowadzenie pani Krystyny przez opiekunkę do specjalisty nie należy do kompetencji pracowników MOPS".

Starsza pani ma rodzinę na Śląsku. Tam żyje jej siostra i siostrzenica. Sąsiadki je zawiadomiły, że z panią Krystyną źle się dzieje. Obie kobiety przyjechały na miejsce. - Rodzina była na rozmowie w MOPS, banku, spółdzielni mieszkaniowej, my natomiast dostaliśmy informację, że zdaniem lekarza pani Krystyna jest zdrowa, że ma tylko zmiany miażdżycowe stosowne do jej wieku- opowiadają sąsiedzi. - Rodzina pani Krystyny, widząc jej zachowanie - ona nie chciała się zgodzić na ich opiekę, nie chciała też z nimi nigdzie jechać - szybko się spakowała i wyjechała, oznajmiając, że nie będą się nią opiekować.

Sąsiedzi znów chcą pomóc

Rok temu, dokładnie 1 lutego, mieszkańcy kamienicy po raz kolejny interweniowali na piśmie u prezesa spółdzielni mieszkaniowej Nasz Dom, w MOPS i u dzielnicowego.

- Prosiliśmy cały czas te instytucje o pomoc dla pani Krystyny, która miała coraz większe problemy z pamięcią - mówią. - Pożyczała pieniądze twierdząc, że ma długi u młodych ludzi, którzy ją odwiedzają. Spotykaliśmy ją coraz częściej w obstawie tych młodych ludzi. Policja bardzo często interweniowała w jej mieszkaniu, wyprowadzała coraz to nowe osoby. Młodzi ludzie zniszczyli zamek w drzwiach jej mieszkania, uniemożliwiając jej wejście do środka.

Interweniowaliśmy w spółdzielni, pracownicy wymienili kolejne zamki w drzwiach. Wtedy zaczęły się pojawiać grupy bezdomnej młodzieży. Któregoś razu rozpalają nawet ognisko w mieszkaniu pani Krystyny. Ta wezwała policję. Mijał dzień za dniem. Coraz częściej zdarzało się, że pani Krystyna stała na dworze, było zimno, ona w samym fartuchu i nikt z młodych nie chciał jej wpuścić do środka. Ostatnio bardzo często przebywał u niej młody człowiek, a nawet nocował - teraz już wiemy, że to ten oszust, co doprowadził do sprzedaży mieszkania. On podawał się za wnuczka pani Krystyny. To on chodził ostatnio wszędzie z panią Krystyną. W banku próbował załatwić pełnomocnictwo do jej konta. Niedawno pojawił się też mężczyzna z chłopcem, oglądali mieszkanie pani Krystyny, żeby je kupić.

Boimy się o nią i o nas

Sąsiedzi podają kolejne przykłady świadczące, że z panią Krystyną jest coraz gorzej: - Wychodzi na dwór, żeby "nakarmić kury", których nie ma albo "narąbać drewna do pieca", gdy u nas już dawno nie ma pieców. Potrafi ubrać się o północy, żeby wyjść do kościoła, traci często orientację, jak jest pora dnia - mówią. - Wzywaliśmy pogotowie, ale lekarz stwierdził, ze wszystko z nią w porządku. Boimy się nie tylko o nią, ale też o nasze bezpieczeństwo. A skąd możemy mieć pewność, czy babcia któregoś dnia nie odkręci gazu? I jeszcze do tego teraz to oszustwo. Dlaczego w XXI wieku tak traktuje się starsze osoby, chore, samotne, które nie radzą sobie z rzeczywistością, w jakiej im przyszło żyć na starość?
Swoje dorzuca też prezes Koszalińskiej Spółdzielni Mieszkaniowej Nasz Dom Eugeniusz Redlarski: - Sprawa jest nam znana. My ze swojej strony dwa razy występowaliśmy do MOPS i mówiliśmy o zagrożeniach, liczyliśmy na pomoc, bez skutku - mówi prezes.

Pomoc społeczna

Jak w tej sprawie tłumaczą się przedstawiciele MOPS? Co zrobili, by pomóc i czy w ogóle coś zrobili na rzecz starszej kobiety?

- Te stwierdzenia pod naszym adresem są krzywdzące - mówi Violetta Jakubowska, zastępca dyrektora MOPS w Koszalinie. - Na pewno ukłon należy się w stronę sąsiadów, od których dostaliśmy pierwszą informację telefoniczną w październiku 2011 roku, że tam się coś dzieje. I od tamtej pory jest systematyczny monitoring tego środowiska. Systematyczny, to nie znaczy, że raz w tygodniu. Bywały tygodnie, że pracownice socjalne były tym dwa razy w tygodniu. A było, że raz na dwa tygodnie. Monitoring oznacza, że mamy pod kontrolą środowisko. Weszliśmy w kontakt z sąsiadami, pracownikami służby zdrowia, a także z rodziną tej pani oraz z policją. To nie jest tak, że rodzina jest obojętna na jej los. Ta pani ma siostrę i siostrzenicę na Śląsku. W zeszłym roku ci państwo poczynili starania, by ją zabrać. Babcia postawiła zdecydowane veto, że ona się nigdzie nie wyprowadza. Byli z tą panią u lekarza psychiatry i ten stwierdził, że jest wszystko w porządku.

Na siłę jej nie pomożemy

- My liczymy na to i mamy nadzieję, że rodzina zaopiekują się tą panią - dodaje Violetta Jakubowska. - I mamy informacje inne niż mówią sąsiedzi, że jej siostrzenica jest zatroskana sytuacją. Tylko ona też ma obawy: co będzie, jak pani Krystyna znowu odmówi i nie zechce przyjąć pomocy? Nie ma przesłanek, by starszą panią ubezwłasnowolnić, by ją na siłę wyprowadzić z mieszkania i zabrać do rodziny. Proszę wierzyć, że to nie jest odosobniony przypadek. Takich osób starszych w Koszalinie jest mnóstwo, które czują się samotne, a jednocześnie odrzucają pomoc społeczną, kłócą się z sąsiadami.

- Do tej pani chodzi pielęgniarka środowiskowa - dodaje wicedyrektorka MOPS. - Wnioski z obserwacji są jednoznaczne: z panią Krystyną jest kontakt logiczny, a problemy, które się pojawiają, wynikają z jej wieku. Demencja starcza ma to do siebie, że się pogłębia. Pani Krystyna też z pełną świadomością często nas nie wpuszczała. Ale trzeba też powiedzieć, że to osoba zadbana, ma posprzątane, jest nakarmiona. A że pojawia się ktoś u niej? Każdy ma prawo wpuszczać do swojego mieszkania różnych ludzi - słyszymy.

Czuła się samotna

- Ona czuła się samotna i wpuszczała do domu różne osoby. Wiemy, że dochodziło tam do różnych sytuacji. Byliśmy w stałym kontakcie z policją - mówi Violetta Jakubowska.

Czy MOPS wystąpił kiedykolwiek do sądu o ubezwłasnowolnienie pani Krystyny? Skąd przekonanie w MOPS, że 80-latka nie kwalifikuje się do ubezwłasnowolnienia?

- Mamy na to wyniki badania psychiatrycznego, że z panią jest wszystko w porządku - słyszymy. I to wystarczy? - Tak. Sąd bierze pod uwagę jedne badania, a więc nie było podstaw do ubezwłasnowolnienia - odpowiada wicedyrektorka.
Czy MOPS zrobił wszystko, by pomóc tej kobiecie? - pytamy. - Uważam, że tak - słyszymy od Violetty Jakubowskiej.

Od redakcji

Sprawa jest w toku. Po naszej interwencji zajęły się nią służby prezydenta Koszalina. Dodatkowo w trybie cywilnym zajęła się tym tematem prokuratura. Czy uda się unieważnić akt notarialny spisany z udziałem starszej pani, która już dziś nawet nie pamięta, że doszło do sprzedaży jej mieszkania i nie ma nawet świadomości, że z dnia na dzień może być z niego wyrzucona? Dziś trudno to przesądzać. Imię starszej pani, 80-letniej mieszkanki Koszalina, zmieniliśmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza