Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mężczyzna boi się starszej kobiety, która się w nim zakochała

Fot. internet
Fot. internet
Robert Chodkiewicz przez kilka lat wynajmował pokój u kilkanaście lat od siebie starszej kobiety. Kiedy znalazł sobie narzeczoną, wyprowadził się. Jednak właścicielka mieszkania zakochała się w nim.

Dwa lata temu Robert Chodkiewicz znalazł pracę i wynajął mieszkanie w Słupsku.

- Mieszkałem w nim razem z właścicielką i jej córką - mówi pan Robert. - Rzadko ze sobą rozmawialiśmy. Czasem poczęstowała mnie obiadem. Ja pomagałem jej w pracach technicznych. Zmieniałem uszczelki lub dokręciłem śrubkę.

W tym czasie pan Robert poznał dziewczynę, z którą się zaręczył. Postanowił się do niej przeprowadzić. Powiadomił o tym właścicielkę mieszkania. Wtedy zaczął się jego koszmar.

- Już po kilku dniach miałem głuche telefony od tamtej kobiety - mówi pan Robert.
- Na tym się jednak nie skończyło. Potem zaczęła oskarżać mnie o to, że jestem jej winny pieniądze. Najpierw twierdziła, że za mieszkanie. Potem powiedziała, że wziąłem od niej pożyczkę za usunięcie pierwszej ciąży mojej dziewczyny.

Byłem śledzony

Nie skończyło się na obraźliwych telefonach. Kobieta dowiedziała się, gdzie mieszka pan Robert.

- Zaczęła nas nachodzić - dodaje czytelnik. - Najpierw kilka razy widziałem ją pod oknem. Potem przychodziła do mojego zakładu pracy i oskarżała o absurdalne rzeczy.

Kiedy narzeczona pana Roberta była w ciąży, napadła na nią w domu. - Wtargnęła do mieszkania - twierdzi pan Robert. - Zaczęła przeszukiwać szafki. A potem popychała moją dziewczynę i szukała "tego bękarta".

Para zgłosiła to zajście na policję. Kobiecie udało się jednak wcześniej uciec.
- Policjanci spisali protokół i odjechali - zauważa czytelnik. - Przez to zaczęła coraz częściej nas nachodzić. Kilka dni później zniszczyła nasz samochód. Widziałem przez okno, jak wbijała nóż w opony i tłukła reflektory. Znów uciekła, a policjanci byli bezradni, bo nie mieli na nią dowodów.

Chciała nas zabić

Kobieta kilka miesięcy temu próbowała nawet dźgnąć szpikulcem od parasolki narzeczoną pana Roberta.

- Scena ta rozegrała się przy policjantach i najgorsze jest to, że ich reakcja była moim zdaniem naganna. Jeden z funkcjonariuszy złapał ją za rękę i odszedł na bok
- skarży się pan Robert.

- Według mnie powinni ją zakuć w kajdanki. Ona cały czas do mnie dzwoni. Mówi, że zabije moje dziecko. Niedawno zniszczyła mi kolejny samochód. Rozmawiałem z nią nawet w cztery oczy. Powiedziała, że mnie kocha i to dlatego mnie nachodzi.
Policji potwierdza, że zna sprawę.

- Kilkukrotnie prowadziliśmy postępowania w sprawie nietykalności cielesnej tego mężczyzny - mówi Jacek Bujarski, rzecznik słupskiej policji. - Sprawy zostały skierowane do sądu rejonowego. Jeżeli zajdą nowe okoliczności i kobieta dopuści się kolejnych przestępstw, będziemy interweniować.

- Czuję się jednak bezradny - dodaje czytelnik. - Prokuratura niektóre moje wnioski umorzyła. Potem ukarano ją tylko mandatem w wysokości 500 złotych. Złożyłem więc kolejny wniosek do sądu rejonowego o wydanie jej zakazu zbliżania się do mnie. Mam kolejne dowody, ale nie wiem, co robić, boję się iść z dzieckiem na spacer.

Był dla mnie jak syn

Udało nam się skontaktować z właścicielką mieszkania, u której mieszkał pan Robert. - Ja go nie prześladuję - mówi kobieta. - To on nadwyrężył moje zaufanie, a traktowałam go jak syna. Ukradł mi obrączki i jest mi winny pieniądze. Nigdy go nie napadłam. To on mnie szarpie, wzywa policję i twierdzi, że jestem chora psychicznie.

W sądzie rejonowym dowiedzieliśmy, że jako oskarżyciel posiłkowy czytelnik ma prawo wglądu do swoich dokumentów. Może też donosić na bieżąco dodatkowe dowody obciążające kobietę. W tym celu musi udać się do pokoju 215 XIII wydziału sądu grodzkiego przy ulicy Szarych Szeregów w Słupsku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza