Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miasto nie potrafiło wyegzekwować 300 tysięcy złotych długu

Aleksander Radomski
300 tysięcy bez konsekwencji.
300 tysięcy bez konsekwencji. Zdjęcie poglądowe
Dług dotyczy nieopłaconego czynszu za dwa wynajmowane lokale. Sprawa się przedawniła, dług umorzono, a winnych brak, nawet nikt ich nie szuka.

Na ostatniej sesji rady miejskiej to było najwyższe umorzenie długu dla osoby prowadzącej działalność gospodarczą w Słupsku. Chodzi dokładnie o 297 tysięcy złotych, które miasto darowało w ten sposób Zdzisławowi O., przedsiębiorcy, który w latach 1995-2000, choć wynajmował od miasta dwa lokale użytkowe na ulicy Armii Krajowej, to konsekwentnie za nie nie płacił.

Właśnie o ten dług i powody jego umorzenia na ostatniej, czyli marcowej, sesji dopytywali radni. Usłyszeli, że w 2001 roku dokonano eksmisji komorniczej, a w maju 2003 roku złożono pozew o zapłatę przeciwko przedsiębiorcy. Sprawa toczyła się przed Sądem Okręgowym w Koszalinie i uległa przedawnieniu. Dalszą konsekwencją było wpisanie pokaźnego długu na straty, bo w sprawach gospodarczych okres przedawnienia wynosi trzy lata.

PGM przyznaje, że próbowano jeszcze dochodzić roszczeń, jednak koszty postępowania były zbyt wysokie. Opłata sądowa to pięć procent kosztów, do których trzeba by doliczyć te związane z zastępstwem procesowym, czyli jakieś 22 tysiące złotych. Od zamierzeń więc odstąpiono.

To tłumaczenie zadowoliło radnych i nie podjęli oni tematu ewentualnego ukarania winnych tak dużej straty dla miasta.

Zapytaliśmy słupskie PGM, jak można było dopuścić do sytuacji, w której dług sięgnął niemal 300 tysięcy? W odpowiedzi Klaudia Godlewska, rzecznik spółki i asystentka zarządu, napisała, że zadłużenie powstało w latach, kiedy administrowaniem i windykacją zajmował się Zarząd Budynków Komunalnych, który funkcjonował do 2000 roku.

Jednak znamienny jest fakt, że sprawa do sądu trafiła, gdy był już PGM, który dziś nie poczuwa się do żadnej odpowiedzialności.

- No cóż, prezes w tej kwestii nie za wiele może zrobić - poinformowała "Głos" z rozbrajającą szczerością rzeczniczka spółki i zasłoniła się urzędem miejskim. - ZBK było jednostką budżetową podlegająca w tym czasie bezpośrednio prezydentowi miasta.

Zapytaliśmy więc urząd miejski, czy prezydent ustali winnych, przez których miasto nie odzyskało długu i wyciągnie konsekwencje wobec odpowiedzialnych za to urzędników.

- W tej sprawie podjęte zostały wszelkie możliwe kroki prawne zmierzające ku wyegzekwowaniu zaległych należności - zapewnił nas Dawid Zielkowski, rzecznik prezydenta miasta. - Niestety mimo starań pracowników byłego Zarządu Budynków Komunalnych, a potem Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej, nie udało się odzyskać tych należności. Konsekwencje wyciągnięto już w stosunku do byłego prezesa PGM. Obecny prezes wprowadził procedury, które mają zapobiec powtarzaniu się podobnych sytuacji w przyszłości.

- Ja z tego tytułu żadnych konsekwencji nie poniosłem - zapewnił nas wczoraj Lech Zacharzewski, prezes PGM w latach 2000 - 2010. - Przez cztery ostatnie lata, nikt nawet ze mną nie rozmawiał o sprawie tego zadłużenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza