Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Bonikowski: Świadomość, że tworzy się produkt, który może ratować ludzkie życie, wytwarza trudne do opisania połączenie emocjonalne

Tomasz Dereszyński
Tomasz Dereszyński
Michał Bonikowski: Świadomość, że tworzy się produkt, który może ratować ludzkie życie, wytwarza trudne do opisania połączenie emocjonalne
Michał Bonikowski: Świadomość, że tworzy się produkt, który może ratować ludzkie życie, wytwarza trudne do opisania połączenie emocjonalne
- Najbardziej cenię sobie prace nad tymi produktami, które rozwiązują realne problemy i tutaj zdecydowanie wygrywa StethoMe. Świadomość tego, że tworzy się produkt, który może ratować ludzkie życie, wytwarza trudne do opisania połączenie emocjonalne - mówi w rozmowie z "Polska Times" Michał Bonikowski, światowej sławy projektant z Warszawy.

Panie Michale, gratulacje. Pana projekt znalazł się w gronie finalistów prestiżowego konkursu Design Europe Awards organizowanego przez EUIPO. To cyfrowy stetoskop, który wykrywa nieprawidłowości w płucach przy wykorzystaniu sztucznej inteligencji. Co ważne, to produkt polskiej firmy. Jak doszło do jego powstania?

Dziękuję. To już drugie w tym roku, tak prestiżowe wyróżnienie dla tego produktu. Bardzo mnie cieszy fakt, że kolejne grono jurorów powiela mój zachwyt nad wyjątkowością StethoMe. Co do mojego udziału w tym projekcie, to sprawa jest bardzo prozaiczna, otóż w czasie, w którym pomysłodawcy postanowili ten projekt zrealizować, nasze biura znajdowały się w odległości kilku metrów od siebie. Znaliśmy dobrze swoje kompetencje i ta współpraca była naturalną konsekwencją tej znajomości.

Jakie to uczucie znów znaleźć się w gronie najlepszych designerów na świecie? Dodam, że jest pan laureatem wielu międzynarodowych nagród i wyróżnień.

Można odnieść złudne wrażenie, że da się do tego przyzwyczaić, ale prawda jest taka, że za każdym razem odczuwam to samo zakłopotanie. Najpewniej wynika to z mojej introwertycznej natury i całkowitego braku potrzeby znajdowania się w centrum uwagi.
Miałem przywilej kilkukrotnie zasiadać w jury najbardziej prestiżowych konkursów designerskich na świecie i wiem, że takich nagród nie otrzymuje się przypadkiem. Dlatego zarówno ich przyznawanie, jak i otrzymywanie wiąże się z dużą odpowiedzialnością i chcąc nie chcąc zmusza do coraz wyższego stawiania sobie poprzeczki. Warto też pamiętać, że design to nie tylko kształt, to także funkcjonalność, użyteczność, ale też sposób wytworzenia i rozwiązywanie setek problemów, które znajdują się tam, gdzie użytkownik nigdy nie zagląda. StethoMe to bardzo skomplikowane urządzenie, przy którym praca nad tym, co w środku, trwała nieporównywalnie dłużej niż praca nad samym jego kształtem.

Skąd zainteresowanie branżą medyczną i okołomedyczną. Bo cyfrowy stetoskop firmy "StethoMe" to nie pierwszy pana produkt? Wcześniej zaprojektował Pan m.in. "najbardziej kobiecą butelkę do karmienia na rynku”.

Zajmując się projektowaniem produktów, można się specjalizować w jakichś ich grupach, lub podobnie jak miało to miejsce w moim przypadku być otwartym na wszystkie wyzwania. Moje zainteresowanie dotyczy bardziej rozwiązywania problemów niż konkretnych branż. Projekty medyczne czy około medyczne, są dużo bardziej wymagające, ale są też bardziej wdzięczne.

Świadomość, że tworzy się produkt, który faktycznie usprawni, lub jak w przypadku StethoMe może on uratować czyjeś życie, daje wyjątkowe poczucie spełnienia. Takich projektów było trochę więcej, ale z faktu, że ich tworzenie to często długotrwały proces to nie o wszystkich można już mówić głośno. Co do butelki, to bardziej chodziło o stworzenie nowego smoczka, który w największym stopniu odzwierciedli naturalny sposób karmienia. W tym wypadku wszystko było wyzwaniem i wymagało dużego gromadzenia wiedzy, zarówno mechanicznej, jak i fizycznej, bo dopełnieniem miał być zupełnie nowy, antykolkowy system. I to się udało.

Napisał Pan, że każdy z projektów był wspaniałą i niepowtarzalną przygodą. Na stronie www znajdziemy Pana ulubione lub najnowsze projekty. Mnie zaciekawiło kilka, są one bliskie moim zainteresowaniom. Po pierwsze - system nagrywania, który pozwala w łatwy sposób nagrać występ muzyczny za pomocą jednego mikrofonu sferycznego. Skąd akurat ten pomysł?

Musimy pamiętać, że praca niezależnego projektanta nie polega na wymyślaniu produktów, ale na tworzeniu ich fizycznych form. Na szukaniu rozwiązań pozwalających wdrożyć wszystkie założenia wynikające z pomysłu i jego przeznaczenia, a te przychodzą z zewnątrz wraz z pomysłodawcą czy inwestorem. Często jednak zdarza się, że projektant ma możliwość i ostatecznie wpływ na ulepszenie i rozwinięcie tych pierwotnych założeń. Wspomniany mikrofon, podobnie jak większość z projektów, nad którymi miałem
przyjemność pracować, był projektem realizowanym na zlecenie zewnętrznej firmy, w której ten pomysł się zrodził. Od nich też otrzymałem wytyczne dotyczące właściwego rozmieszczenia i ukierunkowania wszystkich mikrofonów znajdujących się we wnętrzu. Moim zadaniem było znalezienie formy i rozwiązań mechanicznych czy technologicznych pozwalających na wdrożenie gotowego produktu. Dźwięk jest bardzo organicznym zjawiskiem i dlatego szukałem formy, która to odzwierciedli. Inspiracją okazał się podział komórek, którego zbliżony obraz można dostrzec w tym urządzeniu.

Druga i trzecia rzecz łączy się z powietrzem. Prawie wszyscy lubimy latać samolotami, więc zapytam o projekt samolotu elektrycznego. Co dalej z pomysłem? Jest szansa na realizację?

To akurat moja koncepcja, która powstała na podstawie przeczytanego artykułu opisującego problemy, z jakimi mierzą się wszyscy próbujący stworzyć elektryczne samoloty. Nie robiłem jej z myślą o wdrożeniu, bo to zdecydowanie przewyższa moje kompetencje, natomiast żyjemy w czasach, w których gdy mamy coś ważnego do powiedzenia, to świat słucha. W tej koncepcji starałem się wykorzystać moją wiedzę lub może bardziej intuicję, która podpowiedziała mi możliwe sposoby rozwiązania tych wyszczególnionych w artykule problemów. Opisałem technologię generowania prądu z napięć powierzchniowych oraz tarcia, jakie w trakcie lotu generuje powietrze. Pomysł trafił do kilku dużych amerykańskich serwisów i spotkał się z dość sporym zainteresowaniem. Odezwało się też kilka osób z dużych firm lotniczych z pytaniami o rozwój moich prac, ale tak jak teraz mogłem jedynie powiedzieć, że chciałem im tylko podsunąć kilka pomysłów. Cieszę się, że dotarły do właściwych adresatów.

Tym trzecim jest Fusioncopter wyróżniający się nowoczesnym korpusem. Korzysta Pan z pomocy programów do projektowania? Jakich? Jak często? Z innych narzędzi? Skąd u Pana zamiłowanie do lotnictwa?

Jak wspomniałem, moje zainteresowanie dotyczy tworzenia produktów w ogóle. Miałbym spore problemy z określeniem tego, które z nich są moim największym zamiłowaniem. Co do Fusioncoptera, to trudno było odmówić takiego zlecenia, bo ile razy w życiu człowiek będzie miał szansę zaprojektować maszynę latającą. W tym wypadku chodziło tylko o zaprojektowanie jej zewnętrznej formy, ale aerodynamika nie uznaje przypadkowych kształtów. Przygotowanie do tego projektu wymagało ode mnie dużego pogłębienia wiedzy, aby móc zrozumieć niespotkane dotąd problem. W pracy korzystam z zaawansowanych narzędzi CAD, które poza tworzeniem bardzo dokładnych modeli, dają też możliwość tworzenia ich symulacji. Byłem w stanie stworzyć wirtualny tunel aerodynamiczny i korygować w ten sposób kształty kadłuba. Z pomocą tych samych narzędzi analizowałem fizykę naprężeń smoczka, czy przepływ powietrza w systemie antykolkowym. Skończony projekt Fusioncoptera trafił następnie w ręce pełnoprawnego aerodynamika, który z wykorzystaniem jeszcze bardziej zaawansowanych narzędzi, wprowadził do projektu konieczne zmiany. Następnie zespół konstruktorów lotniczych zajął się wypełnieniem tej skorupki wszystkim, co konieczne, aby mogła wzbić się w powietrze.

Nie sposób nie wspomnieć o nagrodzie dla Pana za projekt 2014 DICE+ czyli o kostce elektronicznej łączącej fizyczny świat gier planszowych ze światem cyfrowym. W 2014 r. został Pan pierwszym polskim laureatem nagrody iF Gold Award. Będą modyfikacje projektu? Inne pomysły dla graczy?

To jedna z najważniejszych i najbardziej prestiżowych nagród na świecie. Dwukrotnie miałem zaszczyt znaleźć się w gronie jurorów IF Design Award i dopiero wtedy sam w pełni zrozumiałem jak ważne to wyróżnienie. W przeszłości kilkukrotnie byłem laureatem tego konkursu, łącznie jak Pan zauważył pierwszym Polakiem, który otrzymał tę najważniejszą z nagród. Jednak dopiero możliwość znalezienia się po tej drugiej stronie, to, jak bardzo wnikliwy jest proces oceny. Skład jurorski to najlepsi projektanci z całego świata, od profesorów designu po dyrektorów działów projektowych największych i najbardziej znanych firm. Nikt bardziej niż oni nie był w stanie ocenić i docenić tego ile w tym projekcie niemożliwego, zamieniliśmy na możliwe. Odbierając Oskara Designu, na scenie staliśmy razem z Apple, Sony, Hp i Lenovo. Sam produkt niestety umarł po kilku złych decyzjach inwestora, co do dzisiaj wzbudza we mnie ogromny żal. Co do innych pomysłów dla graczy, to tak się składa, że właśnie wraz z jednym z twórców DICE+ rozpoczynamy nasz wspólny projekt, także związany z grami.

Co sprawia największą przyjemność projektantowi? Sam proces tworzenia dzieła? Jego produkcja na szerszą skalę? Nagrody za pomysły?

Nie wiem jak inni, ale dla mnie każdy z tych etapów bywa przyjemny. Od poszukiwania właściwego języka projektowego, po tworzenie rozwiązań funkcjonalnych, optymalizację czy projektowanie rozwiązań technologicznych, czy mechanicznych koniecznych do jego realizacji. Jednak moment, w którym mam szansę zobaczyć już w pełni gotowy produkt, jest najważniejszy. To taka chwila, w której wszystkie wcześniejsze problemy i ciężary odpowiedzialności znikają i pozostaje tylko duma i radość. Nagrody są tylko dodatkowym bonusem, który cieszy w odrobinę inny sposób.

Które "dziecko" jest Panu najbliższe, takie "number one", i dlaczego?

Chyba większość z tych kilkuset zrealizowanych projektów wywołuje we mnie sentyment. Jednak najbardziej cenię sobie prace nad tymi produktami, które rozwiązują realne problemy i tutaj zdecydowanie wygrywa StethoMe. Świadomość tego, że tworzy się produkt, który może ratować ludzkie życie, wytwarza trudne do opisania połączenie emocjonalne. To, że projektanci mają wpływ na kreowanie rzeczywistości to jedno, ale fakt, że możemy przyłożyć się do polepszenia czy ratowania życia to największe zawodowe szczęście, jakie mogę sobie wyobrazić. W produktach takich jak ten, najważniejsza jest jego funkcja i przeznaczenie. Gdy dodatkowo udaje się to ubrać w atrakcyjną formę, to jest to podwójna radość.

W naszej rzeczywistości czas biegnie nieubłaganie, że projekty "futurystyczne" szybko stają się "normalne". Czy pan patrzy przez taki pryzmat? Czy coś z Pana projektów zbyt szybko się zestarzało?

Na etapie pomysłu czy nawet projektowania, trudno przewidzieć czy dany produkt stanie się ikoną i przetrwa na rynku dekady.
Żyjemy w czasach, w których konsumpcjonizm i rozwój technologii wymusza na producentach ciągłe rozwijanie i ulepszanie produktów, dlatego rzadko myśli się o ponadczasowości. I tak jak sam kształt może nadal być atrakcyjny po latach, to sam produkt często traci swoje rynkowe uzasadnienie. Proces wdrożenia gotowego produktu zajmuje często lata i to stanowi największe wyzwanie. StethoMe to projekt, którego zewnętrzna forma powstała 5 lat temu i tyle zajęło dopracowanie akustyki, mechaniki, elektroniki i co ważniejsze algorytmów stawiających prawdziwe diagnozy. Dlatego można uznać, że to już dość stary projekt, który wcale tak nie wygląda. Gdybym dzisiaj rozpoczynał pracę nad nim, to jestem pewien, że doszedłbym do podobnych rozwiązań.

Jakie cechy musi mieć dobry projektant i innowator, by być wziętym, nagradzanym?

Cieszę się, że Pan to rozdzielił, bo faktycznie bycie w czymś dobrym, nie zawsze oznacza bycie wziętym i nagradzanym. Jest w tym sporo szczęścia, bo nie mamy wpływu na to, jakie projekty do nas trafiają, ale mamy wpływ na to, jak je realizujemy. Praca projektanta to w dużej mierze walka o przesuwanie granic tego, co możliwe. W procesie wdrożenia często spotyka się całą gromadę technologów, czy inżynierów, których należy przekonać do rozwiązań wybiegających poza ich dotychczasowe doświadczenia.
Jeśli projektant chcę mieć wpływ na to, czy jego projekt zostanie wdrożony w takiej formie, jaką zaproponował, musi mieć wiedzę technologiczną, która pozwoli mu mieć pewność przy rysowaniu nawet najmniejszej kreski. I jest to często taki rodzaj pewności zawodowej, która graniczy z bezczelnością. Ciągle słyszymy, że czegoś się nie da zrobić i równie często okazuje się, że jednak się da. Dlatego wiara we własne doświadczenie i umiejętności jest tutaj najbardziej pomocna. Co do bycia wziętym, to już zupełnie inna kwestia. Polska jest trochę dziwnym miejscem pod tym względem, bo tutaj sukces zamiast zapalnikiem, często okazuje się hamulcem. Z opowieści znajomych projektantów z całego świata wiem, że nagrody działają tam jak magnes na klientów. W Polsce jest zupełnie odwrotnie. Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat, każda zdobyta nagroda przyciągała nowych klientów z zagranicy i sprawiała, że tych z Polski ubywało. Trudne do wytłumaczenia, ale jeśli jest w tym prawdziwy trend, to aż się boję, bo nagroda EUIPO, to w sumie czwarta prestiżowa nagroda w tym roku, jaką ma szansę zdobyć produkt, w którego projekt byłem zaangażowany ;)

Miał Pan chwile zwątpienia w to, co robi? Jak Pan znosi porażki (jeśli są)? Co lub kto Pana motywuje?

W to, co robię nie, bo bardzo świadomie wybrałem sobie ten zawód. Jako projektant czuję się bardzo spełniony, pomimo że nadal mam ogromny głód tworzenia i angażowania się w nowe pomysły. Parę lat temu pojawiła się jednak potrzeba zrobienia sobie przerwy i wycofania się na chwilę, tak by w spokoju i z właściwej perspektywy móc się zastanowić, w którą stronę chcę to dalej pokierować. Konsekwencją była decyzja o odejściu ze studia, które tworzyłem przez kilkanaście lat i o zostaniu freelancerem. I traktuję to jako jedną z najlepszych decyzji życiowych, a na ocenę czy była to także najlepsza decyzja zawodowa, myślę, że potrzeba jeszcze kilku lat. Co do porażek, to największą okazał się chyba covid. Na kilka tygodni przed ogłoszeniem lockdownu, dostałem propozycję dołączenia do zespołu projektowego, opracowującego nowy bolid formuły E na rok 2022 ( elektryczny odpowiednik formuły F1 i ten sam właściciel). To bardzo złożony projekt, więc jednym z najważniejszych wymogów było częste podróżowanie do Genewy i praca bezpośrednio w znajdującym się tam dziale R&D. Jak wiemy, granice zostały zamknięte, a mój udział niemożliwy. Na domiar złego, sam zachorowałem i przez kilka tygodni odczuwałem fizyczne skutki choroby. Potem okazało się, że dodatkowo covid zadziałał jak kryptonit dla mojej kreatywności i przez kilka miesięcy sprawiał, że wymyślanie najprostszych dotąd rzeczy, okazywało się najtrudniejsze w świecie. Na szczęście to już minęło i wróciłem do pracy jeszcze bardziej spragniony nowych wyzwań.

Nad czym Pan teraz pracuje? Jakie są trendy w pana branży, wyzwania? Co jest dla Pana ograniczeniem w pracy?

Właśnie rozpoczynam prace nad dwoma urządzeniami około medycznymi, co bardzo mnie cieszy. I jak wspomniałem z jednym z współtwórców wspomnianej elektronicznej kostki do gier, planujemy stworzyć coś dla graczy. Co do trendów, to miałem okazje najbardziej to zaobserwować w trakcie tegorocznych obrad jury w konkursach IF Design Award, czy amerykańskim ADC Award. Przez kilka tygodni musiałem poznać i ocenić tysiące produktów z całego świata. Najbardziej zauważalnym i cieszącym, jest trend ekologiczny i wszelkiego rodzaju próby optymalizowania produktów przez ten czynnik. Gdy rynek wymaga od producentów ciągłego ulepszania i wprowadzania nowych urządzeń, dobrze jest dbać o to, aby w sytuacji, gdy skończą swój żywot jako śmieci, to będą to śmieci łatwiejsze do utylizacji. Zauważalne jest też to, że w tym roku po raz pierwszy, taki czynnik został dodany jako część oceny. Co do ograniczeń, to najczęściej związane są z budżetem.

Większość z nas nie ma świadomości, z jak dużymi kosztami wiąże się wdrożenie nowego produktu i nie ma takich kwot, których nie uda się w tym celu wydać. Jednak najczęściej ten brak kasy, generuje przy okazji największe innowacje, zmuszając wszystkich do opracowania alternatywnych, tańszych rozwiązań. Gdy byłem dzieckiem, w czasach gdy w Polsce nie było nic, to mój tata potrafił wyczarować z tego wszystko. Ograniczenia budżetowe stawiają przed projektantami właśnie takie wyzwania, a je zawsze lubiłem.

Dziękuję za rozmowę.

Michał Bonikowski, światowej sławy projektant. Kim jest?

Michał Bonikowski jest niezależnym projektantem przemysłowym, innowatorem i autorem licznych patentów działającym od 2000 r. Odpowiada za projektowanie i rozwój kilkuset produktów dla różnych sektorów przemysłu na całym świecie, w tym dla branży elektronicznej, motoryzacyjnej i lotniczej. Jest jednym z najbardziej uznanych projektantów w Polsce, laureatem wielu prestiżowych międzynarodowych nagród w dziedzinie wzornictwa, w tym iF Design Award 2008, 2009, 2012 i 2020, a także Gold Design & Innovation Award 2008. W 2014 roku został także pierwszym polskim laureatem nagrody iF Gold Award.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Michał Bonikowski: Świadomość, że tworzy się produkt, który może ratować ludzkie życie, wytwarza trudne do opisania połączenie emocjonalne - Portal i.pl

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza