- Przychodzą około czwartej rano i późnym wieczorem - mówi Stanisława Woch, mieszkanka bloku przy ul. Hubalczyków. - Są jednak łagodne i nikogo nie atakują.
Lisy najbardziej upodobały sobie plac zabaw i klatki schodowe, po których ganiają po zmroku. Są tak zuchwałe, że zaglądają nawet do mieszkań. Udało nam się wytropić jedną z lisich rodzin. Mieszka w piwnicy budowanego nieopodal szpitala. Jest ich teraz pięcioro.
- Widuję je tu od dwóch lat. Gdy urodziły się młode, stare lisy polowały na okoliczne koty i przynosiły im je do jedzenia - mówi pilnujący budowy Bronisław Świetlak. - Jednego lisa, po walce zagryzł pies, ale widziałem też jak młode bawiły się z innym psiakiem.
Mieszkańcy przyzwyczaili się już do obecności dzikich towarzyszy. Niektórzy twierdzą nawet, że im nie przeszkadzają. - Nikomu przecież nic nie zrobiły - argumentuje pan Adam, który często obserwuje zwierzęta z balkonu.
- Tak będzie do czasu aż coś się komuś stanie - obawia się z kolei Beata Kurgan, której córka nie raz widziała lisy na placu zabaw. - Podchodzą zbyt blisko. Nie wiadomo jakie choroby mogą roznosić. Mam nadzieję, że nie są wściekłe. Moim zdaniem należy je stąd zabrać.
Problem w tym, że nikt tego nie chce zrobić. - Dzwoniłem w tej sprawie do weterynarii i do schroniska. Bezskutecznie - mówi Świetlak.
O lisach od dawna wie Powiatowy Lekarz Weterynarii, ale nie zamierza nic robić. - Nie mam możliwości ich wyłapania, to sprawa straży miejskiej - mówi dr Janusz Sikorski. - Nie daj Bóg, aby kogoś ugryzły. Wprawdzie od ośmiu lat nie ma u nas wścieklizny, jednak lisy roznoszą również inne choroby, m.in. tasiemca bąblowcowego.
Więcej w wydaniu papierowym
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?