Samorządowiec oznajmił na Telegramie, że cywile uprzątający gruz na terenie byłej fabryki "pracują nawet nie za jedzenie, lecz w zamian za pustą obietnicę, że kiedyś zostaną zatrudnieni w kombinacie". Do najtrudniejszych zadań podczas odgruzowywania mają być delegowane osoby zwolnione z aresztu śledczego w Mariupolu.
"Wykorzystują ludzi zamiast rosyjskich saperów" - dodał Andriuszczenko. Doradca mera dołączył do swojego wpisu nagranie z relacją jednego z mieszkańców, który informuje, że robotnicy mogą "w każdej chwili" zginąć z powodu ładunków-pułapek. Saperzy podążają natomiast za cywilami i uspokajają ich, że "nie dzieje się nic strasznego".
W pierwszej połowie sierpnia pojawiały się liczne doniesienia o potajemnym werbowaniu mieszkańców Mariupola na wojnę z Ukrainą. Ponad miesiąc wcześniej, 11 lipca, Andriuszczenko ostrzegł, że z portu nad Morzem Azowskim "należy uciekać, póki czas", ponieważ jesienią okupacyjna administracja planuje tam przeprowadzić powszechną mobilizację.
Według strony ukraińskiej w zniszczonym przez rosyjskie wojska Mariupolu przebywa obecnie około 120-130 tys. cywilów, z czego 70 tys. stanowią osoby w podeszłym wieku. Sytuacja humanitarna wciąż jest bardzo trudna - brakuje wody, żywności, lekarstw i środków higienicznych.
Na początku czerwca proukraiński mer miasta Wadym Bojczenko wyraził przypuszczenie, że szacowana wcześniej na około 22 tys. liczba mieszkańców Mariupola zabitych przez Rosjan może być znacznie zaniżona.
dś
Źródło: