W Parku Kultury i Wypoczynku mieszka łabędź ze złamanym skrzydłem. Jest w złym stanie. Grozi mu niebezpieczeństwo - zaalarmował nas kilka dni temu pan Józef ze Słupska. Zdaniem czytelnika, ptak wygląda na osłabionego.
- Gdy byliśmy tam z żoną, łabędź siedział na grobli miedzy stawkami. Wyglądał nie najlepiej. Żona podeszła do niego, żeby zobaczyć, czy nie potrzebuje pomocy. Okazało się, że ptak stał łapką na złamanym skrzydle i nie mógł się ruszać - opowiada pan Józef.
Jego żona postanowiła nakarmić ptaka.
- Moczyła w wodzie kawałki bułki i podawała mu. Łabędź nie protestował, nie był też agresywny, bardziej apatyczny - twierdzi słupszczanin. - Widać, że jemu potrzebna jest pomoc. Moim zdaniem łabędź bardzo się męczy. Trzeba go wyleczyć, a najlepiej zabrać do schroniska dla zwierząt, gdzie będzie pod fachową opieką lekarzy.
Tymczasem pracownicy słupskiego schroniska dla zwierząt twierdzą, że ptak ma się dobrze i żadne niebezpieczeństwo mu nie grozi.
- W czwartek wieczorem policja zgłosiła nam interwencję od mieszkańca w sprawie Kubusia, bo tak nazwaliśmy tego łabędzia - mówi Katarzyna Rosińska, szefowa słupskiego schroniska. - Nasz pracownik natychmiast pojechał na miejsce. Łabędź był w dobrej kondycji i uciekł do wody. Stale jednak monitorujemy jego stan zdrowia.
Katarzyna Rosińska mówi, że w ciągu roku ptak już dwa razy był u weterynarza. Jest zdrowy, ma jednak uszkodzone skrzydło.
- To stare złamanie. Jak stwierdził lekarz, kości nie da się już nastawić - mówi Katarzyna Rosińska. - Do wyboru mamy więc albo amputację skrzydła, albo eutanazję ptaka, bądź pozostawienie go w spokoju. To ostatnie wyjście jest najlepsze, tym bardziej że poza problemem ze skrzydłem ptak jest całkowicie zdrowy. Ma małe dzieci, umie o nie zadbać, zaatakowany będzie też w stanie się obronić. My regularnie go odwiedzamy i widzimy, że ten osobnik jest w dobrej kondycji. Przetrwał ostatnią zimę, więc widać, że złamane skrzydło nie przeszkadza mu w normalnym funkcjonowaniu.
Pracownicy słupskiego schroniska odebrali już dziesiątki podobnych zgłoszeń jak to, z którym przyszedł do redakcji pan Józef.
- Od wiosny niemal nie ma dnia, by ktoś zatroskany nie zadzwonił z informacją, byśmy szybko pomogli łabędziowi. My nie będziemy go łapać i wieźć do weterynarza. To jest dziki ptak i każda próba łapania to dla Kubusia ogromny stres, który może się dla niego skończyć nawet zawałem serca. Dlatego jeśli chcemy, by ptak żył normalnie, najlepiej będzie zostawić go w spokoju. On sobie poradzi mimo niepełnosprawności - twierdzi szefowa schroniska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?