Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy ulicy Małachowskiego boją się zdemoralizowanej młodzieży

Marcin Markowski
Pozostałości po libacji młodzieży na podwórku przy ul. Małachowskiego.
Pozostałości po libacji młodzieży na podwórku przy ul. Małachowskiego. Kamil Nagórek
Lokatorzy kamienic przy ulicy Małachowskiego boją się wieczorami wychodzić z domów. Każdego dnia na jednym z podwórek zbiera się młodzież, która pije, pali i zaczepia okolicznych mieszkańców.

Mieszkańcy kilku kamienic przy ulicy Małachowskiego czują się bezradni. Od dłuższego czasu na ich podwórku spotykają się młodzi ludzie z pobliskich ulicy, którzy piją i krzyczą pod ich oknami.

- Ta sytuacja trwa już kilka lat - mówi chcąca zachować anonimowość mieszkanka kamienicy nr 2. - Nastolatkowie z ulic Małachowskiego, Morcinka oraz Niemcewicza spotykają się przed naszymi oknami codziennie. Wcześniej robili to tylko wieczorem, ale teraz siedzą na murku od samego rana.

Według mieszkańców, młodzież spotykająca się przy murku pije alkohol oraz pali. Po każdej libacji pozostawia po sobie mnóstwo pustych butelek. - To, co robią, przerasta ludzkie pojęcie - dodaje jeden z sąsiadów. - Tłuką te butelki pod oknami nawet o północy. Budzą nas i nasze dzieci. Pamiętam, jak kilka miesięcy temu jeden z chłopaków podpalił sąsiadce pranie.

Mieszkańcy na początku sami zwracali uwagę młodzieży, ale nic to nie dało.

- Przede wszystkim są to niewychowane osoby, często z patologicznych rodzin - dodaje mieszkanka kamienicy nr 2. - Nie raz mąż próbował z nimi porozmawiać. Potem starał się je przeganiać, ale to nie skutkowało. Na pytanie, dlaczego wybrali to podwórko, odpowiadają, że nikt nie jest ich w stanie stąd wygonić.

Mieszkańcy nie raz w tej sprawie prosili o pomoc policję. Ich zdaniem jednak w ostatnim czasie na ulicy Małachowskiego pojawia się znacznie mniej patroli niż jeszcze kilka miesięcy temu.

- Zgłaszaliśmy do dzielnicowego ten problem już w 2007 roku - dodaje jeden z sąsiadów.
- Były efekty, przez jakiś czas spotykali się tam znacznie rzadziej. Policja pojawiała się bardzo często. W 2008 roku dzwoniliśmy tylko co jakiś czas, aby funkcjonariusze zainterweniowali. Teraz jednak boimy się nawet dzwonić na policję, bo te wyrostki domyślają się, kto dzwoni. Często straszyli już mieszkańców, że jeśli jeszcze raz ktoś z nas zadzwoni, to się zemszczą.

Problem mieszkańców jest znany policji. Według rzecznika słupskiej policji jest ona patrolowana w należyty sposób.

- Wiemy, że grupuje się tam młodzież - mówi Jacek Bujarski. - Jest to duże podwórko, na którym spotykają się młodzi ludzie z kilku pobliskich ulic. Patrole policji pojawiają się tam regularnie w ramach tak zwanych stałych zadań. Sprawdzają więc klatki schodowe oraz podwórka. Mieszkańcy nie mogą bać się do nas dzwonić. Muszą nas regularnie informować o wszelkich incydentach. W tym celu mogą dzwonić do dzielnicowego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza