Wczoraj przed słupskim Sądem Okręgowym rozpoczął się proces 42-letniego Lecha S., oskarżonego o zmasakrowanie matki. Mężczyzna odpowiada za spowodowanie śmiertelnych obrażeń.
- Nie było kopane, bo ja sam ledwo chodzę - ta bezosobowa forma i niedołężność oskarżonego mają pomniejszyć prokuratorskie zarzuty. Jak to, że mama już w kwietniu była w szpitalu z połamanymi żebrami, dwa-trzy lata temu wywróciła się na lustro i rozcięła plecy. Dlatego na ścianie jest krew. Stara krew. A wybite zęby same wyleciały.
Relacja z pierwszego procesu w tej sprawie, co jeszcze mówił oskarżony mężczyzna - w dzisiejszym papierowym wydaniu "Głosu Pomorza".
Przypomnijmy: w niedzielę, 30 maja rano siostra znalazła Marię S. w mieszkaniu, zmasakrowaną, nieprzytomną, leżącą w kałuży krwi. Nie miała szans na przeżycie. Według biegłych, miała obustronnego krwiaka mózgu, pourazową obustronną odmę opłucnej z licznym obustronnym połamaniem żeber, powybijane zęby.
Czytaj również: Oskarżenie o śmiertelne pobicie. Syn zmasakrował swoją matkę
W 2008 r. Lech S. był skazany za fizyczne i psychiczne znęcanie się nad swoją matką na karę 12 miesięcy ograniczenia wolności. Teraz za spowodowanie śmiertelnych obrażeń grozi mu do 12 lat więzienia. Prokuratura nie ma dowodów na to, że chciał zabić matkę.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?