Teraz kobieta boi się wychodzić z mieszkania.
Kilka dni temu pisaliśmy o tym, że mieszkańcy ulicy Małachowskiego boją się młodzieży spotykającej się na podwórku między ulicami Małachowskiego i Morcinka.
Do naszej redakcji przyszła pani Maria, która uważa, że to niejedyny problem w tej okolicy. Jej zdaniem grupy młodzieży spotykają się nie tylko na tym podwórku, ale także w bloku nr 2 przy ulicy Morcinka, w którym mieszka.
- Problem z tą młodzieżą mam od kilku lat - mówi pani Maria (nazwisko do wiadomości redakcji). - Na początku spotykali się tylko sporadycznie. Potem coraz częściej. Zachowywali się bardzo głośno, więc zaczęłam wzywać policję. Funkcjonariusze przyjeżdżali, ale to nic nie dawało. Oni dalej do późna w nocy głośno się zachowywali.
Już w 2006 roku pani Maria zaczęła składać na policję oraz do administracji budynku pisemne skargi.
- Nigdy na żadną nie dostałam odpowiedzi - dodaje czytelniczka. Postanowiła więc regularnie dzwonić i zgłaszać policji wszystkie występki młodzieży.
- Bardzo mnie to denerwowało, bo bardzo często spotyka się na klatce grupa sześciu czy nawet ośmiu osób, które krzyczą i piją - dodaje kobieta.
- Wiem, że niektóre z nich są moimi sąsiadami. Niszczą na przykład kontakty. Przez to kilka razy poraził mnie prąd. Nie podoba mi się także to, że palą papierosy na klatce schodowej. Kiedy wychodzę z domu, muszę przemierzać kłęby duszącego dymu.
Kobieta nie raz próbowała zwracać młodym ludziom uwagę. Prosiła, aby byli ciszej, bo w bloku nie tylko ona jest starszą osobą.
- Nigdy nie zwracali uwagi na moje prośby - mówi pani Maria. - Za każdym razem byłam przez nich obrażana. Ostatnim razem, kiedy powiedziałam im, że nie chcę, aby rzucali na klatkę niedopałki, odpowiedzieli mi: "Idź kur... w piz...". Z takimi ludźmi nie da się rozmawiać. Inni mieszkańcy też narzekają, ale wszyscy boją się cokolwiek mówić. Ja za swoje uwagi miałam już wybite dwie szyby w oknach, a ostatnim razem zniszczyli mi parapet.
O zdanie na ten temat zapytaliśmy policję. Zapewniono nas, że policja na ulicy Morcinka pojawia się regularnie.
- Rzeczywiście, były interwencje w tym bloku - mówi Jacek Bujarski, rzecznik słupskiej policji. - Nie są to jednak nagminne przypadki. Penetracja tej klatki schodowej należy do stałych działań policjantów. Zapewniam, że funkcjonariusze patrolują i będą patrolować to miejsce regularnie.
- Jestem już bezradna - mówi pani Maria. - Jeśli sytuacja szybko się nie poprawi, będę cały czas wzywała policję na interwencję. Na klatce schodowej musi być wreszcie porządek i spokój.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?