Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Minęło pięć lat od huraganu 100-lecia. Kaszuby zmieniły się na zawsze

Sylwia Lis
Sylwia Lis
11 sierpnia mija piąta rocznica tragicznej nawałnicy, która przeszła przez Pomorze. W jej wyniku śmierć poniosło pięć osób, kilkadziesiąt zostało rannych. Straty materialne to 2,66 miliarda złotych.
11 sierpnia mija piąta rocznica tragicznej nawałnicy, która przeszła przez Pomorze. W jej wyniku śmierć poniosło pięć osób, kilkadziesiąt zostało rannych. Straty materialne to 2,66 miliarda złotych. Sylwia Lis/LP/archiwum
W nocy 11 na 12 sierpnia 2017 rok przez Pomorze przeszła potężna nawałnica. W jej wyniku śmierć poniosło pięć osób, kilkadziesiąt zostało rannych. Straty materialne to 2,66 miliarda złotych!

Huragan 100-lecia był największym takim kataklizmem w historii Lasów Państwowych. Front burzowy przeszedł przez województwo pomorskie w nocy z 10 na 11 sierpnia. Podczas nawałnicy rannych zostało kilkadziesiąt osób. Do najtragiczniejszych zdarzeń doszło w powiecie chojnickim. Niedaleko osady Suszek zginęło pięć osób, w tym dwie dziewczynki, które przebywały na obozie. Ofiarami były harcerki w wieku 13 i 14 lat.

Niedowierzanie i przerażenie

Wszyscy byli w szoku. Nikt nie spodziewał się takiego kataklizmu. Początkowo informacje były zdawkowe.

- Pamiętam, że rano była w mediach jedynie zdawkowa nowina, że na obozie harcerskim zginęły dwie nastolatki - wspomina nasz czytelnik z gminy Bytów. - Przeraziłem się, bo nie wiadomo było ani gdzie, ani w jakim wieku, jaki hufiec. Wystraszyłem się, bo sam miałem wtedy harcerki w rodzinie. Jedna z nich była akurat na obozie, na szczęście nie tam, ale nie było z nią żadnego kontaktu. Wtedy pomyślałem, że zamiast 18 urodzin będzie pogrzeb tej dziewczyny. No i potem pojawiały się informacje, że zginęły harcerki z Łodzi.

Walka z czasem

To był bezprecedensowy sprawdzian dla wszystkich służb. Zgłoszeń od osób, które potrzebowały pomocy były setki, a może i nawet tysiące. Pierwsi do akcji ruszyli strażacy ochotnicy, ci którzy byli najbliżej poszkodowanych.

- Dotarcie do Parchowa zajęło nam blisko trzy godziny - wspominał tuż po 11 sierpnia Jan Treder, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Pomysku Wielkim w powiecie bytowskim. - Ruszyliśmy około północy. Tam już były inne jednostki, między innymi z Niedarzyna. Wspólnymi siłami przedzieraliśmy się do obozowiska nad jeziorem Mausz w poblizu Parchowa. Nie wiedzieliśmy, co tam zastaniemy. Na szczęście wszyscy żyli, ale byli ranni. Był tam ojciec, który własnym ciałem ochronił dwójkę dzieci. Spadły na niego trzy drzewa, jego stan był poważny, jedno dziecko też doznało obrażeń. Szybko go zabezpieczyliśmy, podaliśmy tlen i leki przeciwbólowe, bo bardzo cierpiał. Przełożyliśmy go na deskę i próbowaliśmy donieść do karetki. Przed nami szło siedmiu strażaków z piłami. Ochotnicy z różnych jednostek pracowali po dwadzieścia godzin bez odpoczynku.

W usuwaniu skutków nawałnicy uczestniczyli nie tylko pomorscy strażacy. Wezwano posiłki z województwa kujawsko-pomorskiego, a nawet z mazowieckiego.

Z życia reportera

- Do miejsca, gdzie swoją granicę miała nawałnica miałam zaledwie kilka kilometrów, dotarcie w nocy choćby do Nakli było wręcz niemożliwe, pierwsze telefony o zniszczeniach i prośbach o pomoc otrzymałam już po godzinnie 22 - mówi reporterka "Głosu Pomorza", która wówczas zajmowała się relacjonowaniem skutków nawałnicy. - Ruszyłam skoro świt. To, co już po kilku kilometrach (DK 20) ukazało się moim oczom było szokiem! Hektary powalonych drzew, potężne słupy energetyczne złamane jak zapałki. Potem było jeszcze gorzej: zerwane dachy, niemal zmiecione z powierzchni ziemi budynki... Zaczęła się walka z czasem. Ludzie potrzebowali pomocy. To tysiące zrobionych zdjęć, dziesiątki relacji. Wkrótce moje auto zostało zapełnione agregatami i wszystkim, tym co było w tym czasie potrzebne. To, co pamiętam? Nawałnica uruchomiła w ludziach niesamowite pokłady dobra, współczucia i serdeczności. Każdy pomagał każdemu.

Niewyobrażalne straty

Nawałnica połamała i wywróciła miliony drzew na powierzchni ok. 70 tys. hektarów w pasie od Dolnego Śląska przez Wielkopolskę, Kujawy po Kaszuby. Obszar zniszczeń w lasach odpowiadał wielkością całej aglomeracji warszawskiej.

Najbardziej ucierpiały powiaty w województwie pomorskim: bytowski, chojnicki, kartuski i kościerski. Straty materialne tylko w województwie pomorskim wyniosły aż 2,66 miliarda złotych! To zniszczone lasy, domy i linie elektryczne. Największe spustoszenia odnotowano w gminach Brusy, Chojnice, Czersk, Parchowo, Dziemiany, Sierakowice i Sulęczyno.

Usuwanie szkód

Leśnicy oraz pracownicy zakładów usług leśnych od pierwszych chwil po ustaniu nawałnicy pomagali przede wszystkim w odblokowywaniu zawalonych drzewami dróg publicznych, leśnych, pożarowych oraz uprzątaniu pasów pod liniami energetycznymi, aby inne służby mogły dotrzeć z pomocą do poszkodowanych i przywrócić dostawy prądu.

Dopiero 10 dni po huraganie uporano się z odblokowaniem najważniejszych dróg oraz zapewnieniem ekipom remontowym dostępu do uszkodzonych linii energetycznych.

Na pomoc dla poszkodowanych przez żywioł na Pomorzu, rząd przeznaczył w 2018 r. 67,3 mln zł, w 2019 r. - 16,12 mln zł i 32 mln zł z Funduszu Solidarności Unii Europejskiej. W sumie 115,42 mln zł.

Obecnie Lasy Państwowe uprzątnęły już niemal cały zniszczony teren. Pracowało przy tym ponad 1200 leśników i ok. 4 tys. pracowników prywatnych firm oraz kilkaset maszyn leśnych. W ciągu pięciu lat posadzono blisko 220 mln nowych drzew.
Od 2018 r. zorganizowano wiele społecznych akcji nasadzeń. W jednym uczestniczyła para prezydencka: prezydent RP Andrzej Duda i Pierwsza Dama Agata Kornhauser-Duda, którzy przyjechali do leśnictwa Zdroje w Nadleśnictwie Lipusz niedaleko Bytowa.

- Nawałnica w nadleśnictwie Lipusz poczyniła ogromne szkody. Zostało uszkodzonych około 18 tys. hektarów lasów w tym zniszczeniu całkowitemu uległo około 4,2 tys. hektarów - mówi Anna Kukier, rzecznik prasowy Nadleśnictwa Lipusz. - Sprzątanie na tym terenie zakończyliśmy w 2020 roku. Równoległe do tych prac odbywały się prace odnowieniowe, których celem było wprowadzenie młodego pokolenia na zniszczonych terenach. Od wiosny 2018 roku do teraz prace polegają przede wszystkim na sadzeniu młodych drzewek wyhodowanych wcześniej z nasion zebranych ze zniszczonych lasów.

I dodaje, że tak naprawdę prace z odnowieniem lasów zakończą się dopiero w 2023 roku.

Pamięć wciąż żywa

W wielu miejscach ludzie poustawiali krzyże pamięci wydarzeń sprzed pięciu lat. Jeden znajduje się w Lipuszu, kolejny w Rytlu. Tu na pamiątkowej tablicy można przeczytać: Natura jest naszym domem – na dobre i na złe. Kto ją rozumie, ten jej wybaczy”…
Dodatkowo za miejscowością - niemal w środku powierzchni klęskowej wybudowano wieżę widokową. Z niej można zobaczyć ogromny teren zniszczeń. Nadleśnictwo zadbało też o tablice informacyjne, które pokazują rozmiar zniszczeń.

Obchody

W rocznicę nawałnicy - 11 sierpnia - zaplanowane są obchody. Przy obelisku upamiętniającym śmierć nastolatek niedaleko osady Suszek nad jeziorem Śpierewnik o godzinie 16 nastąpi złożenie kwiatów, następnie o godz. 17 będzie polowa msza św. w centrum Lotynia, po mszy symboliczne otwarcie zrewitalizowanego parku wraz z otwarciem wystawy plenerowej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza