Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mleko na wolnym rynku. Jesteśmy potęgą, chcemy więcej

Zbigniew Marecki
Mleko na wolnym rynku. Jesteśmy potęgą, chcemy więcejWedług prognoz, wzrost produkcji mleka, nastąpi przede wszystkim w krajach, które w ostatnim czasie zwiększyły wydatnie pogłowie krów mlecznych: Irlandii, Holandii, Niemczech.
Mleko na wolnym rynku. Jesteśmy potęgą, chcemy więcejWedług prognoz, wzrost produkcji mleka, nastąpi przede wszystkim w krajach, które w ostatnim czasie zwiększyły wydatnie pogłowie krów mlecznych: Irlandii, Holandii, Niemczech. Fot. 123rf.com
Po dwunastu latach przygotowań, w Unii Europejskiej znowu nie obowiązują limity produkcji mleka. Opinie na temat skutków tej decyzji są zróżnicowane.

System kwot mlecznych, który dotyczył poszczególnych państw i konkretnych producentów mleka, obowiązywał w Unii Europejskiej od 1984 roku. Przestał działać 31 marca bieżącego roku, czyli 12 lat od momentu podjęcia decyzji o jego likwidacji. W tym okresie, według zaleceń unijnych, państwa UE miały budować ściślejsze więzi między producentami mleka, przetwórcami i handlem. W rezultacie przejście do wolnego rynku mleka miało być łatwiejsze. 

Dobrze, ale poza podium
W nową sytuację weszliśmy jako czwarty producent mleka w UE. Wyprzedzają nas tylko Niemcy, Francja i Wielka Brytania. 

- Naszym celem jest, by Polska w ciągu dwóch lat zajęła trzecią pozycję w Europie zapowiadał niedawno Marek Sawicki, minister rolnictwa. 

To cel bardzo ambitny, ale nie wiadomo, czy wykonalny. Na drodze do jego realizacji stoi bowiem wiele przeszkód. Przede wszystkim duże rozproszenie produkcji polskiego mleka. Bardzo dobrze to widać, gdy się porównamy z Niemcami. Choć nasi zachodni sąsiedzi mieli trzykrotnie większy limit produkcji mleka, to mają o połowę mniej dostawców niż w Polsce. Ponadto koncentracja produkcji mleka w naszym kraju, czyli wysokość kwoty na jednego dostawcę, była sześciokrotnie niższa niż w Niemczech czy we Francji, a wysokość przetwarzanego mleka przez jeden podmiot - cztery razy niższa. To powoduje, że zupełnie inaczej rozkładają się koszty wytwarzania mleka i jego przetwórstwa. 

Za mało pijemy 
Kolejny problem to wysokość konsumpcji mleka na rynku krajowym. W Polsce wynosi 210 litrów mleka na głowę. Tymczasem w USA przeciętny Amerykanin wypija 252 l rocznie. Wyprzedzają nas także konkurenci europejscy: w Finlandii pije się 354 l, w Danii - 315 litrów, w Niemczech - 254 litry. 

- Jeżeli chcemy być trzecim producentem mleka w UE, musimy podnieść jego konsumpcję w kraju - przekonywał minister Sawicki. 

Ale nie wiadomo, czy Polaków na to stać i czy w ogóle są zainteresowani piciem tak dużych ilości mleka, bo grupa jego przeciwników jest spora i dość głośna. 

Fachowcy z branży przekonują jednak, że nie musimy tylko pić mleko od krowy albo z kartonu, bo równie często możemy korzystać z produktów wyrabianych w wyniku przetwarzania mleka. W tym wypadku mamy podobno jeszcze dość duże rezerwy produkcyjne w sektorze nabiału. 

Według Andrzeja Kowalskiego, dyrektora Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej sięgają one 30-40 procent. 

- Te ograniczenia wynikały z limitów mlecznych - przekonywał. I podkreślał, że teraz możemy stać się jeszcze silniejszym graczem nie tylko na rynku krajowym, ale i międzynarodowym. 
W ubiegłym roku wartość eksportu polskich produktów mleczarskich wyniosła około miliarda ośmiuset milionów euro. 

W grupie siła 
W dalszym wzroście sprzedaży naszych wyrobów poza nasze granice pomóc może konsolidacja producentów mleka, do czego zachęca choćby Polska Federacja Hodowców Bydła i Producentów Mleka, bo silne grupy producentów mleka mogą wywalczyć lepsze warunki zbytu swojego surowca w rozmowach z partnerami krajowymi i zagranicznymi. Łatwiej im wówczas także uniknąć walk między sobą. 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza