Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mobbing zgłoszony w słupskim ratuszu

Aleksander Radomski
Słupski ratusz.
Słupski ratusz. Archiwum
Związek zawodowy pracowników ratusza napisał skargę do prezydenta, w której zarzuca szefowi wydziału komunikacji szykanowanie podwładnego. - Ja dyscyplinuję, a nie mobbinguję - odpowiedział nam dyrektor.

Zarząd Niezależnego Związku Pracowników Samorządowych działających w słupskim ratuszu napisał do prezydenta skargę na Andrzeja Pietronia, szefa wydziału komunikacji słupskiego ratusza. Został on przez podwładnego oskarżony o mobbing i szykanowanie. O przebiegu zdarzenia, które miało mieć miejsce na początku miesiąca w ratuszu w oficjalnym dokumencie związkowcy jednak nie piszą.

Przytaczają za to szeroką definicję mobbingu, wedle której to wrogie i nieetyczne zachowanie, które jest kierowane w sposób ciągły przeciwko jednej osobie. Skutkuje bezradnością i bezbronnością podwładnego. Związkowcy piszą też, że zachowanie dyrektora w sytuacjach relacjonowanych im przez pracowników urąga godności ludzkiej i wizerunkowi pracodawcy.

Zobacz także: Służbowe karty kredytowe w słupskim ratuszu. Niektóre transakcje budzą zdziwienie

- Prosimy pana prezydenta o podjęcie natychmiastowych i skutecznych działań w przedmiotowej sprawie - czytamy w piśmie, w którym powołują się na konfrontację, do której doszło między dyrektorem i pracownikiem w obecności przedstawicieli związku i sekretarza miasta.

Pietroń miał na nim wygrażać słownie przewodniczącej związku, straszyć sądem i ubliżać, co odnotowano w notatce służbowej ze spotkania. Grażyna Rudnik, przewodnicząca Niezależnego Związku Pracowników Samorządowych UM w Słupsku, nie chciała wypowiadać się na temat sprawy. Skomentował ją za to dyrektor wydziału komunikacji.

Zobacz także: Działki przy akwaparku. Miasto słono płaci za błędy

- To pomówienia - zdementował Andrzej Pietroń. - Jeżeli ja dyscyplinuję, to nie znaczy, że mobbinguję. Przecież nie stałem nad podwładnym, nie pastwiłem się, czy krzyczałem. Jedna z pracownic chorowała przez 104 dni. Zapytałem się, czy choruje, czy pracuje, i tyle. Nie wiedziałem, czy szukać kogoś na zastępstwo i zrobiono z tego kino. Jak wrócę z urlopu to obowiązkowo spotkam się z prezydentem i sprawę wyjaśnię.

Zdaniem dyrektora Pietronia sprawa ma swoje drugie dno. Chodzi o konkurencję ze strony związku zawodowego Solidarność. Pietroń informuje, że jest jego wiceprzewodniczącym w ratuszu. - Pytałem pracowników mojego wydziału o to, czy chcą zostać związkowcami - mówi Andrzej Pietroń. - Najwidoczniej dotarło to do NZPS, które poczuło się zagrożone. Jeśli dalej, będę oskarżany, to pójdę z tym do sądu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza