Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Motorami na Ukrainę

Emilia Chanczewska [email protected]
Adam Schefs kolejny raz wziął udział w wyprawie ze stowarzyszeniem Wschód-Zachód. W ubiegłym roku dotarli także do Mołdawii, Bułgarii, Turcji, Grecji, Albanii, Macedonii i Węgier.
Adam Schefs kolejny raz wziął udział w wyprawie ze stowarzyszeniem Wschód-Zachód. W ubiegłym roku dotarli także do Mołdawii, Bułgarii, Turcji, Grecji, Albanii, Macedonii i Węgier. Archiwum prywatne
Motocyklowe Stowarzyszenie Pomocy Polakom za Granicą WSCHÓD-ZACHÓD ma za sobą kolejną wycieczkę śladami historii. Głównym celem było niedopuszczenie do dalszej dewastacji miejsca pochówku polskich żołnierzy.

Stowarzyszenie na przełomie kwietnia i maja tego roku zorganizowało dziewięciodniowy rajd "Wołyń - Podole - Bieszczady". Głównym celem było niedopuszczenie do dalszej dewastacji miejsca pochówku polskich żołnierzy w Brodach na Ukrainie. Wśród motocyklistów byli prezydent Stargardu Sławomir Pajor na swojej hondzie i stargardzki inżynier Adam Schefs na suzuki.

Drogi dziurawe jak ser
Spotkanie uczestników rajdu było w Zamościu. Z całej Polski zjechało tam 28 motocykli. Rajd otworzył jego pomysłodawca i organizator - Rafał Lusina z Grodziska Wlkp. Wśród kierowców były trzy panie, dwie inne jechały jako pasażerki. Następnego dnia grupa wyjechała do Złoczowa na Ukrainie.

- Po drodze zajechaliśmy do Żółkwi, gdzie w kolegiacie odwiedziliśmy miejsce pochówku hetmana Stefana Żółkiewiskiego - relacjonuje Iwona Michałek. - Koszmarnymi drogami, bo nie ma chyba na Ukrainie dobrych dróg, wyjątkiem jest prowadząca z Polski do Lwowa - efekt Euro 2012, dojechaliśmy do Złoczowa. Tam zaopiekował się podróżnikami jeden z trzech miejscowych księży.

Widzieli czaszki i kości
Kolejny dzień ekipa spędziła w Brodach. Na tamtejszym cmentarzu niedawno odnaleziona została kwatera z pochowanymi w latach 1914-1920 ponad 1500 polskimi żołnierzami. Zarośnięta krzakami i drzewami. Motocykliści przez cały dzień wycinali te zarośla i wyrywali chwasty. Narzędzia zorganizował miejscowy proboszcz z organistą. - W ruch poszły piły spalinowe, siekiery, łopaty - opowiada stargardzianin Adam Schefs, inżynier z EnergoEco.

- Założyliśmy rękawice i działaliśmy od godziny 9 do 17. To był pracowity dzień. Dość ciężki, bo było bardzo ciepło. Polska kwatera była traktowana jak niczyja, nieuporządkowana. Część grobów jest rozkopana, bo prowadzono tamtędy kabel wysokiego napięcia, na wierzchu leżą czaszki, kości. Na części mogił stoją surowe, betonowe krzyże bez napisów. Udało się nam wyciąć drzewa i w części krzewy. Spryskaliśmy krzaki środkami chemicznymi, by się nie rozrastały. Widać było efekty, uzbierało się wiele przyczep drewna. Większość zabrał ksiądz. Betonowe krzyże motocykliści przewiązali biało-czerwonymi wstążkami, zużywając w sumie 400 metrów wstążki! Przy wyjeździe z cmentarza doszło do dwóch kontuzji. Pan Adam ze Stargardu doznał złamania kości w stopie, połamała mu się też szyba w motocyklu, inny uczestnik naciągnął sobie mięśnie uda.

Śladami rodziców Słowackiego
Kolejnego dnia ekipa była w Krzemieńcu, gdzie zwiedziła szkołę, w której wykładowcą literatury był ojciec Juliusza Słowackiego. Odwiedzili też dworek matki pisarza. Po drodze zapalili znicze przy zbiorowej mogile ofiar masakry z 14 lipca 1943 roku. Stamtąd dojechali do Kamieńca Podolskiego, gdzie zwiedzali twierdzę. Tam też spotkali inną grupę zapaleńców, 60 rowerzystów z całej Polski.
Maj rozpoczął się dla wyprawy zwiedzaniem Okopów św. Trójcy, położonych w pięknej okolicy. W pobliskim Chocimiu zwiedzali pozostałości po twierdzy i zamku.

- Po południu zajechaliśmy do Kołomyi - relacjonuje Iwona Michałek. - Tam, przy polskim cmentarzu, powitała nas garstka Polaków z panią prezes towarzystwa Pokucie, która poprosiła o pomoc w staraniach o uporządkowanie i zachowanie cmentarza. Zapaliliśmy znicze pod wielkim krzyżem, upamiętniającym zgładzonych w 1918 roku Polaków.

W Nowym Targu przejechali targ
Kolejny dzień przyniósł spotkanie z Polakami i ich wspomnienia z czasów II wojny światowej i powojennych. Jeden z uczestników wyprawy odnalazł miejsca związane ze swoją rodziną, groby krewnych. To był ostatni dzień na Ukrainie. Wrócili do Polski, spali w Kalwarii Pacławskiej. Rano wyruszyli do Komańczy, tam zapoznali się z historią domu, w którym w 1956 roku internowany był ks. Stefan Wyszyński. W drodze na nocleg do Gorlic motocyklistów złapała wielka ulewa z gradem. Następnego dnia byli w Nowym Targu, gdzie narobili lekkiego zamieszania przejeżdżając przez sam środek wielkiego targowiska. Stamtąd pojechali do słowackiego Lendaka.

Chcą działać dalej
W Lendaku na polską wyprawę czekał konsul honorowy na Słowacji i ubrani na ludowo przedstawiciele Związku Podhalan. Spotkali się przy odnowionym grobie Polaka Wojciecha Halczyna, działacza ludowego i niepodległościowego. Zapalili tam znicze, złożyli wieniec. Po mszy udali się na dobrą kolację. - Rozmawialiśmy o dalszych działaniach naszego stowarzyszenia - wspomina Iwona Michałek. - Niektórzy zobowiązali się do wykonania konkretnych prac dla cmentarza w Brodach i Kołomyi.
W tajnym głosowaniu uczestnicy rajdu uznali za najbardziej uczynnego rajdowca Romana Mikołajskiego, a za najdzielniejszą kobietę Iwonę Michałek. Ostatniego, dziewiątego dnia, po śniadaniu Rafał Lusina rozwiązał rajd. Motocykliści rozjechali się do domów, obiecując sobie, że wkrótce znów się spotkają.

- Świetna sprawa, że udaje się zaangażować ludzi do takich działań - mówi Adam Szchefs. - Mają one duży odzew ze strony Polaków, mieszkających na Ukrainie. Mobilizuje do działania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza