Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Muzyka jest jak zaborcza kochanka

Natalia Lebiedź [email protected]
Piotr Lempa kilkakrotnie występował na scenie słupskiej filharmonii. Nagrał płytę z koncertu z Nieszporami Józefa Zeidlera w wykonaniu Polskiej Filharmonii Sinfonia Baltica oraz chórem Politechniki Gdańskiej.
Piotr Lempa kilkakrotnie występował na scenie słupskiej filharmonii. Nagrał płytę z koncertu z Nieszporami Józefa Zeidlera w wykonaniu Polskiej Filharmonii Sinfonia Baltica oraz chórem Politechniki Gdańskiej.
Rozmowa z Piotrem Lempą, śpiewakiem operowym.

Kto zaszczepił w Tobie miłość do muzyki klasycznej? A może zastanawiałeś się, aby pójść w innym kierunku muzycznym? Pop? Rock? Hip-hop?

- Moja miłość do muzyki klasycznej powstawała na raty. Pochodzę z Dobrodzienia - malutkiej miejscowości na Opolszczyźnie. Tam nie było wielkich możliwości muzycznych. Jedynie schole i chóry kościelne, które wykorzystałem do cna. Próbowałem też grać w miejscowej drużynie trampkarzy, ale tam niestety nie poznano się na moim talencie. Zdałem sobie jednak sprawę, że mam lepszy słuch i głos od talentu sportowego i postanowiłem to wykorzystać. Zacząłem chodzić do szkoły muzycznej, z której wyrzucono mnie. Na pożegnanie usłyszałem zdanie "Dziecko, muzyka nie będzie miała nigdy z ciebie pożytku". Na szczęście na swojej drodze spotkałem kilku ludzi o horyzontach szerszych niż książka z programem nauczania pani od nauki muzyki. I się zaczęło. Na początku był to raczej związek z rozsądku. Utwory klasyczne zacząłem już poznawać w chórze Alleluja w Dobrodzieniu. Potem przyszedł czas na studia na Politechnice w Częstochowie, gdzie udzielałem się w chórze Collegium Cantorum jako solista. Dzięki wsparciu dyrygenta zdecydowałem się zająć klasyką na poważnie. Wpływ na to miał rodzaj mojego głosu, który sprawia, że najlepiej i najswobodniej wyrażam się w muzyce klasycznej, ale pewnie zmieniłbym gatunek muzyki gdybym się na przykład lepiej bawił śpiewając Hip Hop czy Rock. Chodz jedną z ciekawostek jest to, że mam za sobą nawet epizod, kiedy będąc nastolatkiem otarłem sie o śpiewanie w chórkach Edyty Górniak. Póki co w operze bawię się jak dziecko, które co jakiś czas dostaje nowe zabawki.

Na scenie operowej pierwszy raz wystąpiłeś na III roku studiów w "Weselu Figara" W. A. Mozarta w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Już wtedy wiedziałeś, że chcesz śpiewać muzykę klasyczną?

- To był jeszcze etap związku z muzyką klasyczną z rozsądku. Pojechałem na egzaminy do Akademii Muzycznej, bo chciałem się sprawdzić. Myślałem, że nic z tego nie będzie. Jednak okazało się zupełnie inaczej. Skoro się dostałem, stwierdziłem, że ukończę studia w Częstochowie i zajmę się biznesem na poważnie. Akademia miała być tylko epizodem, który udowodniłby mi, że świat artystyczny unosi się tak wysoko w oparach sztuki, że nie mam do niego dostępu. Oczywiście gdybym nie spróbował, pewnie całe życie mój zły duch podpowiadałby mi "a co by było gdyby".

Jestem człowiekiem konkretnego śląskiego charakteru i gdy podejmuję się rzeczy lub wyzwań traktuję je bardzo poważnie i konsekwentnie staram się dążyć do wyznaczonego celu. Tak było i w tym przypadku.

Kiedy zdecydowałem się na studia na akademii muzycznej, z jednej strony jakiś przedziwny traf rzucił mnie w ramiona Opery Batyckiej dość wcześnie na mojej drodze kariery, a z drugiej uświadomiłem sobie, że bardzo dobrze bawię się pracując w operze. I właśnie podczas mojego debiutu w Operze Batyckiej zdałem sobie sprawę, że zaczynam oddychać muzyką i mój związek z rozsądku zaczął przybierać na sile i intensywności. Kierując się wrodzoną konsekwencją, opinią profesora oraz reakcją ludzi na mój śpiew postanowiłem popłynąć dalej od brzegu w nieznane.

Czy soliście operowemu zdarza się śpiewać popularne piosenki popowe pod prysznicem? Jeśli tak, to jakie?

- Myślę, że na to pytanie najlepiej odpowiedzieliby moi sąsiedzi. Oczywiście, że śpiewam pod prysznicem! Jestem dzieckiem wychowanym na muzyce lat 80. Jeśli chodzi o polską muzykę, to głos pod prysznicem zdzieram na Budce Suflera, Dżemie czy Perfekcie. Jeśli chodzi o muzykę zagraniczną, to już cały wachlarz od Jacksona i Whitney Houston po Tanite Tikaram.

Patrząc na śpiewaków operowych odnoszę wrażenie, że są to ludzie niezwykle wrażliwi, ambitni i poukładani. Jak jest w rzeczywistości?

-Pracujemy głosem, który podczas występu wzbudza emocje w słuchaczu albo nie. Z pewnością wrażliwość na muzykę ułatwia nam oddanie konkretnego klimatu. Bycie wrażliwym w tym zawodzie nie jest odbierane jako wada, ale jako zaleta. Jeżeli chodzi o ambicje, to tak jak w każdym zawodzie. Ich brak jest powolną śmiercią i zaczynem wielu frustracji. A jeśli chodzi o poukładanie to bywa niestety różnie. Niestety czasy Div Operowych, które otoczone były zastępem ludzi organizująco-służebnym dawno minęły i całe szczęście. Dzisiaj śpiewak musi być biznesmenem, organizatorem oraz wykonawcą. Tutaj już nie ma miejsca na brak poukładania bo to grozi zgrzytem w całej machinie, jaką jest kariera. Oczywiście prywatnie zdarza mi się, że czasami, szczególnie w mieszkaniu, wkradnie mi się lekki nieład artystyczny. Jednak w pracy staram się tego unikać.

Aby zostać śpiewakiem operowym potrzebne są odpowiednie predyspozycje? Ile trzeba ćwiczyć, aby być profesjonalistą?

- Gdybym potrafił odpowiedzieć na to pytanie, to mielibyśmy gotowy przepis na śpiewaka. A niestety, jest tak wiele czynników, tworzących z nas profesjonalistów, że poukładanie ich w przepis procentowy kojarzy się z szukaniem receptury na colę. Praca, praca i jeszcze raz ciężka i systematyczna praca nad głosem, ale również nad osobowością i wyobraźnią. Bardzo ważną sprawą jest rownież posiadanie autorytetów i podążanie według ich wskazówek.

Czy masz ulubionego solistę operowego?

- Od kilku lat jestem zakochany, powodowany głosem i maestrią aktorską, w Mariuszu Kwietniu, co powtarzam mu za każdym razem, kiedy mamy okazję się widzieć. Ostatnio miałem przyjemność bycia świadkiem debiutu Mariusza w roli Posy w "Don Carlosie" G. Verdiego w Londyńskiej Royal Opera House. Wyszedłem oczarowany i niesamowicie zainspirowany. Co do innych śpiewaków, ze względu na zainteresowania, są to głównie głosy basowe - Nicolai Ghiaurov, Cesare Siepi czy Samuel Ramey. Z młodszej generacji - Carlo Colombara oraz Ildar Abdrazakov. Z polskiego podwórka uwielbiam śpiew Bernarda Ladysza.

Twórczość śpiewaków, których tutaj wymieniłem poraża mnie poziomem przygotowania oraz wykonania poszczególnych ról operowych czy materiału koncertowego. Oczywiście każdego artysty słucham z innych powodów, ale zawsze cechuje ich to samo - najwyższy profesjonalizm, jaki tylko możemy sobie wyobrazić.

Bardzo dużo podróżujesz. Czy ma związek z Twoim życiem prywatnym. Czy śpiewak operowy ma wiele wyrzeczeń?

- Myślę, że tak. Praktycznie 10 miesięcy w roku jestem poza domem. Zmiana hoteli co kilka dni/tygodni, częste przeloty na różnych trasach, wystawienie się na widok publiczny przez większość czasu, stres spowodowany częstymi zmianami otoczenia oraz spektaklami/koncertami. To oczywiście rodzi wiele wyrzeczeń, które nie dotyczą człowieka pracującego w miejscu zamieszkania.

Ale jednak są dwie strony medalu. Dlaczego zostałeś śpiewakiem operowym? Co w tym zawodzie najbardziej Cię fascynuje?

- Przede wszystkim obcowanie z muzyką na najwyższym poziomie napisaną przez mistrzów. Poza tym większość mojego zawodu uprawiam "tu i teraz" więc sterowanie i manipulacja emocjami ludzi jest sprawą, za którą normalnie poszedłbym do więzienia na długie lata, a mój zawód pozwala mi to robić i jeszcze czerpać z tego przyjemność. To taki poziom emocjonalnego wampiryzmu, który wprawia w euforię i narkotycznego przyzwyczajenia, które powoduje że codziennie chce więcej. Poza tym, niezwykle ważną sprawą jest spotykanie ciekawych ludzi oraz odwiedzanie niezwykłych miejsc.

Wspomniałeś że poznajesz ciekawych ludzi, odmienne kultury oraz inne życia. Które miejsce na świecie spodobało Ci się najbardziej?

- Z miejsc, które odwiedziłem pamiętam Pekin i niezwykłą atmosferę na stadionie z 60 000 widzów, ta niesamowita aura wielkiego wydarzenia przygotowana z dokładnością co do minuty. Dużym przeżyciem było wspinanie się po schodach Wielkiego Muru Chińskiego. Pamiętam również wieże Twin Towers w Nowym Jorku na dwa dni przed atakiem terrorystycznym i to jak wielkie wrażenie na mnie zrobiły. Pamiętam uczucie smutku, jakie towarzyszyło mi kiedy widziałem biedę ubogich dzielnic Rio De Janeiro.

Czy śpiewanie operowe to Twoja jedyna pasja? Co lubisz robić w wolnych chwilach?

- Śpiewanie to oczywiście pasja i to taka, która nie zostawia wiele czasu na cokolwiek innego. Uwielbiam czytać i spotykać się ze znajomymi, ale muzyka jako zaborcza kochanka jest niestety bardzo zazdrosna o wszystko włącznie z czasem, jaki poświęcam czemuś innemu. Ostatnio również odkryłem w sobie pasję gotowania.

Jak oceniasz świadomość ludzi na temat opery w Polsce?

- Ze świadomością społeczeństwa jest nieźle i ludzie w Polsce są bardzo wrażliwi na muzykę. Oczywiście szwankuje nasz polski sposób prezentowania opery. To powoduje duży stopień niezrozumienia i poczucie, ze to chleb dla elit. Muzyka operowa w Polsce jest często prezentowana przez osoby które mają nie wiele z nią wspólnego.

Dzieje się tak poprzez dziwne programy telewizyjne, samozwańczych artystów, których usilnie promuje się w mediach jako światowej klasy artystów operowych. Na szczęście nie muszę się zastanawiać nad tym, czy artyści w Polsce są doceniani bo w miejscach, w których śpiewam, obojętnie czy to jest Warszawa, Trójmiasto czy Dobrodzien jestem zawsze przyjmowany i doceniany jak tylko to możliwe.

Piotr Lempa (bas)

Absolwent The Royal Academy of Music w Londynie, Cardiff International Academy of Voice oraz Gdańskiej Akademii Muzycznej.

Na scenie operowej pojawił się po raz pierwszy na III roku studiów w Weselu Figara W. A. Mozarta w Operze Bałtyckiej jako jej najmłodszy solista. Od tej pory regularnie występuje na deskach oper w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Szwajcarii, Polsce i we Włoszech. Koncertuje w kraju i za granicą (Anglia, Walia, Niemcy, Austria, Szwajcaria, Francja, USA).

W 2001 r. Wystąpił z solowymi koncertami m. in. W Nowym Jorku dla uczczenia ofiar World Trade Center oraz w Pensylwanii. Wystąpił także na koncercie upamiętniającym I. J. Paderewskiego w Nowojorskiej Carnegie Hall wraz z orkiestrą Sinfonia Varsovia. Kształcił się na mistrzowskich kursach wokalnych pod kierunkiem takich pedagogów jak: R. Bonynge (Australia), Dame K. Te Kanawa (Nowa Zelandia), M. Freni (Włochy), H. Łazarska (Wiedeń), J. Nesterenko (Wiedeń), J. Rappe (Polska), R. Karczykowski (Polska), D. O'Neill (Anglia).

Piotr Lempa kilkakrotnie występował na scenie słupskiej filharmonii. Nagrał płytę z koncertu z Nieszporami Józefa Zeidlera w wykonaniu Polskiej Filharmonii Sinfonia Baltica oraz chórem Politechniki Gdańskiej. Z orkiestrą pod batutą Bohdana Jarmołowicza również nagrał płytę, która ukazała się nakładem Acte Prealable, z Missa Miseri Cordis Leszka Kulakowskiego w 2008 r. Kilkakrotnie występował też w Filharmonii w Koszalinie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza