Spis treści
NIK: działki zagrożone powodzią idą pod zabudowę, a samorządy na to pozwalają
Na działkach zagrożonych powodzią budynki powstają coraz częściej. To efekt m.in. tego, że w miastach coraz mniej jest atrakcyjnych gruntów pod zabudowę. To problem zwłaszcza dla deweloperów stawiających osiedla, ale też dla przedsiębiorców szukających dogodnej lokalizacji dla swojej firmy. Tymczasem budowa na terenach zalewowych jest w oczywisty sposób ryzykowna, dlatego zjawisko to należy ograniczać, co jest zadaniem samorządów.
Niestety, okazuje się, że gminy nad tym nie panują. Jak wykazała kontrola NIK, której wyniki poznaliśmy w kwietniu 2023 r., w 9 na 11 skontrolowanych gmin pozwalano na zabudowę terenów zalewowych niezgodnie z prawem. Samorządy m.in. nie konsultowały wydawanych dokumentów (w tym „wuzetek”, czyli decyzji o warunkach zabudowy) z Wodami Polskimi, choć miały taki obowiązek.
Jest ryzyko, iż przyszłe pozwolenia na budowę będą dotknięte wadami prawnymi. Nie wspominając o tym, że potencjalni inwestorzy nie otrzymywali rzetelnych informacji o zagrożeniach związanych z zagospodarowaniem i zabudową obszarów szczególnego zagrożenia powodzią – alarmowała NIK NIK.
Gminy pozwalały budować, nie sprawdzając, ile stracą przez to pieniędzy
Brak współpracy gmin z Wodami Polskimi był nie tylko niezgodny z prawem, ale też skutecznie utrudniał WP ochronę obywateli przed powodzią. Decydując, co i gdzie wolno budować, samorządy albo w ogóle nie pytały WP o zdanie, albo pytały, ale później ignorowały opinię Wód Polskich lub uwzględniały ją tylko częściowo. WP najczęściej w ogóle nie wiedziały, czy gmina wzięła ich opinię pod uwagę.
Co gorsza, w przypadku działek zagrożonych powodzią na zabudowę zezwalano bez oglądania się na to, ile zapłacą za to podatnicy. A trzeba pamiętać, że to gmina – pieniędzmi z podatków – płaci za infrastrukturę przeciwpowodziową taką jak zbiorniki retencyjne czy wały.
Wydawanie decyzji o warunkach zabudowy (...) nie było poprzedzane analizą kosztów, jakie samorząd będzie musiał ponieść z tytułu inwestycji w infrastrukturę chroniącą mieszkańców przed podtopieniami i powodziami oraz wynikającymi z tego potencjalnymi stratami – zauważali kontrolerzy.
Nierówno traktowani inwestorzy i brak planu przeciwdziałania powodziom
Warto dodać, że kontrola NIK wykryła też wiele innych błędów i problemów związanych z ochroną przed powodzią. Jednym z najbardziej powszechnych był fakt, że gminy na ogół nie planowały racjonalnie zabudowy na terenach zagrożonych żywiołem wody. Dla tych obszarów brakowało bowiem zwykle miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego (MPZP) lub były one niespójne – innymi słowy, na tereny zalewowe nie patrzono całościowo, tylko fragmentarycznie, czego efektem był chaos przestrzenny. Nieraz prowadziło to do nierównego traktowania inwestorów.
Przykładowo w UM Tarnów w dwóch miejscowych planach przyjętych dla terenów położonych nad tą samą rzeką, w jednym przypadku wprowadzono obostrzenia dla inwestorów (np. budowa wysokiego poziomu parteru), a w drugim przypadku nie wprowadzono żadnych obostrzeń – zauważa NIK.
Zdarzały się też jednak poważniejsze uchybienia związane z zagrożeniem powodziowym. Dwie spośród skontrolowanych gmin nie miały planu operacyjnego zapobiegania powodzi, choć powinny go mieć (i to od dawna), by móc konsekwentnie działać na rzecz ochrony obywateli.
W UG Dwikozy plan został utworzony dopiero w 2021 r. czyli ponad 18 lat po upływie terminu – zauważają kontrolerzy.
Przygotował Przemysław Zańko-Gulczyński/archiwum, aktualizacja: Agata Wodzień-Nowak