Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na razie wygraliśmy bitwę, ale do zwycięstwa jeszcze droga daleka [rozmowa]

Krzysztof Niekrasz
Janusz Wiczkowski (z lewej) ma nadal kontakt z Pawłem Janasem
Janusz Wiczkowski (z lewej) ma nadal kontakt z Pawłem Janasem
Rozmowa z Januszem Wiczkowskim, prezesem Bytovii, który walnie przyczynił się do uratowania bytowskiego klubu.

W sobotnim spotkaniu z Wigrami Suwałki liczył pan na zwycięstwo bytowian. Nie spełniło się marzenie. Jak pan skomentuje podział punktów?

Zawsze liczę na zwycięstwo, jednak przed meczem wspominałem, że Wigry to bardzo dobry zespół i to się potwierdziło. Z przebiegu spotkania, a zwłaszcza nieudanej dla nas pierwszej połowy, trzeba szanować ten punkt tak jak każdy inny w Fortunie I lidze.

Sezon 2018/2019 jest wyjątkowy dla Bytovii, bo bez strategicznego sponsora. Nie ma Drutex żadnych zaległych zobowiązań finansowych wobec piłkarzy i klubu?

Wszystkie kwestie zostały wyjaśnione. Zawsze podkreślałem, że byłem gwarantem poprawnej realizacji umowy sponsorskiej z Druteksem. Z tego powodu nie miałem wątpliwości, że pan Leszek Gierszewski dotrzyma danego słowa i wypełni zapisy umowy w stu procentach. Tak też się stało i za to, ale również za wszystkie poprzednie lata należą się ogromne podziękowania dla sponsora.

Czy są jakieś perspektywy na to, by można było jeszcze powrócić do rozmów z szefem Druteksu Leszkiem Gierszewskim?

Tak jak wspomniałem, wszyscy powinniśmy docenić to, co zrobił Leszek Gierszewski dla rozwoju sportu w naszym regionie. Dlatego bardzo bolą mnie opinie, które da się słyszeć, że nasze ostatnie działania były skierowane przeciwko byłemu sponsorowi. To oczywista bzdura. Wszystko, co robił zarząd, skierowane było na utrzymanie Bytovii w pierwszej lidze, a co za tym idzie kontynuację projektu, jaki udało się stworzyć przy pomocy Leszka Gierszewskiego. Oczywiście w dalszym ciągu chętnie widzielibyśmy dalszą współpracę z Druteksem. Dla nas każde wsparcie jest bardzo ważne. Może w strategii marketingowej Druteksu znajdzie się miejsce na dalsze wspieranie Bytovii. Liczę na to.

To pana sukces, że mimo zawirowań finansowych udało się oddalić czarny scenariusz i Bytovia nadal została na zapleczu ekstraklasy. Kosztowało to pana trochę zdrowia, nerwów i wysiłku. Jednak satysfakcja jest chyba ogromna, że wszystko powiodło się korzystnie?

Można powiedzieć, że na razie wygraliśmy bitwę, ale do zwycięstwa jeszcze daleka droga. Oczywiście to jest sukces, ale ja byłem tylko katalizatorem tego procesu. Złożyło się na to wiele czynników. Nie można tu pominąć wszystkich działaczy klubowych, wolontariuszy, ale przede wszystkim bytowskich przedsiębiorców, bez decyzji których nawet nie przystąpiłbym do organizacji tego przedsięwzięcia. Wsparcie psychologiczne od mieszkańców Bytowa też było nie bez znaczenia. Do rangi symbolu urósł już gest dwunastoletniej dziewczynki Patrycji Telesińskiej, która chciała przekazać swoje oszczędności na funkcjonowanie klubu. To był dla mnie przełom, wtedy powiedziałem sobie, że zrobię wszystko, aby uratować klub i zrealizować marzenie Patrycji.

Kiedyś do Bytowa ściągano zawodników z nazwiskami i ekstraklasową, a nawet reprezentacyjną przeszłością, ale to się nie sprawdzało, bo wydawano wielkie pieniądze, a nie było takich wyników, na jakie liczyli główny sponsor, działacze i kibice. W tym roku do Bytovii trafili piłkarze, którzy chcą grać, zdobywać punkty i odpowiednio się wypromować, a nie tylko liczyć kasę, jak to miało miejsce w poprzednich sezonach. Czy to zmiana polityki kadrowej?

Ta zmiana polityki kadrowej została wymuszona przez sytuację finansową klubu. Nie można mówić tu jednak o przypadku. Szukaliśmy zawodników z niższych lig, młodych, z dużym potencjałem i którzy już coś osiągnęli, grając w swoich klubach. Zostawiliśmy też trzon zespołu z poprzedniego sezonu. Zrobiliśmy to na tyle mądrze, że stworzyliśmy fajny zespół, który gra miłą dla oka piłkę i w dodatku efektywną.

Jak ocenia pan letnie transfery i co pan sądzi o nowych graczach, którzy dołączyli do składu?

Za wcześnie oceniać poszczególnych zawodników. Trudno jednak nie oceniać dokonanych transferów pozytywnie, skoro zajmujemy drugie miejsce na zapleczu ekstraklasy. Myślę, że jeszcze w tej rundzie kilku pilkarzy udowodni, że dokonaliśmy dobrych wyborów i przyjście do Bytowa było strzałem w dziesiątkę.

Po odejściu niektórych zasłużonych i ogranych już zawodników, to bytowski klub notuje rewelacyjne wyniki. Spodziewał się pan, że początek tego sezonu będzie tak bardzo udany, bo fotel wicelidera Bytovii to dla wielu sympatyków futbolu w kraju ogromne zaskoczenie, dla pana chyba też?

Szczerze, to przed przystąpieniem do rozgrywek miałem jedno marzenie, żeby nie przegrywać wysoko każdego meczu. Obecne miejsce jest dla mnie zaskoczeniem, najważniejsze, że pozytywnym. Dodatkowo dużo o nas mówią, a Bytów ma wyjątkową reklamę na cały kraj. To naprawdę trzeba doceniać na różnych płaszczyznach.

Jaka atmosfera, jaki klimat jest w pierwszoligowej ekipie i kto ma największy wpływ na to?

Bardzo dobra atmosfera w klubie ma duży wpływ na osiągane wyniki. Ogromna zasługa w tym sztabu szkoleniowego i samych zawodników. Myślę, że jasno postawione wymagania na początku rundy oraz zmiana systemu wynagradzania również przyczyniły się do zbudowania znakomitego klimatu w szatni.

Przyjemnie patrzy się na aktualną grę Bytovii, takie słyszy się opinie nie tylko na stadionie, ale także od wielu osób spoza Bytowa, ale związanych z piłką nożną. To chyba jest budujące. Z tego wniosek, że futbol w kaszubskim mieście jest bardzo potrzebny. Pan też tak uważa?

Gdybym tak nie uważał, to pewnie już nie gralibyśmy w Fortunie I lidze. Dla mnie dodatkowym argumentem jest to, aby jak najwięcej rodziców mogło przywozić swoje dzieci do dobrze prowadzonej szkółki piłkarskiej. A to będzie możliwe, kiedy Bytovia będzie grała na jak najwyższym poziomie. To zespół naczyń połączonych. Powinno to zrozumieć jak najwięcej osób w naszym mieście. Bytów bez futbolu byłby o wiele uboższym miastem. Nie po to rozbudowujemy ten obiekt (m.in. w oświetlenie), aby teraz to wszystko zaprzepaścić.

Coraz więcej kibiców pojawia się na meczach ligowych. To fajnie. Z czego to się bierze, a może robicie jakieś akcje zachęcające ludzi do oglądania waszej drużyny na pierwszoligowym szczeblu bez zbędnego pompowania, że Bytovia musi grać o awans, jak to głoszono w dwóch poprzednich sezonach?

To cieszy. W tej chwili liczba kibiców się podwoiła, ale to nie jest poziom, który mnie zadowala. Zdaję sobie jednak sprawę, że w Bytowie może na mecz przychodzić ok.1500 osób. To byłby dobry wynik. Planujemy również akcje zachęcające kibiców do przychodzenia na mecze.

Kto jeszcze, poza panem, udziela się w klubowym futbolu?

Wiele osób. Począwszy od członków sztabu szkoleniowego, którzy oprócz treningów zajmują się pozyskiwaniem sponsorów oraz skautingiem aż do członków zarządu. Muszę wykorzystać okazję i podziękować Darkowi Kiedrowskiemu, Krzyśkowi Trederowi, Jackowi Maszkowskiemu oraz Krzyśkowi Grzelakowi za wspólne dźwignięcie tego ciężaru. Nie można pominąć wielu wolontariuszy, którzy odpowiedzieli na nasz apel i pomagają przy organizacji meczów, oraz Przemysława Gawina i Krystiana Błanka, naszych specjalistów od mediów i reklamy.

Czy udaje się panu godzić obowiązki pracy zawodowej ze społecznikowską działalnością w bytowskim klubie?

Jakoś potrafię pogodzić te dwie rzeczy. Posiadam umiejętność dobrej organizacji czasu pracy. I starcza mi na razie urlopu na konieczne wyjazdy związane z klubem.

Będą zimowe wzmocnienia w kadrze I drużyny?

Jakieś zmiany na pewno będą. Chciałbym jednak, aby nasz zespół tak się zgrał i osiągnął taką formę, żeby tych zmian nie trzeba było wiele robić.

Główny cel pierwszoligowego zespołu na koniec rozgrywek w czerwcu 2019 roku?

Powtarzam to od początku, że główny cel to utrzymanie w pierwszej lidze.

Słyszałem wielokrotnie o tym, że jest pan wielkim zwolennikiem szkolenia młodzieży. Jak jest z tym procesem w bytowskim klubie?

To prawda. Swoją działalność w klubie zacząłem od zajmowania się młodzieżą. Ten aspekt jest ważny co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, potrzebujemy w Polsce szkolenia jak największej rzeszy młodych zawodników, aby wyłuskiwać tych najlepszych, a po drugie, to aspekt czysto społeczny. Zawsze uważałem, że lepiej, aby dzieci i młodzież spędzały czas na zajęciach sportowych pod okiem wykwalifikowanej kadry trenerskiej niż marnowały czas przed komputerem czy na ulicy. Wiele dobrego w tym temacie przyniósł pobyt w Bytowie Pawła Janasa, byłego trenera reprezentacji Polski. Przekazał nam wiele cennych informacji na temat funkcjonowania szkółki piłkarskiej. Do dzisiaj nas aktywnie wspiera i często odwiedza.

Ilu młodych chłopców objętych jest szkoleniem w Bytovii?

Ponad 200 chłopaków.

Kto poza trenerami pierwszoligowymi stanowi sztab szkoleniowy bytowskiego klubu i w jakich grupach wiekowych?

Zatrudniamy sześciu trenerów do szkolenia drużyn młodzieżowych we wszystkich grupach wiekowych. Wprawdzie zlikwidowaliśmy zespół juniora A, ale zawodnicy przeszli do drugiego zespołu i tam doskonalą swoje umiejętności w stawce czwartoligowców.

Pana ocena poziomu w rozgrywkach Fortuny I ligi. Jest wysoki czy niski?

Poziom podnosi się każdego roku, a dodatkowo wyrównuje się. Coraz lepiej się ogląda rywalizację na tym poziomie. Wele drużyn z pierwszej ligi mogłoby rywalizować na poziomie ekstraklasy.

Jak rodzina odbiera pana zaangażowanie w piłkarskie życie?

Bez wsparcia rodziny nie byłbym w stanie robić tego wszystkiego. Na szczęście wszyscy jesteśmy zarażeni sportem i dlatego łatwiej przychodzi moim bliskim zaakceptować moją ciągłą nieobecność w domu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza