Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najdłuższy etap najdłuższego Wyścigu Pokoju kończył się w Słupsku

Rafał Szymański
Rafał Szymański
Niemiec Marks wpada jako pierwszy na metę po długim finiszu na stadionie 650-lecia w Słupsku.
Niemiec Marks wpada jako pierwszy na metę po długim finiszu na stadionie 650-lecia w Słupsku. Archiwum
Wracamy do finiszu Wyścigu Pokoju w Słupsku w 1967 r. Wielkie wydarzenie dla miasta było wyzwaniem dla prasy. Samolot pomagał w wydrukowaniu„Głosu”.

Niedawno przypominaliśmy kolarskie wyścigi, które finiszowały w Słupsku. Odezwali się do nas czytelnicy dysponujący pamiątkami z zakończenia czwartego etapu tej największej kolarskiej imprezy w bloku komunistycznym w 1967 roku.

Długo, jeszcze dłużej

Najdłuższy etap edycji z 1967 roku wiódł z Bydgoszczy do Słupska. Liczył 186 kilometrów. Ucieczka siedmiu kolarzy dojechała do mety niecałe sekundy przed peletonem. Najlepsi pokonali trasę, jadąc ze średnią szybkością 40 km na godzinę. Tuż po starcie, gdy peleton się rozbujał, kolarze pędzili z prędkością 47-48 km/h. Na trasie między Chojnicami a Bytowem przewaga uciekającej siódemki wynosiła już blisko 8 minut. To gwarantowało, że mimo przyspieszającego peletonu czołówka zdąży dojechać do mety. Tak się stało.

W Słupsku na stadionie 650--lecia wygrał Niemiec Marks, który dzięki temu prowadził w klasyfikacji długofalowej touru. Wyprzedził Węgra Juszko, który także zajmował drugą pozycję w klasyfikacji ogólnej.

Dziennikarska robota na wysokościach

Ówczesny „Głos Koszaliński” - organ Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej - postarał się, by czytelnicy w całym regionie koszalińskim (Słupsk był wtedy jednym z największych miast województwa koszalińskiego) żyli wyścigiem. Gazeta wydawała wtedy specjalny dodatek. Aby mógł być on aktualny, trzeba było sięgać szczytów ekwilibrystyki, sprawnej organizacji, dobrego pomyślunku i jeszcze mieć na podorędziu najnowsze (jak na tamte czasy) technologie. Zdjęcia ze słupskiego finiszu, aby mogły się znaleźć w wydaniu gazety na następny dzień, transportowane były ze Słupska do Koszalina... samolotem. To nie wszystko. Aby zdążyć z drukiem, nie można było czekać, aż specjalny dwupłatowiec wyląduje na lotnisku w Koszalinie. Skrzyneczka z filmem z finiszu w Słupsku została zrzucona na płytę stadionu Bałtyku w tym mieście. Czekał na nią wysłannik redakcji i i popędził z filmami najpierw do wywołania do zakładu fotograficznego, a następnie do czekającej już drukarni. Za sterami samolotu SP-BED z Aeroklubu Słupskiego zasiadł Tadeusz Dymek, kierownik wydziału Propagandy Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. To właśnie dzięki jego staraniom ładunek dotarł na czas.

Na scenie stadionu 650-lecia

W Słupsku uczestników IV etapu witało 20 tysięcy widzów. Wyścig był specyficzny, miał aż 16 etapów. W historii tego touru jeszcze tylko raz uczestnicy mieli do przejechania tyle odcinków (1973 r.).

Ostatecznie wygrał w 1967 r. zawodnik reprezentacji Belgii Marcel Maes. W Słupsku był na 11. miejscu. W punktacji generalnej miał wtedy do prowadzącego Marksa stratę sięgającą 3 minut i 25 sekund. Potrafił to jednak nadrobić na kolejnych etapach.

Dla władz Słupska najważniejsze było zatarcie złego wrażenia wynikającego ze złej organizacji Tour de Pologne kilka lat wcześniej. „Miasto zawsze stosunkowo czyste, tym razem błyszczało. Tonęło w powodzi flag i sztandarów w barwach państw uczestniczących w wyścigu” - czytamy w specjalnym wydaniu „Głosu Koszalińskiego”. Gazeta z drobiazgowym opisem wydarzenia wyszła w niedzielę, 14 maja, dzień wolny od pracy.

Dodatkowe, piłkarskie atrakcje

Tak już jest, że wielkie wydarzenia lubią się przyciągać. Zanim na stadion dotarli kolarze, zebrani oglądali dwa spotkania piłkarskie. Stal Rzeszów, ówczesny zespół ekstraklasy (ósme miejsce na koniec sezonu 1966/1967), pokonał reprezentację Słupska 2:1. Oba gole dla drużyny z południa zdobył kadrowicz Jan Domarski. Ten sam Domarski, który w 1973 roku na Wembley zdobył najważniejszego gola w historii polskiej piłki nożnej. Polska zremisowała wtedy z Anglią 1:1 i awansowała na mistrzostwa świata w RFN. W bramce Stali stał Stanisław Majcher, trzykrotny reprezentant kraju, potem także gracz Stali Mielec.

Natomiast bramkę dla słupszczan strzelił Wawrzyniec Świderski, który z Gwardii Koszalin przyszedł do Czarnych. Wcześniej odbył się także mecz juniorów. Cieśliki Słupsk pokonały wtedy Drawę Drawsko 5:1. Z pięciu goli dla Cieślików trzy zdobył Minda, po jednym Konopski i Delikat.

Podziel się historią

Lipiec 1945 roku uchodzi za oficjalną encyklopedyczną datę powstania klubu Czarni Słupsk. Obchodzimy więc 70. rocznicę powstania powojennego słupskiego sportu. W serii artykułów przedstawiamy na naszych łamach 70 lat sukcesów, okresów lepszych i gorszych, zmian, sylwetki sportowców, działaczy, wydarzenia. To będzie część większego projektu, który będziemy realizować ze słupskim Muzeum Pomorza Środkowego. Chcemy uporządkować wiedzę i pamiątki po tym przemijającym okresie, które mogą zaginąć bezpowrotnie. Były w tym czasie lata wielkiej świetności. Cel to także powstanie muzealnego miejsca na pamiątki po słupskim sporcie. Liczymy na pomoc czytelników, sportowców, trenerów, znawców tematu. Dzielcie się z naszą redakcją wiedzą i pamięcią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza