Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najstarsza polska pizzeria

Małgorzata Budnik-Żabicka
Wnętrze pizzerii i receptury nie zmieniły się od prawie 30 lat
Wnętrze pizzerii i receptury nie zmieniły się od prawie 30 lat Fot: Sławomir Żabicki
Pracownicy nie wiedzieli, jak wymówić nazwę "pizza", a mieli ją robić i sprzedawać w 1974 roku. Bowiem pierwsza pizzeria w Polsce powstała w... Słupsku. Do dziś funkcjonuje z pierwotnym wystrojem przy barze mlecznym "Poranek"

Wnętrze pizzerii i receptury nie zmieniły się od prawie 30 lat
(fot. Fot: Sławomir Żabicki )

Pomysł pizzerii przywiózł w 1973 roku z Mediolanu ówczesny dyrektor naczelny słupskiej gastronomii Tadeusz Szołdra. - Byliśmy tam z okazji święta gazety "L'Unita" - wspomina kuchmistrz Ryszard Pałka. (Gazeta była organem Włoskiej Partii Komunistycznej. Założona w 1924 roku, dopiero 29 VII 2000 roku przestała się ukazywać. Choć Włochy były państwem kapitalistycznym, na święto komunistycznej prasy nasi pojechali na zaproszenie tamtejszej partii. - dop. red.) - W miejskim parku z okazji święta zastawiliśmy stoły smakołykami z markowej karczmy słupskiej. Ludzie bawili się, jedli na miejscu i kupowali na wynos. Byli z nami Jan Gęsicki, Henryk Błaszczyk, Mieczysław Raszkiewicz i dyrektor Departamentu Handlu i Usług Benon Tabernacki.
Gastronomowie pichcili polskie zrazy pod włoskim niebem, a w wolnych chwilach biegali do lokali i jedli włoskie potrawy - oczywiście w celach edukacyjnych.

Szybkie danko

Szołdrę zachwyciły włoskie dania, szczególnie pizza. Można ją było jeść z różnymi dodatkami i popijać czerwonym winem. Śpieszący się mogli wziąć placek na wynos. To odpowiadałoby gustom Polaków - było nowe, nieznane szerszej rzeszy. Włoskim specjałem było również spagetti, jednak u nas jadano makaron z sosem i tak by się to danie kojarzyło. - Tadeusz chciał przywieźć coś ekstra. Zaliczyliśmy wtedy pizzerie w Wenecji, w Alpach, próbowaliśmy i rozmawialiśmy. Podglądaliśmy też wyposażenie i porównywaliśmy smak pizzy. Jak wróciliśmy do Polski, on miał już prawie gotowy plan. Usiadł ze stolarzem i wszystko mu rozrysował - kontynuuje Pałka.

Pizza kojarzyła się nieprzyzwoicie

Z baru "Poranek" przy al. Wojska Polskiego wygospodarowano mały kącik na kilka miejsc. Całość wyłożono drewnianą boazerią, urządzono ladę i wymurowano piec elektryczny do pieczenia. Był pierwszym takim urządzeniem w Polsce.
Najpierw trzeba było opracować recepturę, bo nikt nie przywiózł przepisów z Włoch. - To były przeżycia! - opowiada szefowa kuchni "Poranka" Elżbieta Barańska, która już wtedy tu pracowała. - Nawet nazwy porządnie nie umieliśmy wymówić, a tu trzeba było samemu dojść, jakie to miały być ciasto i farsz. Nam powiedziano, że spód to słony placek. Pierwsze wyszły tak twarde, że nie można było ich ugryźć! Potem sami wymyśliliśmy, że ciasto musi być pulchniejsze. Robiliśmy je na drożdżach z dodatkiem oleju.
Farsze były cztery - w zależności od gustu klienta - z mięsem, kiełbasą, boczkiem wędzonym i pieczarkami, posypane żółtym serem. Pracownicy "testowali" gotową pizzę, żeby zobaczyć, co jeszcze można ulepszyć, doprawić i dodać.
Na miejscu pizzę na talerzyku serwowała atrakcyjna kelnerka. Do dania dorosłym podawano wytrawne czerwone wino. - Jak ruszyliśmy i napisaliśmy na szyldzie "pizza" i "pizzeria", to ludzie nie wiedzieli, co to jest - śmieje się Stanisław Jóźwin, który prowadził rozruch tej pierwszej polskiej pizzerii. - Niektórzy żarty sobie robili i zamiast "pizza" mówili..., no, wie pani, co. Takie nieprzyzwoite słowo.
- Kiedy pizze się piekły, okienko było zamknięte, a ludzie z ciekawości dla napisu zaglądali. Potem otwierałem okienko i zapraszałem. Niejeden kupił, bo głupio mu było odmówić. Najpierw namawiałem do spróbowania, niektóre kobiety bały się kupować, bo to była nowość. Ale szybko się przekonały do smaku pizzy i jak okienko było za długo zamknięte, to pukały, żeby przyspieszyć!

Pizzerie jak grzyby po deszczu

- Jak przyjeżdżali turyści i spróbowali pizzy, bardzo im smakowała - mówi obecna kierowniczka "Poranka" Wanda Damaszka. - Kolejki ustawiały się od rana do wieczora, w najlepszym okresie dziennie schodziło 90 blach, na każdej 11 placków. Przyjeżdżali też inni gastronomowie, żeby im podać recepturę. A nam nie było wolno, receptury były chronione tajemnicą!
Z czasem w innych miastach powstały pizzerie i placek z farszem stał się codzienną przekąską wielu Polaków. Na pizzeriach niejeden prywatny gastronom zbił majątek. Pizzę z różnymi sosami można zjeść w dużych miastach i małych miejscowościach. Jednak Słupsk ma tę przewagę nad innymi, że byliśmy prekursorami w oswajaniu rodaków z włoskim specjałem - pizzą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza