Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najważniejszy dzień w historii słupskiego boksu

Rafał Szymański
Rafał Szymański
W Gryfii boksowano dopiero od 1982 roku, wcześniej walki odbywały się w hali przy ul. Westerplatte
W Gryfii boksowano dopiero od 1982 roku, wcześniej walki odbywały się w hali przy ul. Westerplatte Archiwum
Kto choć raz nie był w Gryfii na meczu pięściarzy Czarnych w ekstraklasie, nie będzie wiedział, o czym piszemy. Tam czuć - dosłownie - było smak zwycięstw i potęgę tego klubu.

Koniec 1977 r. był dla sportowego Słupska pasmem wspaniałych wydarzeń. Kibice nad Słupią mogli nie wytrzymywać tempa pozytywnych informacji. Piłkarze jeszcze wtedy III-ligowego Gryfa w Pucharze Polski pokonali ekstraklasową Arkę Gdynia, w listopadzie gościli na stadionie przy ul. Zielonej w kolejnej rundzie Legię Warszawa z Kazimierzem Deyną na czele.

Lekkoatleci z Gryfa mogli być dumni, że Janusz Rolbiecki dostał się do reprezentacji Polski w biegach, siatkarki Czarnych dobrze rozpoczęły sezon, a pięściarze?! To był majstersztyk. Po wygraniu 15:3 z Sokołem Piła w decydującym meczu w II lidze zakwalifikowali się do turnieju barażowego o awans do I ligi. W dniach 9-11 grudnia w Chojnicach zmierzyli się z Victorią Wałbrzych i Błękitnymi Kielce. Co to były za emocje!

Faworytem tej imprezy miał być zespół Błękitnych z trenerem Leszkiem Drogoszem. Słupszczanie podeszli jednak do sprawy pragmatycznie i taktycznie. Już na kilkanaście dni przed turniejem wyjechali do Chojnic. Przebywali tam na obozie od 27 listopada. W tym szukali swoich przewag nad rywalami.

Trudność turnieju polegała na tym, że w dwa dni trzeba było rozegrać dwa mecze. Dopiero w przeddzień, w czwartek, 8 grudnia, doszło do losowania, kto z kim miał walczyć i w jakiej kolejności. Najpierw Czarni zmierzyli się z Victorią. Nie było niedomówień i zwalania na, co w boksie było powszechne, werdykty sędziów. Czarni wygrali 17:3 i drugiego dnia walczyli z Błękitnymi. Wygrali 17:3 i zaczęły się zgrzyty. Najpierw po wygranej walce Eugeniusza Gołębiewskiego z Marczewskim, która dała Słupskowi pewność wygrania i awansu (Czarni prowadzili bowiem już 11:3), odmówiło wyjścia na ring dwóch kolejnych zawodników.

Potem złożyli protest, mówili o złym sędziowaniu, a na dodatek okrasili go wnioskiem, że Chojnice leżały zbyt blisko Słupska i przez to trybuny wypełnione były słupskimi fanami. W tym jednym nie mylili się. Fakt, Chojnice leżały od Słupska o 124 km i na każdy mecz przybywało po 1500 widzów. Nawet w trzeci dzień, kiedy tylko ogłaszano wszystkim znane ostateczne werdykty i rozdawano nagrody, znów na trybunach był komplet słupszczan. Ich rytmiczne, rozrywające dach hali: „I liga, I liga Antkiewicz” wspominają w Chojnicach do dzisiaj. Antkiewicz był oczywiście trenerem Czarnych. A awans otworzył świetną epokę, która skończyła się dopiero pod koniec XX w. Ale to już inna historia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza