Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasi żołnierze budzą szacunek

Redakcja
Ppłk Paweł Skuza
Ppłk Paweł Skuza
Rozmowa z podpułkownikiem Pawłem Skuzą, dowódcą Polskiego Kontyngentu Wojskowego, wchodzącego w skład misji EUFOR w Bośni i Hercegowinie

Kim jest

Kim jest

Ppłk Paweł Skuza, ur. w 1971, absolwent Wyższej Szkoły Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu i Akademii Obrony Narodowej w Warszawie, od 1995 roku w Słupsku w 7. Brygadzie Obrony Wybrzeża (wtedy 7. Pomorska Brygada Zmechanizowana). Pełnił funkcje dowódcy plutonu rozpoznawczego, dowódcy kompanii zmechanizowanej, oficera rozpoznania. Od lutego 2006 zastępca dowódcy batalionu zmechanizowanego. Jego hobby to sport, muzyka i podróże. Żona Monika jest prawnikiem, ma trzyipółletnią córkę Olę.

- Pojechał pan do Bośni prosto ze słupskiej 7. Brygady Obrony Wybrzeża. Czy to pierwsza pana zagraniczna misja?

- Tak. Uczestniczyłem w wielu treningach, ćwiczeniach i kursach poza granicami państwa, nigdy dotąd jednak nie brałem udziału w misji w składzie Polskiego Kontyngentu Wojskowego.

- Z jakimi niebezpieczeństwami trzeba się liczyć podczas tej misji?

- Podstawowym zagrożeniem są pozostałości po minionej wojnie. Miny, niewypały, niewybuchy, pozostające w ziemi, w ruinach budynków. Także to, że wiele osób nielegalnie posiada broń i amunicję, co wpływa na rozwój przestępczości zorganizowanej. Poza tym rozwijający się ekstremizm islamski, w kontekście udziału polskich jednostek wojskowych w misjach na Bliskim Wschodzie, również stanowi niebezpieczeństwo dla naszych żołnierzy.

- Skoro jest tak niebezpiecznie, dlaczego żołnierze, którzy mają żony i dzieci, decydują się dobrowolnie na półroczną rozłąkę. Czy decydują o tym względy finansowe?

- Dla niektórych na pewno względy finansowe są decydujące, choć zaznaczam, nie są to sumy zawrotne. Jednak bardziej ciągnie na takie misje chęć poznania nowego kraju, nowych religii, kultur. Uczestnictwo w misji daje również możliwość przeżycia czegoś nowego, zetknięcia się z innymi realiami, niespotykanymi dotąd w kraju.

- Czy trudno jest dowodzić taką liczbą żołnierzy (ponad 200 - przyp. red.) i to jeszcze na obcym terenie?

- Wszyscy żołnierze wchodzący w skład Kontyngentu są żołnierzami zawodowymi, którzy na własny wniosek uczestniczą w tej misji. Dowodzenie kilkusetosobową grupą ludzi przygotowanych do wykonywania zadań w rejonie misji nie stanowi więc żadnego problemu.

- Jaki jest kontakt z miejscową ludnością, jak mieszkańcy są nastawieni do polskich żołnierzy? Czy nawiązujecie znajomości?

- Polscy żołnierze są życzliwie postrzegani przez miejscową ludność, która docenia i szanuje naszą pracę. Chętnie nawiązywane są nowe znajomości, zarówno w bazie, jak i poza nią, szczególnie jeśli chodzi o żołnierzy pracujących w terenie. Bez dobrych relacji z ludnością czy z przedstawicielami władz lokalnych nasza działalność byłaby bardzo trudna.

- Jak spędzacie wolny czas w jednostce?

Czasu wolnego nie jest zbyt wiele, praca podczas misji trwa całą dobę. W wolnych chwilach rzecznik kontyngentu organizuje nam wiele imprez, wycieczek, na przykład do Sarajewa, na narty. Na terenie bazy znajduje się hala sportowa, są dwie siłownie, specjalne ścieżki do biegania. Mamy dostęp do telewizji satelitarnej, polskiej prasy i książek. Na terenie bazy działa też polska messa, coś w rodzaju kantyny, do której zaglądają również żołnierze innych narodowości.

- Jak reaguje pana rodzina - żona i córka - na to, że nie będzie pana aż pół roku?

- Rodziny żołnierzy zawodowych są zazwyczaj przygotowane na dłuższe rozłąki. W warunkach służby w kraju jednostka wojskowa wyjeżdża przynajmniej trzy razy w roku na miesięczny poligon. Można więc pokusić się o stwierdzenie, że misja jest dłuższym poligonem. W trakcie jej trwania żołnierzowi przysługują dwa urlopy po dwanaście dni każdy. Jest więc okazja, aby odwiedzić rodzinę. Poza tym kontakt z krajem utrzymujemy za pomocą internetu. Z rodziną rozmawiam więc prawie codziennie. O ile jednak osoby dorosłe łatwiej znoszą rozstania, o tyle dzieciom, szczególnie małym, trudno jest wyjaśnić, dlaczego ojca czy matki tak długo nie ma w domu. Dzieciom żołnierzy zawodowych nikt nie zrekompensuje długiej nieobecności jednego z rodziców.

Rozmawiał Piotr Kawałek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza